Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czas na sąd

Nowy front PiS – Sąd Najwyższy

PiS zdecydował przejąć władzę sądowniczą, bez względu na prawo i postawę sędziów. PiS zdecydował przejąć władzę sądowniczą, bez względu na prawo i postawę sędziów. Tomasz Gzell / PAP
Sąd Najwyższy ma przejąć po zniszczonym Trybunale Konstytucyjnym obronę polskiej konstytucji. Atak PiS na SN był więc kwestią czasu. Właśnie się zaczął. Czy napotka czynny opór prawników?
Zgromadzenie wybrało Przyłębską na podstawie przepisów, które wtedy jeszcze nie obowiązywały.Jerzy Dudek/Forum Zgromadzenie wybrało Przyłębską na podstawie przepisów, które wtedy jeszcze nie obowiązywały.

Na Węgrzech neutralizacja Sądu Najwyższego zaczęła się od usunięcia jego prezesa Andrasa Baki. Orbán zrobił to za pomocą zmiany przepisów dotyczących wieku prezesa. PiS kwestionuje zaś tryb wyboru pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf. O tym, że przepisy o wyborze kandydatów na prezesa SN są sprzeczne z konstytucją, orzec ma, przejęty przez PiS, Trybunał Konstytucyjny. Tymczasem w Sądzie Najwyższym czeka na rozpatrzenie sprawa legalności wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Po odejściu z Trybunału prezesa Andrzeja Rzeplińskiego to pierwsza prezes SN jest liderką sędziowskiego oporu. Nawołuje sędziów do wierności konstytucji i własnemu sumieniu. I uprzedza, że za tę wierność przyjdzie sędziom płacić osobistą cenę. Wniosek posłów PiS do TK w sprawie legalności jej wyboru jest kuriozalny prawnie. I sprzeczny z dotychczas głoszonymi poglądami PiS. Mularczyk wywodzi, że przepis ustawy o Sądzie Najwyższym (art. 16), dający Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów SN kompetencję wyboru dwóch kandydatów, z których prezydent wybierze Pierwszego Prezesa SN, i powierzający Zgromadzeniu uchwalenie regulaminu wyborów tych kandydatów – jest sprzeczny z art. 183 konstytucji. Ten zaś mówi, że Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje prezydent spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Gdzie tu sprzeczność?

Zdaniem Mularczyka i pozostałych 50 posłów podpisanych pod wnioskiem sprzeczność z konstytucją polega na tym, że szczegóły wyboru określono w regulaminie SN, czyli akcie o niskiej randze. Argument Mularczyka miałby jakiś sens, gdyby w konstytucji napisano, że kandydatów na prezesa wyłania się „w trybie i na zasadach określonych w ustawie”. Ale konstytucja wcale do ustawy nie odsyła. Zaś regulamin ustala tylko kwestie techniczne. Wszystko, co niezbędne, jest już w konstytucji i ustawie.

Zgodnie z wolą władzy 

PiS zaprzecza sam sobie. Wniosek w sprawie prezesa SN jest sprzeczny z wnioskiem, który skierował do TK w 2015 r. Tamten dotyczył trybu wyboru sędziów TK określonego w ustawie o TK, uchwalonej z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego. PiS dowodził w nim, że tryb wyboru sędziów nie może być określony w ustawie, bo jest określony w... regulaminie Sejmu.

Kolejnym argumentem PiS jest to, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN przedstawiając prezydentowi (w 2014 r.) dwoje kandydatów na Pierwszego Prezesa, nie zrobiło tego w formie uchwały. Zdaniem PiS z „zasad ogólnych” konstytucji wynika, że Zgromadzenie, po głosowaniu nad kandydatami, powinno dodatkowo podjąć uchwałę. A ustawa o SN tego nie przewidziała.

Mularczyk nie wyjaśnił dziennikarzom, dlaczego w takim razie PiS uznaje za legalny wybór na prezesa TK sędzi Julii Przyłębskiej, choć – tym razem wbrew wyraźnemu przepisowi w pisowskiej ustawie o TK – Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK nie podjęło uchwały o przedstawieniu jej kandydatury prezydentowi Dudzie. W dodatku Zgromadzenie wybrało Przyłębską na podstawie przepisów, które wtedy jeszcze nie obowiązywały (weszły w życie po dwóch tygodniach od jej wyboru).

Wniosek PiS do TK w sprawie przepisu o trybie wyboru prezesa SN jest – według dotychczasowego orzecznictwa Trybunału – niedopuszczalny. Kwestionuje bowiem tzw. lukę w prawie, czyli sytuację, gdy ustawodawca zaniechał uregulowania czegoś (w tym wypadku szczegółów głosowania). Oczywiście Trybunał może zmienić linię orzeczniczą i stwierdzić, że ma prawo sądzić luki w prawie. Może uznać tryb wyboru prezes Gersdorf za niekonstytucyjny. Prawdopodobne jest wszystko, odkąd jest zdominowany przez sędziów dobranych przez PiS.

