Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Duda zmienił retorykę. Bliżej mu do Obamy czy raczej do Jarosława Kaczyńskiego?

Facebook
Moje pytanie, do którego cały czas wracam: czy mówił pan, panie prezydencie, poważnie, czy to tylko kampania wyborcza? – pytał Wiesław Władyka w Poranku Radia TOK FM.
Tadeusz Późniak/Polityka

Jacek Żakowski pytał swoich rozmówców – Tomasza Lisa, Wiesława Władykę i Tomasza Wołka – o obserwacje dotyczące czwartkowej inauguracji prezydentury Andrzeja Dudy.

Wczorajsze przemówienia, cztery właściwie, widzę jako uzupełniające się treści, lokowane do różnych grup i w różny sposób wypowiadane. To wskazuje, moim zdaniem, na to, że Andrzej Duda ma przemyślaną koncepcję perswazji, czy też docierania do elektoratu. Zmieniał nawet tembr głosu i retorykę, w zależności od sytuacji, w której się znajdował. Było lepiej, niż się spodziewałem – mówił Wiesław Władyka, publicysta POLITYKI.

Jacek Żakowski zastanawiał się, do czego można by porównać przemówienia Andrzeja Dudy, do jakiego stylu nawiązuje. – Czy do prezydenta Obamy czy do sejmowego exposé Jarosława Kaczyńskiego, kiedy został premierem? – dopytywał.

Według Władyki przemówienie Dudy było zręczne, jeśli porównywać je z trzygodzinnym exposé Donalda Tuska, który „mówił, mówił i można było zasnąć w fotelu”. – 20 minut, z głowy, za każdym razem z głowy. Ale moje pytanie, do którego cały czas wracam, to: czy to na poważnie, czy to tylko kampania wyborcza? – pytał.

Tomasz Wołek nie zgodził się z przedmówcami. To, w czym Wiesław Władyka widział zaletę, czyli zdolność mówienia w niedługim czasie do różnych odbiorców, Wołek uznaje za słabość. – Przypominam sobie ważny, ale przemilczany, wywiad, jakiego Andrzej Duda ostatnio udzielił Polskiej Agencji Prasowej. Co rusz łapałem się na nie tylko niespójności, ale też wzajemnych sprzecznościach czy zaprzeczeniach. Bo z jednej strony prezydent Duda mówi, że polityka zagraniczna to materia tak delikatna, że źle znosi rewolucje, a z drugiej strony w tym samym wywiadzie rozsnuwa wizję nowego sojuszu od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne i Adriatyk, nawiązując do wizji swojego mistrza Lecha Kaczyńskiego. Moim zdaniem nie da się być prezydentem wszystkim Polaków i być bardzo twardym idolem społeczności pisowskiej – twierdzi Wołek.

Zdaniem Żakowskiego pojęcie „prezydenta wszystkich Polaków” dotyczy zobowiązania szacunku wobec każdego prezydenta, które nie zostało dotrzymane przez PiS w poprzedniej kadencji wobec Bronisława Komorowskiego. – Ale to nie znaczy, że prezydent jest ponadpartyjny. Prezydent zawsze wywodzi się programowo ze swojego ugrupowania i musi mieć zaplecze w sile parlamentarnej. Pytanie dotyczy tego, czy prezydent nadużywa swojego urzędu, czy robi to za publiczne pieniądze – uważa Żakowski.

Według Tomasza Lisa nie byłoby rozsądne, z punktu widzenia politycznego, odcinanie się od wyborców, którzy umożliwili prezydentowi zdobycie mandatu. – Ale my nie mówimy tutaj tylko o zapleczu politycznym, ale o bardzo specyficznym zapleczu mentalno-estetycznym. Mindset ludu pisowskiego jest bardzo wykluczający wobec wszystkich i nie można skojarzyć tego mindsetu pisowskiego z byciem realnym prezydentem wszystkich Polaków twierdzi Lis.

– Na sali sejmowej było trzech byłych prezydentów, i gdyby Andrzej Duda podziękował Lechowi Kaczyńskiemu za poprowadzenie drogi do wolności, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu za to, że znaleźliśmy się dzięki jego prezydenturze w dwóch sojuszach, a Bronisławowi Komorowskiemu za dobrą służbę Polsce, to rozłożenie akcentów byłoby inne kontynuował Lis.

Jacek Żakowski przypomniał, że Barack Obama w swoim przemówieniu inauguracyjnym nie dziękował Bushowi, tylko Rooseveltowi. Według dziennikarza POLITYKI to oczywiste, że nowy prezydent „nawiązuje do swojego środowiska”.

Prowadzący audycję pytał też o przewidywania dotyczące podejmowania przez Andrzeja Dudę prób opanowania radykalizacji części polskich biskupów. A może prezydent zechce się raczej przyłączyć do tego, co mówią biskupi?

Według Władyki prezydent Duda składał wieńce według innego klucza: przy grobach prezydentów. – Ale też honorował, w innym miejscu, Józefa Piłsudskiego, który przewrócił demokratycznie wybranego prezydenta, Wojciechowskiego, zamachem stanu. To są gesty, można rzec, w stylu Bronisława Komorowskiego – mówił.

– Z jednej strony mamy gest, który powinien zostać wykonany i dobrze, że został, że żaden z byłych prezydentów nie został pominięty, a z drugiej strony mamy deklaracje tegoż Andrzej Dudy, że on myśli w sprawach moralności tak jak Episkopat. To jest więc utkane z mnóstwa różnych niekonsekwencji. Wydaje mi się, mimo wszystko, że będzie właśnie bliższy stanowisku Episkopatu – twierdzi Tomasz Wołek.

Na koniec Jacek Żakowski zastanawiał się, czy nie jest jednak tak, że w mówieniu bez kartki Andrzejowi Dudzie chodziło o niewiązanie się tym, co się mówi? Bo jak się czyta z kartki, to brzmi jak deklaracja? Pamiętamy przemówienie trzygodzinne Tuska: tam się wszystko zmieściło, ale i tak nic z tego nie wynikło. To jest prezydentura niedomówień. Na razie. On nie może czytać z kartki. Musi zostawić pole do niedomówień – mówił Żakowski.

Posłuchaj całej dyskusji publicystów w TOK FM:

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną