Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gen. Kiszczak wiecznie żywy

Czy żona po Czesławie Kiszczaku chciała sprzedać IPN dokumenty?

Materiały zabezpieczone w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku trafiły do siedziby IPN Materiały zabezpieczone w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku trafiły do siedziby IPN Adrian Grycuk / Wikipedia
Wdowa po szefie służb specjalnych i kluczowym polityku ostatniej dekady PRL rozpętała burzę. Tyle że zapewne w szklance wody.

Po pierwsze, pomińmy może ocenę kondycji Pani Generałowej. Cóż bowiem można powiedzieć o osobie, która próbuje handlować (i to z IPN) nadzwyczaj ponoć wrażliwymi dokumentami pieczołowicie wcześniej (ponoć) ukrywanymi przez jej męża.

Po drugie, ujawnione jak dotąd przez IPN informacje na temat owego archiwum (konkretnie: jednej notatki) mają najwyżej przyczynkarski charakter. Żadną przecież sensacją nie jest, że Lech Wałęsa na początku lat 70. ubiegłego wieku miewał styczność z oficerami SB – podobnie zresztą jak wielu innych spośród tych obywateli, którzy znaleźli się na celowniku służb.

Co najważniejsze, cała jego późniejsza aktywność dowodzi, że kontakty te były tylko grą z bezpieką (znowu: próbowało ją prowadzić wielu innych namierzanych opozycjonistów) bądź też że umiał się z tych kontaktów wywikłać. Dość przypomnieć zwłaszcza niezłomną postawę przywódcy „Solidarności” w okresie internowania, a potem polityczny zmysł, który doprowadził do pokojowego oddania władzy przez reżim (w tym gen. Kiszczaka) w 1989 r. Mówiąc krótko: to m.in. dzięki Lechowi Wałęsie Polska i Polacy odzyskali wolność. Tej zasługi nie odbierze mu nic i nikt.

Otóż, po trzecie, przy okazji tej sprawy kolejny raz pojawia się ów „nikt”. Ot choćby taki Mariusz Błaszczak (obecnie minister spraw wewnętrznych), który wykorzystuje ją – przesądzając z góry i to, że dokumenty przedstawione przez Panią Generałową są prawdziwe, i agenturalność Wałęsy – do rytualnego ataku na ideę „grubej kreski”, elity winne rzekomego niedokończenia rewolucji „Solidarności” (w tym nieprzeprowadzenia lustracji) oraz III RP jako takiej. By już nie mówić o wymysłach Sławomira Cenckiewicza (obecnie szefa archiwów wojskowych), dotyczących wpływu przeszłości Wałęsy (wedle Cenckiewicza i jego wyznawców: haniebnej) na kierunek polskich reform po 1989 r.

Tym bardziej godna uznania jest wstrzemięźliwość władz i prokuratorów samego IPN przed ferowaniem wyroków (a nawet udzielaniem już teraz zbyt wielu informacji mediom) przed dogłębnym przeanalizowaniem przejętej dokumentacji.

A już na marginesie: sugestie, że gen. Kiszczak, jako wytrawny oficer służb, „zabezpieczył” sobie kapitał bezpieczeństwa w postaci ważnych dokumentów z czasów swojej władzy, krążyły od dawna. Symbolicznym niemal miejscem ich ukrycia miała być jego mazurska działka.

Pytanie brzmi: czy organa nowego państwa nie powinny były próbować zweryfikować takich plotek? Chodziło wszak być może o akta wagi państwowej (mogły dotyczyć przecież także relacji z sąsiadami itp.), a owa działka Kiszczaka, nawet w najszerszym rozumieniu, nie była zbyt duża.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną