Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Niech odpowiedzą: dlaczego?

Ludzie muszą wiedzieć, o co chodzi politykom

Każdy, kto chce zmieniać polską gospodarkę, politykę społeczną i gospodarczą musi pamiętać, że nie rządzi robotami, lecz ludźmi, których reakcje zależą nie od tego, co się do nich mówi i co im się oferuje, ale od tego, jak to zrozumieją. Każdy, kto chce zmieniać polską gospodarkę, politykę społeczną i gospodarczą musi pamiętać, że nie rządzi robotami, lecz ludźmi, których reakcje zależą nie od tego, co się do nich mówi i co im się oferuje, ale od tego, jak to zrozumieją. Mirosław Gryń / Polityka
Tylu dobrych pomysłów na lepszą gospodarkę i poprawę warunków życia nie mieliśmy w Polsce od lat. Zgłasza je PO, PiS, lewica, PSL i wiele różnych grup. Łączy je jedna wada. Odstają od obrazka.
Polscy politycy są tacy jak polscy rodzice. Rodzice w Polsce nie rozmawiają z dziećmi, a politycy nie rozmawiają z wyborcami.Mirosław Gryń/Polityka Polscy politycy są tacy jak polscy rodzice. Rodzice w Polsce nie rozmawiają z dziećmi, a politycy nie rozmawiają z wyborcami.

Centrum Skandynawskie na Manhattanie. Połowa marca 2015 r. Wielki brytyjski ekonomista Lord Skidelsky zwraca się do innego wielkiego ekonomisty, noblisty Paula Krugmana: „Co byś zrobił, wiedząc, że fałszywe oczekiwania kształtują reakcję społeczną na dobre posunięcie rządu i sprawiają, że może ono mieć niekorzystny skutek?”. Krugman baranieje, co mu się rzadko zdarza. Żadna sensowna odpowiedź nie pada. To nie jest ten rodzaj pytań, z którymi ekonomiści mierzą się na co dzień. Nawet wielcy.

Gdyby jednak Krugman, zamiast grzebać w laptopie, słuchał tego, co Skidelsky mówił dwa kwadranse wcześniej, to znałby odpowiedź. Skidelsky jest keynesistą. Opowiadał o przyczynach dość miernych efektów keynesowskiej (stymulującej gospodarkę) polityki prowadzonej przez rządy po 2008 r. Ta polityka długo nie działała (nie powodowała oczekiwanego zwiększenia popytu i lepszej koniunktury), między innymi dlatego, że ludzie w nią nie wierzyli. Dostając więcej pieniędzy, zamiast iść na zakupy, spłacali długi albo robili oszczędności, bo pod wpływem mediów opisujących świat zgodnie z niekeynesowską neoklasyczną doktryną zakładali, że skoro rząd wydaje więcej pieniędzy, to wkrótce wybuchnie inflacja, wzrosną podatki i stopy procentowe. Podejście neoklasyczne okazało się błędne. Keynes okazał się mieć rację. Podatki ani stopy nie wzrosły. Ludzie zaczęli wracać do sklepów. Gospodarka drgnęła pod wpływem stymulacji. Ale wolno. Bo media i konsumenci wciąż oczekują „niekeynesowskich” skutków (inflacji, wyższych stóp i podatków). Puenta Skidelsky’ego: „jedynym sposobem, by keynesowska polityka działała w świecie niekeynesowskich oczekiwań, jest stworzenie keynesowskich złudzeń”, czyli przekonanie ludzi, że w czasie kryzysu większe wydatki rządu to droga do lepszej koniunktury i ich większych zarobków.

Polityka 35.2015 (3024) z dnia 25.08.2015; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Niech odpowiedzą: dlaczego?"
Reklama