Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Rzucanie telewizorem

Prawicowa szarpanina o publiczne media

Gdy okazało się, że Kurski ma poparcie Kaczyńskiego, uchwała o zmianie prezesa telewizji natychmiast została unieważniona. Gdy okazało się, że Kurski ma poparcie Kaczyńskiego, uchwała o zmianie prezesa telewizji natychmiast została unieważniona. EAST NEWS
Publiczna awantura, która wybuchła w mediach prawicowych w związku z próbą odwołania Jacka Kurskiego z TVP przez Radę Mediów Narodowych, ujawniła wojnę o łupy toczącą się w zwycięskim obozie władzy.
Pretensje do Kurskiego dotyczą tego, że kluczowe stanowiska obsadził niewłaściwymi ludźmi.Jacek Domiński/Reporter Pretensje do Kurskiego dotyczą tego, że kluczowe stanowiska obsadził niewłaściwymi ludźmi.

Zaczęło się 3 sierpnia 2016 r., gdy Rada Mediów Narodowych zebrała się po raz pierwszy. Rada, czyli kadłubek, zrodzony z wielkich zapowiedzi budowy mediów narodowych, ze społecznymi radami programowymi itp.; ciało całkowicie polityczne, z przewagą PiS. Pierwszą decyzją Rady była próba odwołania Jacka Kurskiego, który nominację dostał od samego prezesa. Z wnioskiem wyszła Joanna Lichocka, posłanka PiS, wcześniej związana z „Gazetą Polską”, poparli ją przewodniczący rady Krzysztof Czabański i była szefowa KRRiT Elżbieta Kruk – wszyscy z PiS.

Decyzję rady skomentował zaraz na portalu wPolityce Michał Karnowski – że oto Krzysztof Czabański, szef Rady Mediów Narodowych, i medialna grupa Tomasza Sakiewicza, właściciela „Gazety Polskiej”, próbują wymóc na Jarosławie Kaczyńskim dogodny dla siebie podział wpływów. A kiedy to się nie udaje, podejmują próbę działania za pomocą faktów dokonanych i medialnej nagonki. Co służyć ma to przejęciu pełni władzy nad mediami, za plecami Jarosława Kaczyńskiego, a „spełnienie żądania usunięcia Jacka Kurskiego będzie dla nich sygnałem, że już można żądać więcej, można się »urywać«, bo lider PiS nie jest tak silny, jak do tej pory”.

Karnowski, czyli pieniądze

„Gazeta Polska” odpowiedziała natychmiast, na portalu niezależna.pl należącym do grupy medialnej Sakiewicza, piórem swojego publicysty Jerzego Targalskiego, eksczłonka zarządu Polskiego Radia. Że pisanina Karnowskiego to tylko krzyk o pomoc w stronę Jarosława Kaczyńskiego, a chodzi o pieniądze, które to Karnowski, dzięki Kurskiemu, chce wysysać z telewizji. Że telewizja ze swoim systemem producenckim jest przepompownią pieniędzy do spółek prywatnych, do znajomych królika, a nawet pracowników telewizji – którą przecież miała nie być. Że to system dojenia państwa, okradania i systematycznego niszczenia telewizji od strony finansowej – i to są faktyczne przyczyny konfliktu Jacka Kurskiego z Radą. I rzucił w przestrzeń publiczną pytanie – czy Karnowski mógłby wyjaśnić, w jakim celu i przez kogo została powołana spółka Syssitia, firma producencka? Czy nie chodzi o plany produkowania przez nią filmów i audycji dla telewizji kierowanej przez Jacka Kurskiego?

Spółka Syssitia (z greki – „wspólny posiłek wojowników”) została zarejestrowana w grudniu 2015 r. w Gdyni. Pod tym samym adresem, gdzie mieści się siedziba Fratrii, spółki wywodzącej się z systemu SKOK, a konkretnie z Apelli (wcześniej Media SKOK). Przypomnijmy, to z kolei spółka reklamowa SKOK, na którą instytucje te musiały się składać. Według sprawozdań z Kas wypływały kwoty rzędu 17–19 mln zł rocznie. Część tego szła na reklamy do „Gazety Polskiej”, ale to się skończyło, gdy Apella jesienią 2012 r. weszła do właśnie tworzonej spółki Fratria, jako wydawcy nowego tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce. W maju 2015 r. nastąpiły istotne zmiany właścicielskie we Fratrii. Michał Karnowski został wykreślony z listy udziałowców, a jego miejsce – z udziałami o wysokości 2,8 mln zł – zajął osobiście senator Grzegorz Bierecki, a konkretnie prywatna spółka Spółdzielczy Instytut Naukowy G. Bierecki Spółka Jawna (udziałowcami w niej są jeszcze brat Grzegorza Jarosław Bierecki i Adam Jedliński). I podwyższono kapitał z 1,2 mln do 4 mln zł.

