W poniedziałkowym postanowieniu Trybunał Konstytucyjny umorzył postępowanie w sprawie zbadania dziesięciu sejmowych uchwał: pięciu z 25 listopada oraz pięciu z 2 grudnia 2015 r. Pierwsza grupa uchwał „stwierdzała brak mocy prawnej” uchwał Sejmu poprzedniej kadencji o wyborze pięciu sędziów Trybunału z października 2015 r. (tzw. sędziowie październikowi). Druga grupa to uchwały o wyborze pięciu „zamienników” sędziów wybranych w październiku (tzw. sędziowie grudniowi). Za tym rozstrzygnięciem opowiedziało się siedmiu z dziesięciu orzekających sędziów Trybunału, a zdania odrębne złożyli sędziowie Marek Zubik, Andrzej Wróbel oraz prezes Trybunału Andrzej Rzepliński.
Orzeczenie rozstrzyga ważny problem prawny dopuszczalności badania przez Trybunał uchwał sejmowych o wyborze danej osoby na stanowisko ustrojowe. W ocenie większości sędziów Trybunał nie ma takiego prawa, bo uchwały zapadły w sprawach indywidualnych i nie miały charakteru „aktu normatywnego”, a tylko takie akty mogą podlegać badaniu przez Trybunał. Trójka sędziów, która nie zgodziła się z orzeczeniem, argumentowała, że uchwały mają jedynie pozornie charakter indywidualny; w rzeczywistości są wyrazem przypisania sobie przez Sejm nowej kompetencji do „unieważniania” swoich wcześniejszych uchwał w sprawie wyboru na stanowiska ustrojowe i tym samym mają charakter generalny, a nie indywidualny.
Jakkolwiek postanowienie rozstrzyga ciekawe zagadnienie prawne, nie ma ono jednak (poza politycznym) większego praktycznego znaczenia. Postanowienie to nie wpływa w szczególności na skutki prawne poprzednich wyroków Trybunału z 3 i 9 grudnia: prezydent Andrzej Duda dalej ma obowiązek przyjąć ślubowanie od trójki „październikowych” sędziów, a na ich miejsce do orzekania nie mogą zostać dopuszczeni sędziowie „grudniowi”.
Jedynym praktycznym skutkiem poniedziałkowego orzeczenia może być dopuszczenie przez Andrzeja Rzeplińskiego do orzekania dwójki sędziów „grudniowych”, ponieważ, zgodnie z orzeczeniami Trybunału z 3 i 9 grudnia, wakaty po sędziach, na których miejsce zostali oni wybrani, mógł uzupełnić Sejm nowej kadencji. Dopuszczenie tych sędziów do orzekania nastąpiłoby zapewne również wtedy, gdyby Trybunał zbadał jednak konstytucyjność uchwał Sejmu: w takim przypadku Trybunał orzekłby najprawdopodobniej, że uchwały o wyborze na sędziego Julii Przyłębskiej i Piotra Pszczółkowskiego były zgodne z konstytucją. Możliwe zatem, że w kolejnej sprawie przed Trybunałem będzie już orzekać dwunastu sędziów zamiast dziesięciu.
Poniedziałkowe postanowienie „petryfikuje” ponadto niepewny stan prawny trzech sędziów wybranych w grudniu: Lecha Morawskiego, Henryka Ciocha i Mariusza Muszyńskiego. Skoro Trybunał nie zbada konstytucyjności uchwał o wyborze tej trójki, w teorii są oni sędziami Trybunału, ale w Trybunale nie ma wakatów, które mogliby objąć.
Kolejne miejsca w Trybunale „zwolnią się” dopiero 27 kwietnia 2016 r. (koniec kadencji sędziego Mirosława Granata), a potem: 19 grudnia 2016 r. i 26 czerwca 2017 r. – upłyną wtedy kadencje odpowiednio prezesa Rzeplińskiego i wiceprezesa Stanisława Biernata. Prawdopodobne więc, że ostatni z sędziów „grudniowych” zacznie orzekać dopiero za półtora roku.
Pospieszne wydają się też głosy o sporze politycznym wewnątrz Trybunału i rosnącej opozycji przeciwko prezesowi Rzeplińskiemu. Unaoczniony w poniedziałek spór pomiędzy sędziami o dopuszczalność badania przez Trybunał sejmowych uchwał należy traktować jak prawno-dogmatyczną dyskusję na temat ustrojowych kompetencji Trybunału, a nie jak polityczny podział wewnątrz Trybunału. Poniedziałkowa rozbieżność zdań pomiędzy sędziami nie zmienia zasadniczych konkluzji wyrażonych we wcześniejszych wyrokach Trybunału: prezydent dalej ma obowiązek jak najszybszego przyjęcia ślubowania od trójki sędziów wybranych przez poprzedni Sejm.