Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wrócił Jarosław Kaczyński. Żeby przypomnieć, kto naprawdę rządzi w partii

Łukasz Ostalski / Reporter
Być może prezes PiS doszedł do wniosku, że Beata Szydło jest bardzo fajną osobą, ale żeby jej powierzać formowanie rządu, to już jednak przesada – mówił Jacek Żakowski w Poranku Radia TOK FM.

Jaki PiS idzie do władzy? Kto będzie premierem rządu stworzonego po wyborach (ewentualnie) przez partię Jarosława Kaczyńskiego? Pytania te stawia się dzisiaj na nowo – zwłaszcza po ostatniej sejmowej debacie poświęconej kwestiom uchodźców.

Wrócił Jarosław Kaczyński. To wydarzenie tygodnia. Wrócił również Antoni Macierewicz za sprawą tekstu w piśmie „wSieci”. Natomiast Jarosław Kaczyński sam wbiegł na scenę, trybunę sejmową, i wygłosił straszne przemówienie. Dlaczego PiS to robi? – pytał swoich rozmówców – Tomasza Lisa, Wiesława Władykę i Tomasza Wołka – Jacek Żakowski, publicysta POLITYKI.

Zdaniem prof. Wiesława Władyki stało się to z kilku powodów. Pierwszy jest autonomiczny i związany z tym, że Jarosław Kaczyński „ma czasami potrzebę powiedzenia, co myśli”.

Druga sprawa to chyba to, że prezes uznał, że trzeba lekko osłabić temperament Beaty Szydło i pokazać, że w sytuacjach, kiedy trzeba powiedzieć coś poważnego, to te słowa muszą płynąć z jego ust. Kaczyński mógł też uznać, że to jest ruch kampanijny, udatny, ponieważ duża część elektoratu kocha takie myśli – przyznał Władyka.

Według Tomasza Wołka powód był bardziej pragmatyczny. Innymi słowy – w obliczu różnego rodzaju plotek i dyskusji, że oto zbliża się kres jedynowładztwa Kaczyńskiego w partii, prezes PiS chciał po prostu przypomnieć, kto tu rządzi.

– Problem uchodźców, najszerzej rozumiany, z wszystkimi możliwymi implikacjami, to jest zupełnie nowa karta, wytyczenie nowego kierunku. Tak jak kiedyś Kaczyński wymyślił podział na Polskę liberalną i Polskę solidarną, teraz zmiarkował, ze oś podziału ideowego i mentalnego Polaków będzie przebiegać inaczej. Że wyznaczy tę oś problem uchodźców – przewiduje Wołek.

Tomasz Lis w wystąpieniu Kaczyńskiego nie widział jakiejkolwiek strategii. Redaktor naczelny „Newsweeka” zastanawiał się, czy Kaczyński i Macierewicz w ogóle jeszcze robią na kimś wrażenie.

– Oczywiście, istnieje wciąż bardzo liczna grupa, na której robi to wrażenie i dlatego PiS ma 36, a nie 48 proc. w sondażach. Ale czy jest wśród tych 36 proc. jeszcze jakaś – i jak duża – grupa wyborców labilnych, ewentualnie gotowych przenieść swoje głosy gdzieś indziej? Nie wiem, czy jest – stwierdził Lis.

Zdaniem Tomasza Wołka możliwy jest tu jeszcze jeden manewr. Pojawiło się zbyt wiele twarzy („jak na standardy pisowskie”), łagodnych. Wśród nich nie tylko Beata Szydło, lecz także nowa rzecznik prasowa Elżbieta Witek oraz szef kampanii. Według Wołka to nie są politycy „przesadnie agresywni”. W związku z tym odbieram wystąpienie Kaczyńskiego jako apel do żelaznego, twardego elektoratu – podsumowuje publicysta.

– Ale też powiedział to do szerokiej publiczności, bo swoją siłę i wszechwładzę pokazał w ostatnich tygodniach, układając listy wyborcze. Tutaj też bezwzględnie zrealizował swoje cele, i to kosztem tzw. koalicjantów. Mnie się wydaje, że Kaczyński po prostu chciał się pokazać: jestem i moi kochany ludzie pamiętają o mnie. Zastanawiam się jeszcze, jak będzie wyglądała miesięcznica 10 października, bo podobno jest już ukończony film „Smoleńsk” i zapowiadano jego premierę na listopad – uważa prof. Władyka.

Tomasz Wołek podkreślił jednak, że niezależnie od wyniku wyborów parlamentarnych Andrzej Duda już jest prezydentem i gospodarzem Pałacu Prezydenckiego. Odbędzie się tradycyjnie manifestacja, która od katedry podejdzie pod pałac, gdzie powita ją prawowity lokator, który wyjdzie do tego tłumu – przewiduje Wołek.

Gdyby PiS chciał uczynić katastrofę smoleńską jednym z głównych tematów kampanii, jej ostatniej fazy, toby znaczyło, że Jarosław Kaczyński nie chce jednak rządzić uznał jednak Jacek Żakowski.

– Ale może on doszedł do wniosku, że Beata Szydło jest bardzo fajną osobą, ale żeby jej powierzać formowanie rządu, to jednak przesada? Ale może będzie tak, jak z Marcinkiewiczem, który jednak szukał niezależności. Jeśli Szydło zacznie robić to samo – a jest zbratana z prezydentem – to ktoś ją ściągnie. I to będzie kłopot dla PiS. Może lepiej nie ryzykować i od razu wziąć ten urząd przekonywał Żakowski.

Z publicystą POLITYKI nie zgodził się jednak Tomasz Wołek. Sądzę, że kiedy Jarosław Kaczyński zapowiada oddalenie Polski od Europy, które jest niezmiernie groźne, to być może nie będzie chciał brać na swoje barki odium tego, kto występuje w pierwszej linii i zbiera ciosy. Sądzę, że on będzie rządził z tylnego siedzenia.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną