Kraj

Rehabilitacja do poprawki

Czy poprawi się dostęp do państwowych fizjoterapeutów?

Kilka lat starań, kilka projektów – i wielka obawa, że prace nad ustawą o zawodzie fizjoterapeuty znów ugrzęzną z powodu sejmowej obstrukcji.

W kwietniu Komisja Zdrowia wreszcie pochyliła się nad sprawą, powołując podkomisję, która zakończyła pracę w ubiegłym tygodniu. Ale ledwie skończyła, a już w miniony piątek prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wystosował list do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o natychmiastowe wstrzymanie dalszych prac. „W związku z licznymi wątpliwościami i kontrowersjami” – jak uzasadnił dr Maciej Hamankiewicz, choć nie uczestniczył w posiedzeniach podkomisji. O co chodzi? Na pewno nie o interes pacjentów. Ustawa o fizjoterapii powinna uregulować rynek rehabilitacji już dawno i kiedy wiosną wydawało się, że prace nad projektem ruszą – lekarze broniący status quo (czyli kolejek w państwowych przychodniach) znaleźli sojuszników w PiS oraz NRL. Sprzymierzeńców o wątpliwych w tym przypadku kompetencjach: zasiadająca w podkomisji posłanka Józefa Hrynkiewicz jest socjologiem, a wspierający lekarskie lobby w imieniu NRL Konstanty Radziwiłł – lekarzem rodzinnym. Być może dlatego perorował na posiedzeniu podkomisji: „Nie wypowiadam się w imieniu lekarzy, nie wypowiadam się w imieniu pacjentów. Ja się wypowiadam w imieniu narodu!”.

A naród, chcąc skorzystać z rehabilitacji w państwowych placówkach, musi najpierw zaliczyć wizytę u lekarza medycyny rehabilitacyjnej, zamiast pójść wprost do dyplomowanego fizjoterapeuty, nierzadko z tytułem doktorskim. I o to toczy się bój: aby zlikwidować w publicznym lecznictwie papierologię, z której nieźle żyje 1800 lekarzy medycyny rehabilitacyjnej, obsługujących 5 tys. praktyk na kontraktach z NFZ.

Polityka 30.2015 (3019) z dnia 21.07.2015; Komentarze; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Rehabilitacja do poprawki"
Reklama