Kraj

Nawoływanie do polsko-ukraińskiego pojednania wymaga odwagi. Zatem: odwagi!

ruskpp / PantherMedia
Im bliżej do kolejnej rocznicy Zbrodni Wołyńskiej, tym gorzej.

Ukraińcy w Przemyślu oddający hołd Strzelcom Siczowym, sojusznikom Polski w wojnie z bolszewikami, zostali zaatakowani przez Młodzież Wszechpolską, a poseł Kukiz zapowiada złożenie w Sejmie ustawy zakazującej propagowanie banderyzmu (ciekaw jestem, jak poseł zdefiniuje banderyzm, mogę polecić kilka książek o historii Ukrainy i Europy). Czy Sejm ma przyjąć uchwałę zakazującą wypowiadanie nazwiska Bandera i używania jego wizerunku?

W Sejmie już są projekty uchwał potępiających ludobójstwo na Wołyniu i ustalające zbiorową odpowiedzialność Ukrainy i Ukraińców za tę zbrodnię. Jeśli uważamy, że Ukraina odpowiada prawnie, moralnie i politycznie za Zbrodnię Wołyńską, to co stoi na przeszkodzie, by władze RP i Organizacje Kresowe skierowały stosowny wniosek do Trybunału w Hadze i domagały się od władz Ukrainy osądzenia winnych zbrodni ludobójstwa i odszkodowania materialnego dla rodzin ofiar?

Ludobójstwo jest kategorią prawną, trudno, by o jej zastosowaniu decydowali politycy, a nie kompetentny, niezawisły sąd. Portale internetowe, w duchu nauki pewnego księdza i politycznego skandalisty, pełne są rasistowskich wpisów. To interesujące, że poglądy księdza Isakowicza-Zalewskiego na temat Ukrainy są w narodzie popularniejsze od diagnoz i próśb Jana Pawła II.

Politycy PiS mówią prasie, że nadszedł czas, by naszymi ukraińskimi partnerami „pozytywnie wstrząsnąć”, gdyż się rozzuchwalili i na zbyt wiele sobie pozwalają. Atakowany jest episkopat nawołujący, po raz kolejny, do polsko-ukraińskiego pojednania.

To nie tylko upadek dobrych obyczajów, to polityczna i moralna katastrofa. Dziwi mnie bierność władz RP. Premier Cameron błyskawicznie zareagował w brytyjskim parlamencie na obrażanie Polaków w Londynie. Przemyski incydent, nie pierwszy w tym roku, nie został zauważony przez panią premier.

Nie wygląda to dobrze, zwłaszcza na tle narastającej w Polsce fali niechęci do obcych. Czy na zdecydowaną reakcję władz trzeba czekać do bardziej drastycznych zdarzeń? Czy zadaniem władz nie jest obrona praw i bezpieczeństwa obywateli, wszystkich obywateli?

W Berlinie podczas obchodów 25. rocznicy podpisania polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie prezydent Andrzej Duda powiedział: „Traktat nie jest wyłącznie dorobkiem polityków, ale ma korzenie w woli zbliżenia między Polakami i Niemcami, pomimo straszliwych okrucieństw i krzywd, do jakich doszło podczas II wojny światowej. (…) Ogrom tego, co trzeba było przełamać, nie ma precedensu w historii. Jestem dumny jako prezydent RP, że mój naród podążył drogą pojednania z narodem niemieckim. To nasz wielki, wspólny dorobek i przykład, nie tylko dla Europy, ale i dla świata”.

Jeśli udało nam się z Niemcami, winnymi bezprecedensowych zbrodni, to dlaczego nie możemy pojednać się z Ukraińcami?

Prezydent przypomniał też o sprawczej roli listu „biskupów polskich do biskupów niemieckich”, zawierającego historyczne w tym kontekście zdanie: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Czy w świetle tego niezmiernie istotnego doświadczenia w historii Polski, politycznej inicjatywy podjętej w imię najlepiej pojętego interesu narodowego Polaków, nie możemy oczekiwać od Prezydenta RP skierowania tych słów do Ukraińców i Ukrainy? Pojednanie polsko-ukraińskie jest dzisiaj priorytetem na liście naszych narodowych interesów.

Jakie mogą być skutki tego odważnego kroku? Pierwszy to refleksja polityczna po drugiej stronie Bugu, w Kijowie, Lwowie i Równem, drugi – radykalna zmiana temperatury i tonacji sporu o historię, który będzie trwał jeszcze długo, łatwiej będzie jednak dochodzić prawdy, porządkować mogiły zamordowanych, czcić ich pamięć.

Bardzo dobry jest pomysł powołania wspólnego Instytutu Historycznego. Liczę też na refleksję po stronie radykalnych organizacji w Polsce i na Ukrainie, których polityczny kapitał będzie malał z czasem. Wytrącamy też broń rosyjskiej polityce i propagandzie niezmiennie zainteresowanej w eskalacji polsko-ukraińskiego konfliktu.

Deklaracja polskiego prezydenta może zdecydowanie przyspieszyć proces polsko-ukraińskiego pojednania, otworzyć przed nim zamknięte do tej pory obszary wspólnego, polsko-ukraińskiego działania. Prezydent może liczyć na wsparcie ze strony wielu środowisk politycznych i społecznych w Polsce i Ukrainie.

Zapewne spotka się z krytyką niektórych środowisk kresowych, ale dyskusja z nimi, realizacja ich postulatów dotyczących uczczenia pamięci ofiar zbrodni, jest i tak sprawą niecierpiącą zwłoki. Czas już chyba najwyższy, byśmy spróbowali w Polsce zbudować konsens w sprawie pojednania z Ukraińcami, by nikt z zewnątrz nie mógł wykorzystywać wewnętrznych różnic dla własnych celów.

Polityka to sztuka rozwiązywania problemów, dlatego u polityków cenimy odwagę sąsiadującą z roztropnością. Decyzje w sprawie polsko-ukraińskiego pojednania wymagają odwagi. Zatem: odwagi Panie i Panowie!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną