Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

TVN zrywa współpracę z mistrzem Polski. W tle skandal z kibolami

Kuba Atys / Agencja Gazeta
Na zerwanie przez TVN współpracy z Legią klub odpowiedział zerwaniem ze stacją.

Przez chwilę wydawało się, że na rozwinięty na zajmowanej przez ultrasów trybunie transparent („KOD, Nowoczesna, GW, Lis, Olejnik i inne ladacznice – dla was nie będzie gwizdów, będą szubienice!”) Legia zareagowała jak trzeba. Jeden z jej trzech właścicieli, Dariusz Mioduski, komentując na gorąco sprawę, powiedział to, co na jego miejscu zrobiłby każdy przyzwoity i racjonalnie myślący człowiek: że to skandal, że stadion nie jest miejscem do demonstrowania poglądów politycznych, a zwłaszcza do siania nienawiści, i że Legia postara się pomóc w ustaleniu sprawców.

Nie minęło kilkanaście dni i w reakcji na zerwanie przez TVN współpracy z Legią (m.in. przy emisji serialu „(L)egenda”, powstałego w związku z przypadającym na ten rok stuleciem klubu), w odpowiedzi m.in. na groźby wobec Moniki Olejnik, władze klubu poinformowały, że to one zrywają z TVN na własnych warunkach. Dlaczego? Bo czują się do żywego ugodzone tym, że TVN rzekomo uczestniczy w informacyjnej manipulacji oraz rozpowszechnia spekulacje godzące w Legię.

Oświadczenie jest suche i napisane w języku jedynie zbliżonym do polskiego, więc za bardzo nie wiadomo, o jakie konkretnie spekulacje oraz manipulacje klubowi chodzi. Być może twórcy oświadczenia (niepodpisani z imienia i nazwiska) uznali, że zastosowane przez TVN retorsje są zupełnie nie na miejscu, ponieważ czym innym są biznesowe relacje (dzięki którym powstał serial), a czym innym twórcza aktywność „Żylety”, nad którą władze klubu zupełnie nie panują. Nie można więc karać ich za to, co „Żyleta” myśli, skanduje, a nawet wyraża wołami napisanymi hasłami na prześcieradłach.

Dariusz Mioduski jasno dał wyraz temu, co o skandalu myśli, ale nie wiadomo, czy jest to wśród prominentów Legii jednolite stanowisko. Ostatnie oświadczenie klubu rozcieńcza wrażenie twardego potępienia incydentu. Logika podpowiada, że nie zrobił tego pierwszy lepszy kibic zionący nienawiścią wobec swoich politycznych i medialnych antybohaterów. Demonstrację zapewne klepnęła wierchuszka legijnych ultrasów, których prezes klubu Bogusław Leśnodorski nie tylko toleruje, ale też wychwala za wkład w niepowtarzalny klimat, jaki zapewniają na stadionie.

Być może, skoro TVN już i tak współpracę wypowiedział, władze Legii próbowały ugrać na stratach również coś dla siebie? Uderzając w TVN przynajmniej zyskały w oczach ultrasów. Co już zresztą widać po komentarzach pod oświadczeniem na oficjalnej stronie klubu.

Jest to o tyle łatwe, że TVN źle się ultrasom kojarzy. Jeszcze do niedawna należał do poprzedniego właściciela Legii, ITI, wojującego z radykałami. Skończyło się to buntem wszystkich kiboli (a kto się nie buntuje z własnej woli, zostanie do tego przymuszony), czego prezes chce za wszelką cenę uniknąć. Pewnie po tym skandalu jakiś czas znów będzie cicho, a potem po raz kolejny, wobec nieporadności ochrony na Legii, pojawią się jakieś szubienice. A może to wcale nie nieporadność, tylko przymykanie oka, nakazane z samej góry?

PS. Już po opublikowaniu komentarza ukazała się informacja, że Ekstraklasa SA nałożyła na Legię karę w wysokości 20 tysięcy złotych. Jej niski wymiar uzasadniono tym, że klub wskazał sprawców incydentu i nałożył na nich zakazy stadionowe. W tej sytuacji pointa komentarza jest nie na miejscu.

Na oficjalnej stronie Legii nie było jednak o tych bezkompromisowych działaniach żadnej wzmianki. Widocznie klub woli robić porządki na Żylecie po cichu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną