Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Macierewicz tworzy alternatywną armię. Do walki z opozycją?

Łukasz Głowala
WOT mają podlegać tylko ministrowi obrony. Nie będą dodatkowym rodzajem sił zbrojnych, a równoległą armią, mającą zwalczać też „niemilitarne zagrożenia wewnątrz kraju”.

Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało w piątek po południu długo wyczekiwany projekt zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony RP, wprowadzający przepisy o nowo tworzonych wojskach obrony terytorialnej. To oczko w głowie ministra Antoniego Macierewicza, z którym wiąże on plan wzmocnienia zdolności obronnych Polski i zagospodarowania potencjału tzw. organizacji proobronnych.

Planowane zmiany idą dalej niż zapowiedzi – kreując osobną formację militarną, poza i obok dotychczasowymi rodzajami sił zbrojnych, podległą wyłącznie ministrowi, z pominięciem istniejących struktur wojskowych. Jeśli w proponowanym kształcie wejdą w życie, będzie można mówić o zamiarze utworzenia w Polsce „równoległej armii”, której zadania – jak je opisano w projekcie – mogą budzić zaniepokojenie.

Niezrozumiałe podporządkowanie

W tym artykule będę się wspierał opiniami Bardzo Ważnych Generałów, którzy na moją prośbę ocenili projekt MON. Z przyczyn oczywistych nie mogę ujawnić ich nazwisk, stopni ani zajmowanych stanowisk. To jednak postaci szeroko w wojsku znane i powszechnie szanowane. Zarówno oni, jak i wielu innych obecnych i byłych wojskowych wytykają ministerstwu przede wszystkim budowanie osobnego, samodzielnego wojska, poza obecną strukturą armii.

Polska ma teraz cztery rodzaje sił zbrojnych: wojska lądowe, marynarkę wojenną, lotnictwo i siły specjalne. Wszystkie – na mocy ustawy z 2014 r. reformującej system kierowania i dowodzenia – podlegają w czasie pokoju ministrowi obrony narodowej poprzez dwóch dowódców strategicznych. Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych jest odpowiedzialny głównie za szkolenie. Operacjami, czyli użyciem wojska w działaniu, kieruje Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.

MON zapowiadał, że stworzy Wojska Obrony Terytorialnej jako piąty rodzaj sił zbrojnych. Ale w skierowanym do Rady Ministrów projekcie ustawy WOT nie podlegają DGRSZ ani DORSZ, a bezpośrednio ministrowi – poprzez trzeciego dowódcę strategicznego: Dowódcę Wojsk Obrony Terytorialnej.

W ten sposób w siłach zbrojnych powstaje nowa struktura militarna, gdzie między cywilnym ministrem a uzbrojonymi ludźmi jest o jeden szczebel dowodzenia mniej. Dlaczego Antoni Macierewicz zdecydował się na taki układ?

Nie jest tajemnicą, że najwyżsi rangą dowódcy liniowi i sztabowcy z rezerwą traktowali pomysły budowy OT w kształcie, jaki promuje minister. W dodatku części z nich minister nie darzy zaufaniem. Sam zapowiadał też, że zlikwiduje dowództwa – generalne i operacyjne – i powierzy dowodzenie szefowi Sztabu Generalnego WP. Żadnej z tych zmian w ustawie na razie nie ma, choć osobne dowództwo WOT może być ich zapowiedzią.

Zadania, o których nie wiadomo

Według uzasadnienia opublikowanego wraz z projektem nowelizacji Wojska Obrony Terytorialnej miałyby działać na froncie wewnętrznym. Z samej definicji są związane z terytorium kraju i jego mają bronić przed agresją. Ale MON chce przy ich użyciu zwalczać również zagrożenia o charakterze niemilitarnym. Wśród tych zagrożeń wymienia: rozniecanie sporów narodowościowych i religijnych, ataki informacyjne na społeczeństwo oraz próby destabilizowania sytuacji wewnętrznej w państwie. Zwłaszcza to ostatnie sformułowanie może wywoływać niepokój. Czy MON przygotowuje grunt pod użycie w kraju formacji militarnej?

Próżno szukać odpowiedzi na to pytanie w tekście ustawy, ale samo takie sformułowanie zadań WOT budzi obawy niektórych wojskowych. – Czy nowe wojska będą mieć wykonywać zadania, o których nie wiem? – pyta retorycznie Bardzo Ważny Generał.

Uzasadnienie do ustawy precyzuje, że chodzi o zwalczanie wyżej opisanych zagrożeń poprzez „prowadzenie skutecznych działań w wymiarze informacyjnym oraz edukacyjnym”. Wojskowi pytają jednak: czy do tego na pewno najwłaściwsi są ludzie z karabinami w rękach? Sugerują, że w roli edukatorów lepiej sprawdzają się szkoły czy ośrodki kultury, a od informowania są media.

Specjalistów nie wyszkoli się w weekend

Terytorialna Służba Wojskowa – żołnierzy WOT – ma się odbywać poprzez szkolenie i utrzymywanie gotowości. Jeden weekend w miesiącu poświęcaliby na szkolenie w jednostce. Przez resztę czasu żołnierz WOT sam podnosiłby swoje kwalifikacje, ucząc się, czytając, dbając o kondycję i i utrzymując gotowość do wezwania.

Ale szeregi nowej formacji są otwarte szeroko, również dla tych, którzy do „normalnej” armii się nie nadają, bo na komisji lekarskiej otrzymali kategorię zdrowia D – niezdolny do czynnej służby wojskowej w czasie pokoju. Uzasadnienie projektu wskazuje, że dzięki temu obrona terytorialna pozyska specjalistów, np. informatyków. Pytanie, ilu ich będzie potrzebować, skoro ma być formacją polową, a nie sztabową.

Dla przyjmowanych pierwszy raz do wojska przewidziano zaledwie 14-dniowe szkolenie wstępne, po którym następuje złożenie przysięgi. To niewiele jak na ambitne zadania stawiane nowym siłom. Wojska OT mają być bowiem zdolne do działań antykryzysowych, antydywersyjnych, antyterrorystycznych, antydezinformacyjnych i typowych działań zbrojnych we współdziałaniu z wojskami operacyjnymi, czyli wsparcia regularnej armii.

Ich powołany niedawno dowódca, uprzednio komandos z Lublińca, płk Wiesław Kukuła mówi wręcz, że szkolenie OT ma być zbliżone do szkolenia sił specjalnych, a ich zdolności – zbliżone. Czy da się tego nauczyć w ramach weekendowego kursu? To żart – twierdzą doświadczeni wojskowi. – W weekend nie da się nauczyć obsługi zestawu przeciwlotniczego Grom czy przeciwpancernego Spike – mówi Bardzo Ważny Generał.

Zacznie się kanibalizm

Wojska OT będą rywalizować z armią regularną o zasoby. Nie tylko o fundusze, ale wyposażenie, dostępność poligonów i ośrodków szkoleniowych, wykwalifikowanej kadry dowódczej i instruktorskiej. Zbudowanie osobnej struktury, bez instytucjonalnego kontaktu z resztą armii, będzie tylko napędzać wzajemną nieufność wojska regularnego i OT.

Ministerstwo szacuje, że koszty utworzenia, wyszkolenia, wyposażenia i funkcjonowania OT w pierwszych trzech latach wyniosą 3,6 mld złotych. Ponieważ w budżecie MON nie ma osobnej zakładki na obronę terytorialną, wojsko regularne zostanie de facto pozbawione tych funduszy, które stanowią w sumie dziesięć procent rocznego budżetu (budżet MON na rok 2017 to ponad 36 mld złotych).

Oszacowane wydatki dotyczą jednak tylko początkowej fazy projektu, bo MON zakłada, że pełny cykl szkolenia brygady OT to trzy lata, a tworzenie brygad ledwie się zaczyna.

Pełna gotowość to rok 2023, przy założeniu, że uda się go dotrzymać. Ile to będzie kosztowało? MON przewiduje, że roczne wydatki na utrzymanie WOT wyniosą po kilku latach ponad 720 mln złotych. Do tego dodać należy sprzęt, nie tylko prosty i łatwy do wyprodukowania w kraju, jak karabinki czy granatniki, ale pojazdy, łączność, środki rozpoznania. Jeśli zgodnie z deklaracjami płk. Kukuły OT miałaby być maksymalnie zbliżona do wojsk specjalnych, koszty jej wyposażenia wzrosną kilkukrotnie. Siłą rzeczy ktoś straci, bo rząd nie ma w planach podniesienia ogólnych wydatków na obronność powyżej 2 procent PKB.

Już kilka tygodni temu otwarcie zapowiedziano, że wskutek utworzenia wojsk OT ucierpi fundusz modernizacyjny.

Początek końca Sił Zbrojnych

Jeden z moich rozmówców kreśli czarny scenariusz. Jego zdaniem MON działa na szkodę armii, demonstracyjnie prąc ku oddzieleniu WOT od regularnego wojska. – Projekt pożre pieniądze, a nie podniesie naszej zdolności obronnej – ostrzega Bardzo Ważny Generał. Na pewno MON przedstawił projekt OT w radykalnej postaci, choć na przykład zrezygnowano z zapowiadanej wcześniej ochrony miejsc pracy żołnierzy ochotników na czas pełnienia służby (12 miesięcy do 6 lat, z możliwością ponowienia).

Za to proponowane wynagrodzenie: za służbę rotacyjną w jednostce i pozostawianie w gotowości dyspozycyjnej, okaże się prawdopodobnie wyższe niż wymieniane wcześniej 500 złotych miesięcznie – odwołują się bowiem do 1/21 średniego miesięcznego wynagrodzenia za każdy dzień służby w jednostce. Wychodzi około 200 złotych za dobę. Rekompensaty mieliby otrzymać też przedsiębiorcy zatrudniający wzywanych na ćwiczenia żołnierzy OT.

Trzeba pamiętać, że na obecnym etapie mamy do czynienia z projektem. Przedmiotem największej kontrowersji w Sejmie będzie na pewno podległość wojsk OT bezpośrednio ministrowi i stawiane im zadania, w tym te niemilitarne. Wszystko to da się skorygować w ustawie. Jeśli jednak sejmowa większość się uprze, może pod hasłami wzmacniania obronności kraju zdestabilizować armię i zepsuć w niej atmosferę. Jest ktoś, kto się z tego ucieszy...

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną