Juliusz Ćwieluch
27 grudnia 2016
Czystka w armii
Zbiorowe odejście kluczowych dowódców to czerwona kartka dla ministra Macierewicza. I karny dla demokracji, bo wraz z nimi odchodzi również niezależna i odporna na polityczne naciski armia.
Pułkownik A. w styczniu pożegna się z mundurem. Właśnie wszczęto wobec niego procedurę odejścia z armii w trybie natychmiastowym. A. jedynie może domyślać się, dlaczego po 20 latach służby kierownictwo resortu uznało, że „ważny interes armii” wymaga jego odejścia.
Zbiorowe odejście kluczowych dowódców to czerwona kartka dla ministra Macierewicza. I karny dla demokracji, bo wraz z nimi odchodzi również niezależna i odporna na polityczne naciski armia. Pułkownik A. w styczniu pożegna się z mundurem. Właśnie wszczęto wobec niego procedurę odejścia z armii w trybie natychmiastowym. A. jedynie może domyślać się, dlaczego po 20 latach służby kierownictwo resortu uznało, że „ważny interes armii” wymaga jego odejścia. Choć jeszcze niedawno wojsko zainwestowało w jego zagraniczne studia, a teczka personalna jest niemal wzorcowa. – To, co się dzieje, to jest zwykła czystka. W departamencie kadr nazywają to wycinaniem choinek. A wiadomo, święta to najlepszy moment na cięcie choinek – żartuje A., ale jakoś bez uśmiechu. Choinki w wojskowym żargonie to oficerowie, którzy związali swoją ścieżkę kariery z jakimś ważnym dowódcą. Przechodzili razem z nim z jednostki do jednostki. Byli przez niego promowani, nagradzani. Najczęściej za dobrą służbę. Za to, że się sprawdzili. Teraz płacą cenę za to, że ich szefowie byli na tyle nierozsądni, żeby zwrócić ministrowi uwagę, że czegoś nie może zrobić, bo to wbrew przepisom. Albo po prostu za mało się podlizywali nowej władzy. Niektórzy muszą odejść z założenia, bo przyszli do wojska te parę lat za wcześnie, jeszcze za czasów PRL. To już wystarczająco dobry powód, żeby pozbyć się oficera z ogromnym doświadczeniem, z ładną kartą na misji w Iraku czy w Afganistanie. A. z racji bliskiej relacji z szefem proces odstrzeliwania kluczowych dowódców widział zza kulis i z bliska. – Pierwsi dowódcy odeszli w marcu. Zdania na ten temat były podzielone. Część osób mówiła, że za wcześnie, że nie walczyli. Dziś widać, że w marcu wszyscy powinni byli rzucić kwitem jednego dnia, może ktoś by się obudził – mówi. Druga fala odejść zaczęła się w wakacje. Pierwszy zimną krew stracił szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Gocuł, któremu przemeblowywano strukturę bez jego wiedzy i akceptacji. – Jechał do pracy i nigdy nie wiedział, co tam zastanie – mówi A. Mieczysław Gocuł to generał czterogwiazdkowy. Zarządza, a raczej formalnie zarządzał, mózgiem polskiej armii. Okazało się, że jego władzę przejął minister Macierewicz. Po Gocule papierami rzucił gen. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia. Duda nie chciał ze swojego odejścia robić politycznego manifestu. Już w sierpniu uczciwie poinformował przełożonych, że doprowadzi wszystkie przetargi do końca i pod koniec grudnia złoży rezygnację. Zachowywał się maksymalnie lojalnie. Wzorcowo zrealizował budżet. Za co zresztą dostał oficjalną ocenę na poziomie wzorowym, co jest raczej niezwykłe. – Ale to przed niczym go nie obroniło. Gdy w piątek 16 grudnia wieczorem zaczęło się gotować w mediach, że odchodzi, ludzie z otoczenia Macierewicza grillowali go, żeby poszedł do telewizji i kłamał, że nie odchodzi. Kusili go podobno jeszcze jedną gwiazdką i w ogóle obiecywali, że zadbają o niego – opowiada A. Generał Duda najwidoczniej się nie złamał, bo zdania nie zmienił. Do telewizji nie poszedł. Za to zamiast służyć do końca marca, ze stanowiskiem musiał pożegnać się w ciągu kilku godzin. W gabinecie, który przejął jego następca, zaszła tylko jedna, za to symboliczna zmiana. W służbowym telewizorze włączono TVP Info zamiast TVN24. Inspektorat Uzbrojenia materialnie podlega pod Garnizon Warszawa. A dowodzący nim gen. Robert Głąb oglądanie TVP Info zlecił swoim podwładnym oficjalnym rozkazem. – Na takich ludziach jak Głąb minister Macierewicz buduje właśnie nowe kadry – mówi A. Szum wokół odejścia Dudy zbiegł się w czasie z informacją o pożegnaniu się ze służbą gen. Mirosława Różańskiego. Różański 9 czerwca 2015 r. został wyznaczony na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. To właściwie najważniejszy dowódca w polskim wojsku. W czasie pokoju podlega mu ponad 80 proc. armii. Jego zadaniem jest przygotować ją na czas wojny. Różański ma niemal modelową ścieżkę kariery. Przeszedł wszystkie szczeble w jednostkach i w sztabach. Był na misji w Iraku. Kiedy uznał, że nie zgadza się z tym, co dzieje się w siłach zbrojnych, chciał odejść. Minister Tomasz Siemoniak uznał jednak, że szkoda byłoby tracić takiego oficera, i przekonał go do zostania w służbie. Chyba z tego powodu relacje Różańskiego z Macierewiczem od początku były napięte. Minister spotykał się z nim rzadko. Rzecznik Misiewicz próbował ograniczyć jego aktywność na Facebooku. A Departament Kadr niczym salami wycinał mu współpracowników plasterek po plasterku. Kilka tygodni temu Różański doprowadził do odprawy z udziałem zarówno prezydenta Dudy, jak i ministra Macierewicza. Ludzie, którzy byli na spotkaniu, przecierali oczy ze zdumienia, bo po raz pier
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.