Syssitia, o której mówił Targalski, to spółka-córka Fratrii z zapisaną działalnością producencką. Jej kapitał zakładowy wynosi 225 tys. zł, z tym że gotówką wniesiony został w wysokości zaledwie 25 tys. zł. Reszta – 200 tys. – to aport w postaci praw autorskich do znaku towarowego „wSieci” (wycenionego przez biegłego rewidenta na kwotę 16 mln 600 tys. zł – wynika z aktu notarialnego utworzenia spółki). W radzie nadzorczej rzeczywiście zasiada Michał Karnowski – obok senatora Biereckiego. Nie widać, aby spółka rozpoczęła działalność, a i zaraz pojawiło się dementi ze strony TVP, że żadne umowy z Syssitą nie zostały dotąd zawarte. Co nie znaczy, że nie są planowane, bowiem Kurski właśnie zaproponował przeniesienie do TVP Info z Republiki programu „Floriańska 3”, robionego przez Karnowskiego i opartego na godzinnej dyskusji dziennikarzy prawicowych.

Na całe imperium medialne Karnowskiego/Biereckiego składa się więc tygodnik „wSieci” kojarzony ze SKOK, sprzedający ok. 80 tys. egzemplarzy, współpracujące z pismem portale wPolityce, wNas, wGospodarce, wSumie, stefczykinfo. Do tego „Gazeta Bankowa”, miesięcznik „Fronda”, „Tygodnik Podlaski” wydawany w Białej Podlaskiej – kupiony przez spółkę Apella, gdy z tego rejonu Grzegorz Bierecki musiał startować na senatora w 2011 r.

Nakład skoczył do 40 tys. egzemplarzy (przy 60 tys. mieszkańców Białej), gazeta rozdawana była bezpłatnie. W ostatnich wyborach samorządowych wsparła z powodzeniem kandydata na prezydenta Białej Podlaskiej Dariusza Stefaniuka, byłego asystenta Biereckiego. Podobnie, przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi Fratria wypuściła tabloid „ABC”, z nakładem aż 500 tys. egzemplarzy, który wspierał PiS, i zamknęła go po wyborach.

W całym tym imperium, wybudowanym w zasadzie przez Biereckiego, miejsce zatrudnienia znajdowało wielu „niepokornych” dziennikarzy, a w jego spółkach także rodzin polityków, jak np. żona Zbigniewa Ziobry.

Sakiewicz, czyli wyznawcy

Karnowski znów odpowiedział. Tym razem całą listą nazwisk ludzi związanych z mediami prawicowymi, których Kurski wziął do telewizji: Marcin Wolski – jeden z najważniejszych autorów „Gazety Polskiej”, który został niedawno szefem TVP 2; Michał Rachoń, do niedawna główna twarz Telewizji Republika, jest dziś gospodarzem najważniejszego pasma w TVP Info; Anita Gargas ze środowiska „Gazety Polskiej”, która przygotowuje się do uruchomienia programu śledczego w TVP. Jacek Sobala, do niedawna szef segmentu wideo „Gazety Polskiej”, który kieruje Warszawskim Ośrodkiem Telewizji TVP. I jeszcze Cezary Gmyz z Republiki, który podjął się zadania oprowadzenia widzów po zakamarkach Wisły, oraz sam Jerzy Targalski, który komentuje w TVP wydarzenia chyba każdego dnia. I tak dalej. Dorzucił, że zapewne Sakiewicz chciałby większego wpływu na obsadę telewizji, na pewno chciałby polepszyć bilanse spółki Rejtan…

Wywołany Rejtan to z kolei spółka wydawnicza teścia Sakiewicza (którą właściciel „Gazety Polskiej” zakładał, ale z niej odszedł). O Rejtanie zrobiło się głośno w związku z zarzutami, że zarabia na katastrofie smoleńskiej, wydając m.in. jeden za drugim raporty Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154 M z 10 kwietnia 2010 r. pod kierunkiem Antoniego Macierewicza (w księgarniach w cenie 65 zł). Sam Sakiewicz twierdzi, że nigdy nie wziął z tego ani grosza.

Imperium medialne kojarzone z Sakiewiczem składa się z „Gazety Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie”, miesięcznika „Niezależna Gazeta Polska”, z którego sprzedaży utrzymuje się portal niezależna.pl. W 2012 r. dołączyła Telewizja Republika, zarządzana przez Niezależną Telewizję Spółka Akcyjna, w której wiceprezesem jest Sakiewicz, a w radzie nadzorczej m.in. Anita Gargas, Cezary Gmyz czy Rafał Ziemkiewicz. Do niedawna większość czasu antenowego zajmowały telezakupy. Telewizja transmitowana jest przez sieci kablowe i w internecie.

Filarem jest „Gazeta Polska”, którą w 2005 r. objął Sakiewicz – ze średnią sprzedażą 20 tys. egzemplarzy, ale o bardzo dużym znaczeniu społeczno-politycznym, ostra, wyraźnie zaangażowana w PiS, zbudowała wokół siebie liczne środowiska poprzez sieć tzw. Klubów Gazety Polskiej. Właśnie ludziom z „Gazety” – imiennie Sakiewiczowi i Gargas – dziękował Kaczyński po wyborach.

Był czas, że dziennikarze „Gazety Polskiej” dostawali pensje z dużym opóźnieniem. Teraz, pod nową władzą, do filaru imperium szerokim nurtem płyną reklamy i sponsoring ze spółek Skarbu Państwa. Dotyczy to wszystkich mediów prawicowych. Według danych cennikowych Kantar Media w pierwszym kwartale 2016 r. największy wzrost wpływów z reklam – o prawie 330 proc. – zanotowała właśnie „Gazeta Polska”. Jednak w praktyce pieniądze mogą ich rozczarowywać. Nowe przychody „Gazety” w I kwartale 2016 r. to nieco ponad 2 mln, podczas gdy „wSieci” – mimo że przychody z reklam wzrosły „zaledwie” o 53 proc. – zarabia pięć razy więcej, bo prawie 9,5 mln zł. To pokazuje skale finansowe tych dwóch prawicowych koncernów medialnych.

Sam Sakiewicz, jako redaktor naczelny „Gazety Polskiej” pobiera jedynie pensję – 5 tys. zł – tak przynajmniej wynika ze sprawozdań. Na swoim blogu pisał: „Czasem zaglądam do listów z banku, informujących o debecie na moim koncie, patrzę na ponaglenia zapłaty rachunków i kredytów i zastanawiam się, czy było warto? Muszę się przyznać, że warto. Ja się rzeczywiście dorobiłem. Nieznani mi ludzie podchodzą do mnie na ulicy i dziękują za »Gazetę Polską« i za wszystko, co robimy – to niemal codzienna scena. Jest jednak jeszcze coś cenniejszego, najcenniejszego. Mam poczucie, że w chwili próby nie zawiodłem, że kiedy inni kalkulowali, ja mówiłem i pisałem prawdę. Często towarzyszyła mi jedynie grupka najwierniejszych współpracowników. Poszli ze mną na niepewny los i powoli widać, że mieli rację. Wprawdzie nikt z nich się nie dorobił (…), możemy jednak sobie śmiało spojrzeć w oczy”.

Według naszych rozmówców właśnie o tych ludzi – między innymi – toczy się dziś gra

.

O co ta walka

Otóż Jacek Kurski, od kiedy został szefem telewizji, wyłuskuje pojedynczych dziennikarzy prawicowych – zwykle właśnie ze środowiska „Gazety Polskiej” – oferując im większe pieniądze. A to nie to samo co wziąć do telewizji grupę reprezentowaną przez Sakiewicza czy Czabańskiego – co pozwoliłoby im tworzyć własne strefy wpływów, ustawiać swoich ludzi, zaskarbić sobie tym samym ich wdzięczność i wsparcie w przyszłości – Tymczasem w planach była sprzedaż całych bloków programowych, wchodzenie z własnym zespołem do projektów, również produkcja – przyznają rozmówcy. Związani ze środowiskiem „Gazety Polskiej” wręcz zarzucają Kurskiemu demolowanie telewizji Republika. Pomstują, że zobowiązał się wobec Sakiewicza nie werbować ludzi z tej stacji bez jego wiedzy, a zabiera, „rzecz jasna nie oferując im stanowisk decyzyjnych, za to dobrze płatne”.

Choć nie są to kokosy, zawsze o kilka tysięcy więcej niż dotąd, plus prestiż telewizji publicznej. – To świadome i celowe działanie Kurskiego, uzgodnione zresztą z Kaczyńskim – mówi nasz rozmówca, blisko tych wydarzeń. – Chodzi o to, żeby każdy dostał po troszeczku, ale żeby nikt na tym nie wyrósł. Kurski mówi, że „musi pogodzić różne wrażliwości w PiS” – tłumaczy.

Według niego szef TVP ma za zadanie zbudowanie telewizji, którą wygra się następne wybory. Kurski wie, że jak będzie w tym skuteczny, to partia da mu kolejną szansę, dostanie nowe zadania.

A co do firm producenckich, które, dla dobra telewizji, miał z niej wyrugować prezes Kurski – problem jest rzeczywisty, nawet NIK, w kontroli przeprowadzonej w 2015 r., zwracał uwagę na eksploatowanie przez nie telewizji. Rządy Platformy instytucji się nie przysłużyły – jeszcze dekadę temu pieniądze, spływające z telewizji publicznej do producentów, szacowano na ok. 500 mln zł rocznie, w latach 2011–14 TVP wydała już 2,8 mld zł, z czego 0,8 mld przeznaczono na opłacenie produkcji zewnętrznej. Dekadę temu telewizję obsługiwało kilkadziesiąt firm, z których cztery największe – zabierały z tortu po 6–7 proc. dochodu. W latach 2011–14, jak wynika z raportu NIK, trzy największe firmy zbierały kilkadziesiąt procent (a jedna, produkująca dla TVP2, aż 80 proc. budżetu produkcyjnego tej stacji).

Za Jacka Kurskiego kontrakty na produkcję zewnętrzną jednak nie zniknęły. Miały być konkursy na konkretne pasma, producenci zewnętrzni mieli być zapraszani do współpracy przy pomysłach telewizji – tymczasem o konkursach nie słychać, a jedynie nowe, wchodzące do ramówki programy obsługują inni producenci.

W dodatku to producenci niekoniecznie po myśli prawej strony. Nie słychać, aby np. flagowy program TVP „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego przestał być produkowany przez zewnętrzną firmę producencką Picaresque Macieja Pawlickiego (również producenta filmu „Smoleńsk”). Ale na główną firmę obsługującą telewizję wyrasta aktualnie własność Marcina Perzyny, niegdyś dyrektora ds. projektów specjalnych i impresariatu Telewizji Polsat. Był odpowiedzialny za wprowadzenie takich formatów, jak „Must be the music. Tylko Muzyka”, „Got to Dance. Tylko taniec” oraz „Top Chef”. Realizował m.in. festiwal TopTrendy, Top of the Top oraz imprezy sylwestrowe w Krakowie, Warszawie i Gdyni. Założył własną firmę Festival Group. Już zrobił dla Kurskiego Opole, ma swoje miejsce w jesiennej ramówce.

Pretensje do Kurskiego dotyczą też tego, że kluczowe stanowiska obsadził niewłaściwymi ludźmi, bo np. z TVN, jak Kuba Sufin, i Polsatu, jak Grzegorz Adamczyk. „Swoi” zarzucają mu hołubienie ludzi starych układów TVP, jak Wojciecha Hoflika, który 9 kwietnia 2010 r. zdjął z anteny program Sakiewicza, jego wspieranie się na „ludziach ze środowiska Giertycha”, w końcu, że dziennikarze Karnowskich „praktycznie nie wychodzą z telewizji”.

3 sierpnia 2016 r., gdy Rada Mediów Narodowych próbowała odwołać Kurskiego, Jarosław Kaczyński był już formalnie na urlopie, miał jechać na wypoczynek do górali pod Nowy Sącz, tam gdzie wcześniej spotkał się z Viktorem Orbánem. Odłożył jednak wyjazd, by wezwać na dywanik pomysłodawców odwołania.

Gdy okazało się, że Kurski ma jego poparcie, uchwała o zmianie prezesa telewizji natychmiast została unieważniona. Jeszcze tego samego wieczoru Elżbieta Kruk zadzwoniła do Kurskiego, przepraszając i twierdząc, że została „wkręcona”. Plan upadł, choć ujawnił grubą linię podziału: Karnowski, Fratria i senator Bierecki kontra drugi obóz: Sakiewicza i „Gazety Polskiej”, dotąd faworyzowany przez Kaczyńskiego, ale przegrywający finansowo. Gra dopiero się zaczyna.

Violetta Krasnowska, współpraca: Ryszarda Socha

Polityka 34.2016 (3073) z dnia 16.08.2016; Temat tygodnia; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Rzucanie telewizorem"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną