PiS, rękami Dudy, zlikwidował właśnie w Polsce demokrację konstytucyjną. W bezpardonowym stylu
Andrzej Duda w ekspresowym tempie nominował Julię Przyłębską na stanowisko szefowej organu, który do tej pory nosił zaszczytne miano Trybunału Konstytucyjnego.
Wcześniej serią zabiegów legislacyjnych (uchwalanie niezgodnych z konstytucją ustaw) i tzw. faktów dokonanych (bezprawne odmawianie ogłaszania werdyktów Trybunału i zaprzysiężenia jego sędziów, bojkot posiedzeń Trybunału, groźby wobec urzędujących sędziów itd.) PiS i jego ludzie (znowu: prezydent, ale też premier, parlamentarzyści i związani z partią prawnicy) wprowadzili do organu mającego stać na straży konstytucji silną grupę swoich zauszników.
Równocześnie tak zmienili procedury jego pracy, by możliwe były rozmaite manipulacje podczas orzekania (choćby zwlekanie z wpisaniem na wokandę kontrowersyjnych, a wymagających pilnej oceny ustaw).
Nowa prezes Pisotrybunału z wątpliwymi kwalifikacjami
W tej sytuacji niewielkie już nawet znaczenie mają wątpliwe kwalifikacje Julii Przyłębskiej na takie stanowisko (i to nie tylko fachowe, czego dowodem przebieg jej dotychczasowej kariery prawniczej, ale też obywatelskie czy po prostu etyczne – tu świadectwem jest słynne L4, mające tłumaczyć nieobecność na kluczowym posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK połączone z równoczesnym oświadczeniem, że nie zamierzała „legitymizować” tego posiedzenia).
W połączeniu bowiem z pozostałymi działaniami wobec Trybunału jej nominacja (powtórzmy: odpowiada za nią osobiście Andrzej Duda) oznacza, że w Polsce trudno już mówić o Trybunale Konstytucyjnym (oczywiście niezależnie od tego, że jeszcze przez jakiś czas swoje funkcje pełnić mogą sędziowie z dawnego składu).
Polska nie jest już demokracją konstytucyjną
Tym samym nie sposób już nazywać państwa polskiego demokracją konstytucyjną. Wszak to właśnie sąd konstytucyjny jest jej podstawowym gwarantem. To on powinien dbać, by decyzje większości nie naruszały kilku zasad ustrojowych i praw człowieka uznanych za fundamentalne dla krajów, które chcą uchodzić za cywilizowane. Wprawdzie Konstytucja RP wciąż jeszcze na szczęście obowiązuje, lecz bez swojego strażnika staje się praktycznie bezbronna.
Znamienne przy tym, że idea demokracji konstytucyjnej – a więc demokracji (czy woli suwerena) ograniczonej jednak obowiązkiem poszanowaniem praw mniejszości, wolności obywatelskich itd. – powstała w reakcji na tendencje autorytarne pierwszej połowy XX wieku (z niemieckim narodowym-socjalizmem na czele), których skutkiem była tragedia II wojny.