Poseł Mularczyk zapowiada, że jeśli Trybunał orzeknie, iż prezesa SN wybrano w niekonstytucyjnym trybie, to wszelkie czynności prezesa podejmowane od maja 2014 r. przez Małgorzatę Gersdorf będą nieważne. Co to za czynności? Np. powoływanie przewodniczących Wydziałów SN, przewodniczenie obradom Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN i Kolegium. A więc PiS chce zakwestionować ważność uchwał tych gremiów dotyczących np. organizacji SN, kandydatów na prezesów poszczególnych izb SN. Ale też decyzje administracyjne i finansowe prezes Gersdorf.

Pytanie, czy unieważni się też decyzje dwóch prezesów SN powołanych wcześniej na podstawie tego samego przepisu co prezes Gersdorf, Mularczyk pozostawił bez odpowiedzi. Odpowiedź brzmi zaś: o tym zdecydują aktualne potrzeby partii rządzącej. Bez względu na skutki dla państwa, które to za sobą pociągnie.

Kiedy poseł PiS informował o wniosku do Trybunału, Komitet Nauk Prawnych PAN podjął uchwałę, w której m.in. wzywa rządzących do „posługiwania się prawem wyłącznie jako narzędziem do działania na rzecz dobra wspólnego”, „realizacji wszelkich celów politycznych z poszanowaniem wolności i praw jednostki oraz zasad demokratycznego państwa prawa” i „rezygnacji z dezawuowania wszelkich autorytetów, nie tylko osób, ale i wartości ogólnych: wiedzy i wykształcenia”. Nadzieja, że władzę ten apel obejdzie, jest żadna. PiS swój interes uważa za interes „suwerena”, który jest ponad prawem. Apel Komitetu Nauk Prawnych PAN ma więc charakter moralny: jest daniem świadectwa oporu jednego z najznakomitszych gremiów prawniczych w Polsce.

W maju SN ma ocenić, czy prezydent Andrzej Duda miał prawo zastosować akt łaski wobec Mariusza Kamińskiego, zanim został on prawomocnie osądzony za nadużycie władzy w tzw. aferze gruntowej. Prawdopodobnie w czerwcu oceni (odpowiadając na pytanie Sądu Apelacyjnego w Warszawie), czy Julia Przyłębska została skutecznie wybrana na prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wniosek PiS do Trybunału kwestionujący wybór prezes Gersdorf może mieć więc na celu odstraszenie Sądu Najwyższego od rozstrzygnięcia tych spraw niezgodnie z wolą władzy. Ale skutek może być odwrotny. Sędziowie zrozumieją, że PiS zdecydował przejąć władzę sądowniczą, bez względu na prawo i postawę sędziów. I że pozostaje im prosty wybór: polec z honorem lub bez.

Celem wniosku PiS do Trybunału może być sparaliżowanie działań prezes Gersdorf pod pretekstem, że należy czekać na rozstrzygnięcie w jej sprawie, co nastąpi w bliżej nieokreślonej przyszłości. PiS powtarza więc numer z trzema sędziami TK: Stanisławem Rymarem, Piotrem Tuleją i Markiem Zubikiem, których prawomocność wyboru do Trybunału (w 2010 r.) zakwestionował blisko dwa miesiące temu. Prezes Przyłębska nakazała tym sędziom udać się na urlop, twierdząc, że nie mogą sądzić, dopóki Trybunał nie wypowie się co do ich statusu. A terminu rozpatrzenia ich sprawy (przez wyznaczony do tego skład trzech osób wybranych do Trybunału przez PiS) nie ma.

Kierując do TK wniosek w sprawie prezes Gersdorf, PiS zyskuje argument, by wyłączyć ją z prac Krajowej Rady Sądownictwa. Tak może sparaliżować prace Rady do czasu przyjęcia nowelizacji ustawy o KRS, która przewiduje, że przedstawicieli sędziów wybierają do niej posłowie. I że politycy – członkowie KRS mogą blokować wszelkie nominacje sędziowskie Rady.

A kiedy nowelizacja zostanie przyjęta, PiS będzie mógł – za pomocą swojej KRS i swojego prezydenta – wprowadzić do Sądu Najwyższego własnych sędziów. Liczby sędziów SN nie określa ustawa, można więc napchać swoich, ile potrzeba. Przejęta przez PiS Rada będzie też odmawiać sędziom SN zgody na sądzenie po osiągnięciu wieku emerytalnego, co zwolni pewnie z 1/3 etatów. A jeśli jeszcze obniży się wiek emerytalny sędziów (dziś 70 lat) do obowiązującego powszechnie – zwolni się połowa dzisiejszych miejsc w SN. I będzie sytuacja jak w Trybunale Konstytucyjnym.

Współpraca z władzą 

PiS za pośrednictwem podległych mu mediów rozpoczął kampanię zohydzania sędziów w opinii publicznej. Dowiadujemy się, że jakiś sędzia coś ukradł, a inny kierował po pijanemu. A sędziowskie sądy dyscyplinarne są dla sędziów zbyt pobłażliwe. Powstaje wrażenie, że środowisko sędziowskie to zbiór patologicznych typów nadużywających władzy, w którym PiS powinien wprowadzić „dobrą zmianę”.

