Sędzia PiS w TK dorobił się na długach szpitali. Nie on jeden ma coś na sumieniu
Jeden z pięciorga sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych z ramienia PiS, Piotr Pszczółkowski, przez kilkanaście lat zarabiał na długach szpitali. Jego kancelaria współpracowała, omijając od kilku lat prawo, z największą firmą obracającą wierzytelnościami szpitali, łódzkim Magellanem – do takich informacji dotarli Patryk Szczepniak i Konrad Szczygieł z OKO.press.
Pszczółkowski trafił do Magellana kilkanaście lat temu. Zajmował się reprezentowaniem spółki w procesach windykacji szpitali. W 2005 r. Magellan i Pszczółkowski wspólnie powołali spółkę komandytową Kancelaria Prawnicza Pszczółkowski i Wspólnik.
Na czym polegała współpraca Magellana i Pszczółkowskiego?
Magellan podpisywał z dyrektorami szpitali umowy, w których zobowiązywali się do spłaty długów w wyznaczonych ratach, a Magellan, w zależności od czasu, na jaki rozłożone zostało zadłużenie, naliczał im oprocentowanie. Jeśli szpital nie spłacał zadłużenia, Magellan pozywał go do sądu. Jedną z kancelarii, które reprezentowały tę spółkę przed sądami, była Kancelaria Prawnicza Pszczółkowski i Wspólnik. Jeśli szpital przegrał sprawę, zwracał dług z odsetkami i musiał zapłacić za pracę tej kancelarii.
Pszczółkowski sprawował nad tym procederem obsługę prawną. Czy handel długami poprawiał sytuację szpitali?
„Doraźnie tak – bo ich władze nie musiały przejmować się brakiem pieniędzy na leki, na dłuższą metę tylko pogłębiał problemy. Wiele placówek nie czując ograniczeń, poluzowało swoją dyscyplinę finansową, a w dodatku musiało płacić duże odsetki od należności” – podkreśla OKO.press.
Współpraca Pszczółkowskiego i Magellan trwała przez 10 lat. W tym czasie Magellan przejął i ściągnął ze szpitali setki milionów złotych, a kancelaria na windykacji i zastępstwie procesowym zarobiła prawie 8 milionów złotych.
Nie tylko Pszczółkowski ma coś na sumieniu
Pszczółkowski nie jest jedynym sędzią TK wybranym przez PiS, którego wcześniejsza działalność budzi poważne wątpliwości i kontrowersje.
Nowa prezes Trybunału (lub, jak pisał na POLITYKA.PL Krzysztof Burnetko, Pisotrybunału) została w 2001 roku negatywnie oceniona przez Kolegium Sądu Okręgowego w Poznaniu jako kandydatka na stanowisko sędziego tego sądu. „Brak stabilności orzecznictwa”, „przeterminowanie uzasadnień”, „wysoka absencja w pracy” – to zarzuty pod adresem Przyłębskiej, jakie stawiali jej sędziowie z Poznania.
Stwierdzili też, że „powrót pani Julii Przyłębskiej na stanowisko sędziego nie będzie korzystny dla wymiaru sprawiedliwości”. Negatywnie pracę Przyłębskiej oceniła też sędzia wizytator. W 1995 roku aż 38,5 proc. wyroków (35 spraw) wydanych przez Przyłębską zostało uchylonych w apelacji. Rok później 32,5 proc. wyroków (13 spraw) było skierowanych do ponownego rozpoznania. Często nie zjawiała się w pracy. W 1995 r. nie było jej w pracy 88 dni, w 1996 – 56. W wydanych przez nią wyrokach w latach 1995–96 znalazły się 43 błędy.
Negatywną opinię na temat pracy Przyłębskiej podtrzymało Zgromadzenie Ogólne Sędziów okręgu poznańskiego.
Muszyński podejrzany o służbę w wywiadzie
Mariusz Muszyński, inny pisowski sędzia w TK, od którego Andrzej Duda odebrał ślubowanie w grudniu 2015 roku, przed sejmową komisją sprawiedliwości, która opiniowała jego kandydaturę do TK, pominął lata 90. Stwierdził ogólnie, że po studiach prawniczych na UMK w Toruniu „uczęszczał na prokuratorską aplikację pozaetatową”, a potem był szefem działu prawnego Ambasady RP w Berlinie.
Pierwsza data, jaka pada w przedstawionym przez niego życiorysie, to rok 2002. Muszyński zaczyna wtedy prowadzić wykłady na Uniwersytecie im. kard. Wyszyńskiego.
Według relacji, które uzyskali dziennikarze „Gazety Wyborczej”, w 1993 r. – po studiach – Muszyński został przyjęty do UOP i skierowany na szkolenie w Ośrodku Kształcenia Wywiadu w Kiejkutach Starych”. Ukończył szkolenie w 1994 r., potem przez rok pracował w centrali UOP. Potem w ambasadzie w Berlinie objął funkcję szefa działu prawnego. Według informatorów „GW” była to „przykrywka” dla drugiego etatu – oficera służb.
Były prezes TK, Andrzej Rzepliński, oświadczył, że „poprosił Muszyńskiego o rozmowę po otrzymaniu pytania od dziennikarza śledczego. Jego odpowiedź była wymijająca. Miał w tym czasie odbywać pozaetatową aplikację prokuratorską. Nie powiedział, gdzie po ukończeniu studiów, od 1991 do 1996 r., pracował na etacie”.
Henryk Cioch
Henryk Cioch, wybrany przez Sejm na sędziego TK 2 grudnia 2015 roku, to były członek PZPR i senator PiS (kadencja 2011–2015).
Był członkiem m.in. senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych. Wielokrotnie publicznie bronił SKOK-ów, a także atakował Komisję Nadzoru Finansowego, która sprawuje obecnie nadzór nad nimi. Reprezentował PiS w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym właśnie w sprawie ustawy o Kasach.
Jest dobrym znajomym Grzegorza Biereckiego, przed laty szefa Kasy Krajowej SKOK.
Morawski winnym wypadku drogowego
Lech Morawski, były członek Zespołu Ekspertów przy Rzeczniku Praw Obywatelskich dr. Januszu Kochanowskim i sędzia Trybunału Stanu, został w maju tego roku uznany przez biegłych za winnego wypadku drogowego, do którego doszło w czerwcu 2015 roku.
Jednak jak pisała „Gazeta Wyborcza”, postawienie Morawskiemu zarzutów wiąże się z czasochłonną procedurą. Prokuratura, aby postawić zarzuty, musi najpierw złożyć do TK wniosek o uchylenie Morawskiemu immunitetu. Takiej sprawy jeszcze przed Trybunałem nie było.
Z powodu ewentualnego zaangażowania w sprawy, która miała trafić przed Trybunał, jeszcze kilka miesięcy temu nie chciał jej komentować Andrzej Rzepliński.
Dziś już wiemy, że do takiej rozprawy najprawdopodobniej nie dojdzie.
***
Wraz z pozostałymi sędziami TK Pszczółkowski, Julia Przyłębska, Lech Morawski, Mariusz Muszyński i Henryk Cioch będą stać na straży praworządności ustaw i oceniać ich zgodność z konstytucją.