Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nie zjednoczonej, a solidarnej opozycji nam potrzeba. Politycy o tym zapomnieli

Potrzebujemy opozycji, która rozumie, że nawet najzagorzalsi polityczni przeciwnicy czasami część trudnej drogi mają do przebycia razem. Potrzebujemy opozycji, która rozumie, że nawet najzagorzalsi polityczni przeciwnicy czasami część trudnej drogi mają do przebycia razem. Platforma Obywatelska RP / Flickr CC by 2.0
To solidarność pozwala wspólnie działać, a zarazem pięknie się od siebie różnić.

Jako uczestniczka, a nawet jedna z inicjatorek protestu pod Sejmem z 16 grudnia, przyjęłam decyzję parlamentarzystów, aby zakończyć protest, ze smutną rezygnacją. To było do przewidzenia. Polska Zjednoczona Partia Opozycyjna nie przetrwała nawet miesiąca – nie pozwoliła na to sama jej konstrukcja.

Choć z pozoru Platforma Obywatelska, PSL i Nowoczesna nie powinny mieć żadnych trudności w porozumieniu, bo przecież wszystkie trzy partie wpisują się w paradygmat chadecki i w gruncie rzeczy pod względem programu prawie się nie różnią, to w rzeczywistości właśnie dlatego nie mogą stać zbyt blisko siebie.

Opozycja konkuruje na śmierć i życie

Aby zapobiec zlewaniu się, działacze tych trzech formacji muszą robić wszystko, żeby się od siebie odróżnić, a to oznacza nieustanny konflikt i wykluczającą zaufanie wynalazczość coraz to nowych różnic. Jednocześnie każda z tych partii ma swoje korzenie w innym momencie dziejowym i przy innym układzie sił i interesów. Przy tak podobnych programach musi to wywołać konkurencję na śmierć i życie.

To dlatego z pozoru niezbyt trudne i dość oczywiste porozumienie partii w sprawie sejmowego protestu otrąbiono z takim entuzjazmem: przewalczenie wzajemnych animozji wymagało ogromnego wysiłku, który nie pozostawił miejsca na trzeźwą ocenę tymczasowości całej tej sytuacji.

Po drugiej stronie sejmowego płotu mamy między innymi Komitet Obrony Demokracji – ogólnopolski ruch społeczny, także mniej więcej chadecki, wyrażający niepokoje polskiego mieszczaństwa wobec naruszania porządku prawnego. Dziś sam drży w posadach pod ciężarem wewnętrznych nieprawidłowości. Co prawda niewielkich i łatwych do rozwiązania, ale związanych z konkretnymi osobami, a te nie potrafią zejść ze sceny, usunąć się w cień na czas wyjaśnień.

Zamiast spokojnie poczekać na wnioski z audytu finansowego KOD, Mateusz Kijowski… zorganizował sobie wiec poparcia pod Sejmem 11 stycznia. Właśnie wtedy, kiedy rozstrzygały się dalsze losy protestu parlamentarzystów, zapraszał na scenę swoich zwolenników i animował okrzyki w stylu „Murem za Mateuszem” czy „KOD to my” (w przeciwieństwie, jak można rozumieć, do KOD-u reprezentowanego przez nieradzący sobie z sytuacją zarząd, który nie wie, jak traktować jego słynne faktury).

Opozycja zaplątana w poszukiwaniu liderów

Nic dziwnego, że posłowie zrezygnowali z prób porozumienia i ostatecznie opuścili salę plenarną, na którą być może już więcej nie wejdą. Tak jak oni nie wyłonili spośród siebie lidera zdolnego utrzymać Ryszarda Petru w Polsce i stawić czoła obezwładniającej fali nadużyć, tak też KOD, największy w tej chwili sformalizowany ruch społeczny w Polsce, nie wyłonił liderów zdolnych zarządzić, że osoby skompromitowane, nawet jeśli we własnym mniemaniu skompromitowane niesłusznie, do czasu wyjaśnienia sprawy siedzą na ławce rezerwowych. I kropka.

Chadecka z ducha opozycja zaplątała się w poszukiwaniu charyzmatycznych liderów i zaczęła gryźć własny ogon. Nacisk na osobowości i odpuszczenie kwestii zasad sprawiło, że właśnie w kwestii obrony zasad jest niewiarygodna, choć tylko tym dziś powinna się zajmować.

Taką metazasadą – zasadą podejmowania działań dla zasady – jest solidarność. To symptomatyczne, że opozycja parlamentarna nigdy nie mówiła o solidarności, a tylko o zjednoczeniu. A przecież to solidarność pozwala wspólnie działać, a zarazem pięknie się od siebie różnić.

Brakuje solidarności

I właśnie solidarnej, a nie sztucznie zjednoczonej opozycji potrzebujemy: takiej, która występuje w obronie zasad, w obronie słabszych. W obronie tych, których kosztem PiS chce przeprowadzać „dobrą zmianę”: kobiet, mniejszości, wolnych duchów, drobnych przedsiębiorców, wreszcie polskiego środowiska. Opozycji, która rozumie, że nawet najzagorzalsi polityczni przeciwnicy czasami część trudnej drogi mają do przebycia razem.

Takiej opozycji i w Sejmie, i przed Sejmem było mało. Ale nie jest tak, że nie było jej wcale. W proteście ustawicznym pod sztandarami Obywateli RP oraz Kolorowej Opozycji udział brały i dziewczyny z Ratujmy Kobiety czy Czarnego Protestu, i Zieloni, i twardzi wolnościowcy; Ukraińcy i Ukrainki. I osoby niepełnosprawne.

Na składkowej wigilii spotkali się także ateiści i świętujący akurat chanukę Żydzi. Na Obywatelskim Sylwestrze bawiono się ponad podziałami: Czarny Protest, Obywatele RP, KOD, Strajk Obywatelski i politycy nawzajem życzyli sobie „zdrowia, szczęścia, demokracji”.

Ta energia solidarności w nas istnieje, tylko nie wybrzmiewa właściwie. Jest zakłócana przez jednostkowe ambicje, przekonanie, że trzeba za wszelką cenę grać na siebie i strach przed realną polityczną odpowiedzialnością. Zmieńmy to.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama