Cierpliwość to teraz ważne słowo w kontekście Smoleńska, kiwa głową poseł PiS. Partia rządzi już niemal półtora roku, kontroluje prokuraturę, służby, MSZ, a na tzw. odcinku smoleńskim sukcesów brak. Nie ma dowodów, nie ma wyroków, nie ma raportu, nie ma wraku. Jest za to rywalizacja pisowskich klanów, rosnąca nieufność do Antoniego Macierewicza oraz słabnące zainteresowanie tematem wśród wyborców i szeregowych polityków ugrupowania.
– Dla wielu posłów PiS Smoleńsk stał się sprawą drugorzędną, istotną jedynie o tyle, że jest ważna dla Jarosława Kaczyńskiego. Nawet w rodzinach ofiar związanych z PiS podnoszą się głosy krytyczne wobec Macierewicza – że nie ma efektów pracy podkomisji, że dodawanie nazwisk ofiar do apelu poległych było niepotrzebne – opowiada posłanka PiS. – A wyborcy, którzy kiedyś na każdym spotkaniu dopytywali o katastrofę, dziś interesują się przede wszystkim walką z sędziami, mediami i tym, jak powstrzymać napływ uchodźców – dodaje.
Po pospieszającym go artykule w prawicowym tygodniku „Do Rzeczy” Macierewicz złożył zapowiadane od miesięcy doniesienie na Donalda Tuska, zarzucając mu „zdradę dyplomatyczną” – i tyle.
Zespół parlamentarny ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy prezydenckiego tupolewa wprawdzie się na początku kadencji ukonstytuował – parlamentarzyści dostali mocną sugestię, że mają się zapisać – ale nie podjął prac. – Z miesiąc temu dostaliśmy esemes, że będzie posiedzenie, ale potem przyszła informacja, że jednak odwołane – wspomina posłanka PiS. Zespół zbierze się być może z okazji siódmej rocznicy, ale zasadniczo nie ma racji bytu, bo sprawę wyjaśnia powołana przez Macierewicza podkomisja.