Czy Polska rzeczywiście staje się atrakcyjnym krajem migracji dla personelu medycznego spoza Unii – lekarzy, pielęgniarek, położnych? Dlaczego nasi lekarze wyjeżdżają do pracy w Niemczech, gdzie awansowali już na piąte miejsce wśród zatrudnionych przybyszy.
Jak wynika z raportu Instytutu Spraw Publicznych, polscy lekarze szukają możliwości rozwoju, dostępu do nowoczesnych metod leczenia, szybszej specjalizacji i awansu. Na dalszym miejscu są kwestie finansowe. Pielęgniarki chcą przede wszystkim lepszych zarobków i mniej obciążającej pracy. Polacy, jeśli zdobyli dyplom po 2004 r., nie mają w Niemczech problemów z uznaniem wykształcenia, praca czeka, bo za Odrą także jest deficyt. Jeden warunek: znajomość języka potwierdzona egzaminem, bo w kwestii tak ważnej jak zdrowie nie da się porozumiewać na migi.
Nawet nie wiemy dokładnie, ilu lekarzy i stomatologów wyjechało. Z informacji Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że odkąd jesteśmy w UE, wyjechało z Polski ok. 10,5 tys. lekarzy i ponad 2 tys. stomatologów oraz przeszło 17 tys. pielęgniarek. W 2015 r. ponad 2100 osób z Polski wnioskowało w Niemczech o uznanie kwalifikacji medycznych. Zasada swobodnego przepływu ludzi na terenie Unii sprawia, że polscy lekarze nadal będą wyjeżdżać i nie powstrzyma tego przepis ministra Gowina, żaden obowiązkowy zwrot kosztów wykształcenia. Po co mieliby się użerać z twórczością ministra Radziwiłła, skoro całkiem niedaleko od domu mogą pracować bez stresu i za lepsze pieniądze?
Tymczasem w Polsce odsetek lekarzy obcokrajowców to 2,7 proc. Uzupełnianie braków migrantami z Ukrainy, dla których zarobki i poczucie bezpieczeństwa decydują o emigracji, nie jest automatyczne, bo Ukraina jest krajem spoza UE. Największą barierę stanowi procedura nostryfikacji dyplomu oraz konieczność odbycia bezpłatnego stażu czy szkolenia specjalizacyjnego, co pożera zazwyczaj oszczędności całego życia.