Kraj

W górę smyczki

Spisane będą czyny i rozmowy – pisał kiedyś Czesław Miłosz.

Postawę tę kontynuuje Adam Zagajewski: „Powiem patetycznie, ale w świecie społecznym pewne rzeczy muszą być nazwane po imieniu, żeby nie zatonęły w brudnej kałuży półprzyzwolenia. Mówimy, że nam się to nie podoba. Nie możemy dużo więcej zrobić”.

Uwagę moją zwróciła niewielka notatka w „Rzeczpospolitej” o dobrej zmianie w Filharmonii Narodowej: „Pracownicy filharmonii przepraszają Glińskiego”. Gazeta poznała list, który artyści Filharmonii Narodowej wysłali do prof. Piotra Glińskiego. Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego 12 marca został wybuczany podczas festiwalu beethovenowskiego. „Artyści wyrażają dezaprobatę i niesmak wobec »skandalicznego zachowania« części publiczności. (…) »To, co się wydarzyło jest niestety smutnym świadectwem braku wrażliwości i podstaw dobrego wychowania. Mamy nadzieję, że to przykre wydarzenie miało miejsce tylko raz i więcej nie będzie dochodziło do takiej sytuacji«”. Pod listem – czytamy w informacji Jacka Nizinkiewicza – podpisało się ponad 80 muzyków, którzy (uwaga! – D.P.) „proszą o niepublikowanie ich nazwisk, ponieważ nie chcieliby, żeby list pociągnął za sobą nieprzyjemne konsekwencje zawodowe”.

Przeprosiny to ładny gest i długo oczekiwana dobra zmiana. Wszak kiedy na Cmentarzu Powązkowskim buczano na Bartoszewskiego, Tuska, Komorowskiego, Hannę Gronkiewicz-Waltz, pies z kulawą nogą nie przeprosił za naruszenie powagi cmentarza. Ba, czołowy polityk PiS powiedział, że widocznie takie są nastroje społeczeństwa.

Można więc mówić o dobrej zmianie, ponieważ pracownicy filharmonii jednak przepraszają.

Polityka 18.2016 (3057) z dnia 26.04.2016; Felietony; s. 110
Reklama