Politycy drugiej świeżości
Przed nami wybory, a Platforma ma problem z bohaterami afery taśmowej
Półgębkiem, bo refleksja przyszła spóźniona i nie była chyba do końca własna, skoro nie tak dawno temu, w momencie dymisji, Sikorski publicznie zapewnił, że Ewa Kopacz obiecała mu „jedynkę” w okręgu bydgoskim.
Ostatecznie zrezygnował jednak sam i trzeba docenić, że nie wdał się w upokarzającą byłego marszałka bijatykę o miejsce na liście, o którym koniec końców i tak zdecydowałaby Ewa Kopacz.
Pozostaje jednak pytanie o innych platformersów drugiej świeżości. Tych, którzy mają w partii więcej przyjaciół niż Sikorski, o co skądinąd łatwo, i którzy do rezygnacji z kandydowania się nie palą.
Człowiek naiwny postawiłby kilka pytań. Skoro Andrzej Biernat okazał się niegodny fotela ministra sportu, to jakim cudem może kierować strukturami całej partii jako p.o. jej sekretarza generalnego? I pozostawać łódzkim baronem? Swoją drogą, już łączenie tych stanowisk jest raczej kuriozalne, skoro sekretarz generalny ma współpracować z szefami regionów.
Dlaczego Cezary Grabarczyk, jeśli zasłużył na dymisję jako minister sprawiedliwości, może pozostawać wiceszefem Platformy?
Jeśli Kopacz na tyle nie ufa panom Stanisławowi Gawłowskiemu, Tomaszowi Tomczykiewiczowi i Włodzimierzowi Karpińskiemu, że wywaliła ich z rządu (inna rzecz, że jakiś rok po aferze taśmowej, która doprowadziła do ich upadku), to dlaczego panowie ci mogą dalej kierować partią w swoich regionach?
Dlaczego prominentni politycy PO z premier Kopacz i nową marszałek Małgorzatą Kidawą-Błońską na czele uciekają się do mglistych formułek typu „wyborcy rozliczą bohaterów afery taśmowej”, „jesteśmy demokratyczną partią, o kształcie list zdecydują władze regionów”?
Platforma z kompromitacji w wyborach prezydenckich i afery taśmowej wyciągnęła jakieś wnioski, ale jakby połowiczne; trochę się oczyściła, ale nie do końca. Sikorski out, Biernat wciąż in.
Powiedzenie, że bohaterów afery taśmowej rozliczą wyborcy, może się jeszcze na Platformie zemścić, bo jeśli rozliczą ich na serio, to razem z partią matką.
Nasuwają się dwa wyjaśnienia. Albo Kopacz szykuje długopis na ostatnie posiedzenie zarządu zatwierdzające listy wyborcze, by skreślić „bohaterów”, albo jest na to za słaba politycznie i liczy na to, że politycy drugiej świeżości, odsunięci już z rządu, nie rzucą się w oczy wyborcom.
Na razie jednak personalna przemiana Platformy utknęła w pół drogi.