Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jak dobra zmiana niszczy polskie sądy

Trzeba zastanowić się, jak zmienić prawo, aby nie prowadziło do nadmiaru spraw sądowych. Trzeba zastanowić się, jak zmienić prawo, aby nie prowadziło do nadmiaru spraw sądowych. Rae Allen / Flickr CC by 2.0
Werbalnym celem rządu PiS jest uczynienie wymiaru sprawiedliwości bliższym tzw. suwerenowi. A celem rzeczywistym: podporządkowanie sądownictwa politykom.

Słownik etymologiczny języka polskiego podaje, że sędzia to osoba powołana do rozsądzania sporów, wymierzania sprawiedliwości. Nazwa wykonawcy czynności utworzona od czasownika sądzić, „wyrażać zdanie, oceniać osądzać; sprawować sąd”. Wedle współczesnej polszczyzny sędzia to osoba powołana do rozpoznawania spraw i wydawania wyroków w imieniu państwa.

Od razu zwraca uwagę to, że określenia te nie implikują, że sędziowie, chociaż są powołani do wymierzenia sprawiedliwości, rzeczywiście to czynią. Podobnie ma się sprawa z łacińskim słowem „iudex”. W samej rzeczy sędzia i sprawiedliwy sędzia to nie to samo.

Z drugiej jednak strony – pogląd potoczny polega na uznaniu, że jeśli sędzia nie jest sprawiedliwy, nie jest sędzią, ale jego zaprzeczeniem. W mitologii greckiej symbolem sprawiedliwości była Temida, jedna z tytanid, doradczymi Zeusa, często przedstawiana z przepaską na oczach i wagą w rękach. To miało wskazywać na bezstronność i ważenie argumentów jako atrybuty sprawiedliwego osądu (sędziowania). Fakt, że Temida była wysoko w olimpijskiej hierarchii, wskazuje na znaczenie, jakie archaiczna myśl grecka przywiązywała do sprawiedliwości i tych, którzy ją wymierzają. Jeszcze wyraźniej jest to podkreślone w religii chrześcijańskiej, w której sam Bóg jest sprawiedliwy i nie potrzebuje w tym względzie żadnych doradców.

Sędziowie są tacy, jakie jest państwo

Społeczna rola sędziów została wyraźnie podkreślona w „Księdze sędziów” w Starym Testamencie. Gdy lud Izraela zaczął schodzić na złe drogi, sędziowie starali się to naprawić i odnieśli sukces. Jest to prototyp wielu późniejszych narracji o roli sędziego i sprawiedliwości jako stabilizatora porządku społecznego. Ten sam przekaz płynie z nauk Sokratesa, Platona i Arystotelesa, wielkiej trójcy klasycznej filozofii greckiej, oraz prawie wszystkich późniejszych myślicieli zajmujących się państwem i prawem.

Jeśli przejrzymy zbiory sentencji łacińskich, znacznie więcej jest w nich o dobrych sędziach i sprawiedliwym prawie niż o ich przeciwieństwach. Okoliczność ta, demonstrowana przez zbiorową mądrość (przysłowia są mądrością narodów) jednej z najwspanialszych kultur prawnych w całej historii ludzkości, potwierdza wskazane wyżej potoczne oczekiwanie o fundamentalnym związku pomiędzy sędziowaniem (nie tylko w prawie) a dobrym sędziowaniem.

Ktoś może zauważyć, że powyższy obraz jest utopijny, ponieważ rzeczywistość często zadaje kłam obrazowi sędziego jako słudze sprawiedliwości i tylko jej. Innymi słowy: postulat, że sędzia powinien być dobrym sędzią, bywa niespełniony. To prawda, ale trzeba mieć ciągle na uwadze, że zgodnie z przytoczonym określeniem sędzia wydaje wyroki w imieniu państwa.

W pewnym sensie sędziowie są tacy, jakie jest państwo, w którym funkcjonują. I ono może bardzo szybko i sprawnie rozerwać związek pomiędzy sędzią i sprawiedliwością. Niemieccy prawnicy – aby rzecz ograniczyć: pracujący w republice weimarskiej – byli zapewne jednymi z najlepiej wyszkolonych w długiej historii prawa. Wystarczyło parę lat brutalnego reżimu politycznego, aby jakość sędziów weimarskich legła w gruzach. Jest to przykład ekstremalny, ale pouczający, ponieważ pokazuje, że prawo nie ma wielkich szans w starciu z siłą (contra vim non valet ius).

Od razu zaznaczam, że to, co dalej napiszę, nie zmierza do porównywania obecnego stanu rzeczy w Polsce z III Rzeszą. Zastrzeżenie to jest istotne z uwagi na istnienie osób pokroju p. Muchy (z Kancelarii Prezydenta), gardłujących – tyleż emfatycznie, co sofistycznie – że dokonuje się porównań tzw. dobrej zmiany z totalitaryzmem.

Przewlekłość pracy polskich sądów

W Polsce jest około 10 tys. sędziów. Pracują na różnych szczeblach hierarchii, w sądach rejonowych, okręgowych, apelacyjnych, administracyjnych (też różnego szczebla) i tych najbardziej prestiżowych, tj. najwyższych. Do sądów powszechnych rocznie wpływa około 15 mln spraw. Sędzia sądu rejonowego ma ich do rozpatrzenia około 2600, trzykrotnie więcej niż kilka lat temu, sędzia apelacyjny dostaje około 230 spraw do rozstrzygnięcia, załatwia około 200. Zakładając, że sędzia rejonowy pracuje 5 dni w tygodniu, czyli 220 dni w roku, winien załatwić 11–12 spraw dziennie. W ponad 70 sądach zaległości są dodatkowo spowodowane bezsensowną reformą z 2013 r. (przekształcenie, potem odwołane, niektórych sądów rejonowych w wydziały zamiejscowe innych sądów). Jest to fizycznie niemożliwe, aby sędzia rozstrzygnął tyle spraw i od razu ujawnia przyczyny powszechnego narzekania na przewlekłość pracy sądów. Jej powodem jest także przysłowiowa skłonność Polaków do pieniactwa oraz prawo, które generuje wielką, wedle oceny socjologów prawa, zdecydowanie zbyt dużą liczbę postępowań sądowych.

Przewlekłość postępowania nie jest jedynym powodem skarżenia się na sądy. Jasne, że niezadowolonych jest około 50 proc. „klientów” wymiaru sprawiedliwości, bo tyle przegrywa sprawy i czuje się pokrzywdzonymi w mniejszym lub większym stopniu. Sędziowie są tylko ludźmi. To truizm, ale ważny. Mają (zawsze tak było) swoje przekonania polityczne, religijne, moralne czy prawne. Byłoby naiwnością oczekiwać, że je zawsze zawieszają przy osądzaniu spraw.

Jeden z moich kolegów profesorów zajmował się, od strony teoretycznej, tzw. miarkowaniem, czyli oceną, czy np. roszczenia odszkodowawcze są proporcjonalne do wyrządzonej szkody. Miał na ten temat raczej rygorystyczne przekonania. Został sędzią sądu apelacyjnego i orzekał zgodnie z tym, co uważał za właściwe miarkowanie. Słyszałem o jego jawnie niesprawiedliwym wyroku w związku z ciężkim wypadkiem przy pracy. To wszystko waży na ocenach wyroków.

Są także sędziowie jawnie nieuczciwi. Powód jest bardzo prosty. Zbiorowość sędziów jest populacją statystyczną i nie ma możliwości, aby nie pojawił się w niej margines osób dających się skorumpować w taki lub inny sposób. O jakości korpusu (wolę ten termin niż „kasta”) sędziowskiego decyduje nie margines nieuczciwych czy klasy tych najwybitniejszych, ale jakość przeciętnego (w sensie statystycznym, nie negatywnym) sędziego. Wedle badań socjologów zaufanie do wymiaru sprawiedliwości w ostatnich latach wzrastało, nieznacznie, ale jednak.

PiS prowadzi kampanię przeciw sądom

Co na to wszystko promotorzy tzw. dobrej zmiany? Całkowicie ignorują wyniki badań i prawią swoje, jak dobrze nakręcone katarynki. Pani Sadurska, inna, obok p. Muchy, wielka gwiazda Kancelarii Prezydenta, opowiada o sędziach (w liczbie mnogiej) na telefon. Faktycznie, zdarzyło się, że jeden z sędziów w Gdańsku ujawnił przez telefon pewne (tajne) szczegóły procesowe dziennikarzowi, który podał się za pracownika Kancelarii Premiera (w 2012 r.). Pani Sadurska zapomniała dodać, że ów sędzia został ukarany dyscyplinarnie.

Jej wypowiedź może być zresztą rozumiana opacznie, ponieważ sędziowie mają dyżury „pod telefonem”, a więc – jak niezorientowany szary obywatel może pomyśleć – są dyspozycyjni. Ta sama Jejmość stwierdziła, że 80 proc. skarg, które jako posłanka usłyszała od wyborców, dotyczyło sądów. Pan Bielan, obecnie wicemarszałek Senatu, orzekł to samo na podstawie swojej praktyki parlamentarnej.

Tego rodzaju idealna korelacja statystyczna jest mało prawdopodobna, więc raczej trzeba przyjąć, że parlamentarzyści i działacze PiS otrzymali instrukcję z wpisanym procentem skarg na sądy, bo to właśnie jest w temacie. Potwierdza to praktyka TVP Info, natrętnie pokazująca sędziów (i ich żony) kradnących wiertarki lub nośniki pamięci.

Nie kwestionuję tego, że wśród sędziów i ich rodzin mogą (czy nawet są) złodzieje. Wszelako trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z kampanią przeciw wymiarowi sprawiedliwości, przede wszystkim sędziom, w których celuje Kancelaria Prezydenta (Prawie) Wszystkich Polaków (ciekawe, że zespół obsługujący p. Dudę jest tak zgodny w opiniach tylko z jedną partią), Ministerstwo Sprawiedliwości (z p. Ziobrą na czele, ciężko doświadczonym przez sądy, jak powszechnie wiadomo) oraz rozmaite media narodowe.

W sumie mamy wielogłosową fugę, której rozwiązaniem ma być już unisono wdrażana reforma sądownictwa. Jej werbalnym celem jest uczynienie wymiaru sprawiedliwości bliższym tzw. suwerenowi, natomiast rzeczywistym – podporządkowanie sądownictwa politykom. Szczegóły pomijam, ponieważ łatwo je można znaleźć. Ograniczam się tylko do jednego przykładu. Śledztwo w sprawie wypadku p. Szydło dowodnie pokazuje, jak zwiększenie roli prokuratora w procesie karnym ogranicza prawa podejrzanego. Niedopuszczenie adwokata do przesłuchania p. Szydło i utajnienie jej zeznań jest niechlubnym, acz historycznym wydarzeniem w dziejach państwa mieniącego się praworządnym. Coraz bardziej widoczne jest, że mamy do czynienia z nową formą ustrojową, którą można nazwać deklaratywnym państwem prawa. Sądy z atrybutami Temidy trudno zbudować, ale łatwo zniszczyć, zwłaszcza ich niezawisłość. Tzw. dobra zmiana, świadomie lub nieświadomie, ale konsekwentnie dąży do tego drugiego efektu.

Niniejszy felieton nie ma na celu przedstawienia polskiego wymiaru sprawiedliwości jako ósmego cudu świata. Jest co reformować w polskich sądach, jak w każdych innych. Może trzeba wprowadzić sędziów pokoju. Trzeba zastanowić się, jak zmienić prawo, aby nie prowadziło do nadmiaru spraw sądowych. Może trzeba zastanowić się nad programem studiów prawniczych, coraz bardziej kazuistycznym i mniej ogólnym. To samo dotyczy szkoleń aplikanckich w poszczególnych zawodach prawniczych.

Tematów jest na pewno więcej. Tak czy inaczej potrzebna jest rzeczywista naprawa rozmaitych elementów, a nie poczynania, których motywem jest obsesyjna niechęć do normalnego porządku prawnego i mętna wizja prawdziwej sprawiedliwości. Jak sarkastycznie ujął to Mrożek, prawdziwa sprawiedliwość jest wtedy, gdy nie ma zwykłej. A o tej drugiej Ulpian powiadał słowami: „Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi” (Sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą przyznawania każdemu należnego mu prawa).

Tylko czy ludzcy panowie są to w stanie zrozumieć? Nota bene jeśli jest się ludzkim panem, jest się panem, ale nie na odwrót. Zupełnie tak samo jak dobry sędzia to sędzia, ale nie na odwrót.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną