Projekt ustawy, która rozpoczęła jego destrukcję, PiS wniósł w drugim dniu kadencji obecnego Sejmu, 13 listopada. W tej chwili dopełnia zniszczenia: odejściu prezesa Andrzeja Rzeplińskiego towarzyszy wejście w życie ustaw, o których czterech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego – Andrzej Zoll, Marek Safjan, Jerzy Stępień i Bohdan Zdziennicki – tak napisało w liście z 29 listopada: „Z chwilą wejścia w życie nowych ustaw o Trybunale Konstytucyjnym dobiegnie końca ten okres (...), w którym system kontroli konstytucyjności umożliwiał skuteczną obronę zasad demokratycznego państwa prawa”.
Postprawo PiS
Spór PiS z Trybunałem był sporem pięści z nosem. Przemocy z prawem. Władza PiS złamała wszelkie reguły prawa. I wprowadziła własne, które są rodzajem fizyki alternatywnej, ignorującej prawo ciążenia, teorię względności i mechanikę kwantową. Znalazła, niestety, prawników, którzy to postprawo firmują swoimi nazwiskami.
Czy to mogło się potoczyć inaczej? Z dzisiejszej perspektywy widać, że od początku los Trybunału zależał wyłącznie od woli PiS. Co można było zrobić, by wstrzymał się od ostatecznej destrukcji? Bo zostawił sobie przecież furtkę do odwrotu: powołał trzech dublerów sędziów na prawomocnie obsadzone przez poprzedni Sejm miejsca, ale bez daty objęcia przez nich urzędu. A więc mógł ich wprowadzać na miejsca, które się dopiero w Trybunale zwolnią. Prezydent zaś w każdej chwili mógł zaprzysiąc trzech prawidłowo wybranych sędziów, na których miejsca wybrano dublerów. Ale z tej furtki ostatecznie nie skorzystano.
W „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Bułhakowa ciąg zdarzeń odwracających porządek natury zaczyna się od tego, że Annuszka kupuje olej słonecznikowy.