Kilku sędziów nie daje obrazu ponad 10-tysięcznego środowiska. Choć rzeczywiście sędzia powinien być bez skazy. Dlatego środowisko powinno surowo karać tych, którzy nie sprostają wymogom. Prawdą jest, że bywa jednak zaskakująco łagodne. Ale remedium na to nie jest polityczna kontrola nad sędziami. Czym to się kończy – widać w przejętej przez polityków prokuraturze.

Prawo można egzekwować tylko za pomocą niezależnych sądów i niezawisłych sędziów. Wydany niezawiśle wyrok nie zawsze bywa sprawiedliwy. Ale wyrok wydany na polecenie jest niesprawiedliwy z samej swej istoty. Z tego nie zdają sobie sprawy ci, którzy liczą, że sprawiedliwość wyegzekwuje od sędziów władza wykonawcza.

Ilu sędziów zechce pójść na współpracę z władzą PiS? To będzie zależało także od atmosfery w środowisku prawniczym. Od tego, czy taka współpraca będzie traktowana jak zdrada wartości, na których opiera się demokratyczne państwo prawne i sędziowskie przysięgi, czy jak usprawiedliwiona troska o własny interes.

Pewne sygnały – choćby wspomniana uchwała Komitetu Nauk Prawnych PAN – wskazują, że środowisko prawnicze nie uchyli się od odpowiedzialności za obronę państwa prawa. Prawdopodobnie w maju będzie Kongres Prawników Polskich, do którego zwołania wezwał wrześniowy Nadzwyczajny Kongres Sędziów.

W piątek największe autorytety prawnicze w Polsce podpowiadały sędziom, jak – zgodnie z prawem – używać w orzecznictwie konstytucji do obrony praw i wolności człowieka i obywatela. „Nie jesteście ustami ustawy. Jesteście władzą, która ma sprawiedliwie sądzić” – mówił do sędziów prof. UW Marcin Matczak na zorganizowanej przez Uniwersytet Śląski konferencji „Sędzia a konstytucja. Kryzys sądownictwa konstytucyjnego a rozproszona kontrola zgodności prawa z konstytucją”. Uczestnicy konferencji byli zgodni, że w nadzwyczajnej sytuacji, gdy Trybunał Konstytucyjny nie pełni swojej roli, sądy powinny korzystać z tych zapisów konstytucji, które mówią, że stosuje się ją „bezpośrednio” i że sądy orzekają w oparciu o konstytucje i ustawy. A chaosowi prawnemu, jakim grozi takie rozproszone stosowanie konstytucji, przeciwdziałać ma ujednolicanie tego orzecznictwa przez Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny.

Ale co sądy mają zrobić, gdy Trybunał orzeknie, że jakiś przepis jest zgodny z konstytucją? Czy sąd może taki wyrok zignorować? Można się bowiem spodziewać, że przejęty przez PiS TK nie dopatrzy się naruszenia konstytucji np. w zaskarżonej do niego przez RPO ustawie o ziemi, którą PiS sparaliżował handel ziemią rolną. Czy niekonstytucyjności przepisów inwigilacyjnych.

Z jednej strony podkreślano, że nie można walczyć bronią PiS: kwestionując ważność wyroków Trybunału. Z drugiej – że nie można uznać wyroku, w wydaniu którego brali udział dublerzy wybrani przez PiS na zajęte już w TK miejsca. Zgodzono się, że sędzia sądu powszechnego nie może uznać wyroku Trybunału za „nieważny”. Ale może ocenić, czy to w ogóle jest wyrok. Jeśli „wyrok” wydała osoba, która nie jest sędzią – nie jest to wyrok w rozumieniu prawa – ocenił prof. Tadeusz Ereciński, wieloletni prezes izby cywilnej Sądu Najwyższego. A inny sędzia SN prof. Karol Weitz przypomniał, że to, iż dublerzy nie są sędziami, zostało prawomocnie i ostatecznie stwierdzone przez Trybunał Konstytucyjny. I nie zmienia tego fakt, że zostali do Trybunału wprowadzeni przez PiS za pomocą specjalnej ustawy. „Nie oczekujemy od państwa heroizmu. Ale jeżeli będziemy mogli pomóc – jesteśmy do dyspozycji” – deklarował na piątkowej konferencji dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.

To przede wszystkim sędziom sądów powszechnych grożą szykany za niespełnianie oczekiwań władzy. Dlatego potrzebne jest im moralne i merytoryczne wsparcie. Gdy PiS złamie sędziów, przejmując władzę sądowniczą, Polskę od PRL odróżniać będą już tylko pełne półki sklepowe, brak obowiązkowego języka rosyjskiego w szkołach i władza Kościoła katolickiego. Prawa i wolności obywatelskie zależeć będą wyłącznie od łaski władzy.

Polityka 10.2017 (3101) z dnia 07.03.2017; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Czas na sąd"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną