Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gen. Surawski nowym szefem Sztabu Generalnego. Czy będzie „żołnierzem dobrej zmiany”?

Największym wyzwaniem dla generała Surawskiego będzie uspokojenie sytuacji w wojsku. Największym wyzwaniem dla generała Surawskiego będzie uspokojenie sytuacji w wojsku. Krzysztof Sitkowski/KPRP / materiały prasowe
Generał Leszek Surawski, w odróżnieniu od ustępującego szefa sztabu, ma niezwykle bogate doświadczenie z linii.

Zmiana warty w Sztabie Generalnym odbyła się wzorowo. Poza tym, że na potwierdzenie następcy generała Mieczysława Gocuła trzeba było czekać do ostatnich godzin.

Koło południa BBN wydało komunikat, że o 13.30 we wtorek, 31 stycznia, zwierzchnik sił zbrojnych prezydent Andrzej Duda jednocześnie odwoła z funkcji Gocuła i mianuje generała broni Leszka Surawskiego. Zmiana stała się faktem około 14.30, kiedy na dziedzińcu Sztabu Generalnego Surawski ucałował sztandar i przejął od Gocuła kierowanie „mózgiem sił zbrojnych”, jak to sam określił w krótkim przemówieniu.

Jego kandydatura była obstawiana przez część mediów od tygodni. Choć w NATO przyjęto za regułę, że nazwisko nowego szefa sztabu znane jest na wiele miesięcy przed nominacją.

Doświadczony dowódca z linii

Generał Leszek Surawski, w odróżnieniu od ustępującego szefa sztabu, ma niezwykle bogate doświadczenie z linii. Jako „zmechol” po wrocławskiej szkole, którą ukończył w latach 80., trafił do rodzinnych Bartoszyc, wówczas jeszcze do pułku, który dziś jest brygadą.

Przez 33 lata kariery oficera służył na stanowiskach dowódczych i sztabowych w dziewięciu jednostkach i związkach taktycznych, często dziś już nieistniejących, na wschodzie i północy kraju. Najbliżej związany był z jednostkami 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, którą dowodził w latach 2013–2016. Pierwszą gwiazdkę generalską otrzymał w 2008 r. z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

W tym roku jego kariera wystrzeliła – zaliczył w sumie cztery awanse. W marcu został Inspektorem Wojsk lądowych, po fali odejść generałów z Dowództwa Generalnego. W sierpniu otrzymał trzecią gwiazdkę – generała broni. W listopadzie został I zastępcą dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych, kiedy odejście gen. broni Mirosława Różańskiego było już przesądzone. Wreszcie postanowieniem prezydenta został jedenastym szefem Sztabu Generalnego w historii demokratycznej Polski i ósmym w czasie naszego członkostwa w NATO.

Nobilitacja 16. Dywizji

Mianowanie na stanowisko najważniejszego żołnierza w kraju oficera związanego z elbląską dywizją może być symbolem zmiany paradygmatu kadrowej polityki obronnej.

Dywizja, której jednostki uchodziły przez ostatnie 20 lat za najbardziej zaniedbane sprzętowo, niedoinwestowane infrastrukturalnie i kadrowo, uzyskuje miejsce na czele Wojska Polskiego. Przez ostatnią dekadę na szczytach generalicji brylowali oficerowie „Czarnej Dywizji” – 11. Lubuskiej Dywizji Kawaleri Pancernej. Skrzypczak, Lamla, Różański, Adamczak, Mika – te nazwiska zna każdy, kto interesuje się wojskiem.

Czarne naramienniki i husarskie skrzydła zdominowały najważniejsze dowództwa i instytucje MON. Piechocińcy z Elbląga nie mieli takiego szczęścia. Paradoksalnie na rękę poszła im historia. Rosyjska agresja na Ukrainę, postępująca militaryzacja Obwodu Kaliningradzkiego i budzący niepokój w NATO przesmyk suwalski sprawiły, że to oni teraz są w centrum zainteresowania. Orzysz – główny poligon północno-wschodniej Polski – zamiast niesławnej kompanii karnej staje się znany jako miejsce ćwiczeń i stacjonowania wielonarodowego batalionu NATO.

Tamtejsza 15. Brygada Zmechanizowana budzi podziw intensywnością ćwiczeń i umiejętnością promocji niegdyś zapomnianej jednostki. Za chwilę będzie gościć drugi amerykański kontyngent w naszym kraju. Sama dywizja niedługo będzie międzynarodowym sztabem kontrolującym wszystkie cztery natowskie bataliony na wschodniej flance. A jej niedawny dowódca właśnie awansował tak, że wyżej już nie można.

Pierwszy żołnierz RP – nie ministra Macierewicza

Największym wyzwaniem dla generała Surawskiego będzie uspokojenie sytuacji w wojsku. Destabilizacja na wysokich szczeblach wywołana odejściami najważniejszych dowódców i szefów wojskowych instytucji zachwiała armią. Jeśli dotychczasowi trzy- i czterogwiazdkowi generałowie odeszli, bo nie chcieli dalej firmować polityki ministra Antoniego Macierewicza, awansowany kilkakrotnie za jego rządów generał Surawski będzie pod ogromną presją, by wykazać, że nie jest wyłącznie „żołnierzem dobrej zmiany”.

A tych awansów to nie koniec, bo szefowi Sztabu Generalnego należy się czwarta gwiazdka i stopień pełnego natowskiego generała, a także czeka go przypływ kompetencji. Minister Macierewicz już zapowiedział, że w ręce Sztabu Generalnego powróci dowodzenie, teraz leżące w kompetencjach dwóch dowództw – generalnego i operacyjnego.

Wraz z kolegami dziennikarzami próbowaliśmy się dziś doliczyć, ilu generałów pełni funkcje w Sztabie Generalnym. Wyszło nam w sumie pięciu: szef, jego dwóch zastępców, jeden szef zarządu i jego zastępca. Surawski będzie musiał tę instytucję odbudować, a nie jest oczywiste, że generałowie z dowództw strategicznych będą chcieli przejść pod jego komendę. Nieoficjalnie wśród gości dzisiejszej uroczystości mówiło się, że o przeniesienie w stan spoczynku poprosił trzygwiazdkowy generał Marek Tomaszycki, do niedawna Dowódca Operacyjny i nadal oficer wyznaczony do dowodzenia wojskiem w czasie wojny.

BBN ponoć już pracuje nad wyznaczeniem następcy i wcale nie będzie zaskoczeniem, jeśli ta funkcja trafi w ręce nowego szefa sztabu. Będzie to zwiastun kolejnej reformy dowodzenia, zanim stanie się ona faktem w 2018 r.

Najważniejsza bitwa – w NATO

Generał Surawski będzie musiał się zmierzyć z jeszcze jednym wyzwaniem: utrzymaniem pozycji Polski w sojuszu i utrzymaniem zaangażowania USA na jego wschodniej flance za prezydentury Donalda Trumpa.

Poprzedni szef sztabu generalnego miał doskonałe kontakty i renomę w NATO. Generał Surawski będzie ją musiał zbudować. Pewną przeszkodą może być fakt, iż nie ma na koncie żadnej zachodniej uczelni wojskowej i nie wiadomo, jak sprawnie posługuje się angielskim. Nie jest tajemnicą, że spójność NATO jest w tej chwili największą obawą zachodnioeuropejskich sojuszników, bo może zostać zakwestionowana w Waszyngtonie.

Najbliższe spotkanie ministrów obrony Sojuszu czeka generała za dwa tygodnie w Brukseli, bo zapewne będzie towarzyszył ministrowi Macierewiczowi jako nowy CHOD (Chief of Defence). To spotkanie jeszcze nie będzie trudne, bo z Waszyngtonu przyjedzie na nie stuprocentowo przekonany do NATO nowy szef Pentagonu, generał James Mattis. Ale zbliżający się, możliwy nawet późną wiosną, szczyt NATO w Brukseli będzie już „starciem” bezpośrednio z prezydentem Donaldem Trumpem.

Polska do tej pory czuła się bardzo pewnie jako kraj wydający na obronę przepisane 2 proc. PKB i uczestniczący w operacjach na Bliskim Wschodzie. Ale nikt nie wie, czy w otoczeniu Trumpa nie przeważą prorosyjskie sympatie jego najbliższych doradców.

Za generała Leszka Surawskiego trzeba trzymać kciuki, bo obejmuje siły zbrojne w niezwykle dynamicznym i potencjalnie niebezpiecznym momencie. Trzeba obserwować, jakimi ludźmi otoczy się w Sztabie Generalnym, który na powrót ma być środkiem ciężkości armii. Trzeba wyciągać wnioski z jego relacji z ministrem obrony narodowej i zwierzchnikiem sił zbrojnych, między którymi tarcia na niwie obronności zaczęły być wyraźne. Bo armię mamy jedną, niezależnie od tego, kto nią kieruje.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną