Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Komu bije dzwon

Niezależność polskich sędziów zagrożona

Sędziowie nie są – jak głosi zjadliwa propaganda PiS – jakąś skorumpowaną kastą.

Forsując kolejne projekty ustaw, PiS chce ostatecznie zlikwidować niezależność sądów i niezawisłość sędziów oraz dać rządowi prawo do mianowania, awansowania i relegowania sędziów. Choć to śmiertelne zagrożenie dla demokracji i bezpiecznego życia obywateli – w opinii społecznej nie ma żadnego larum, nie mówiąc już o demonstracjach protestu. Dlaczego? Ani sądy, ani sędziowie nie mają – niestety – wielkiego w Polsce autorytetu i poważania, co ułatwia pisowcom likwidację ustroju opartego na podziale władz. Taki jest stan rzeczy ze względu na przewlekłość procesów, często absurdalny formalizm procedury i wyroków. Dawne raporty „Quo vadis iustitia?” czy „Przyszłość polskiego wymiaru sprawiedliwości” (pod redakcją Adama Zielińskiego i Marka Zubika) referowała POLITYKA, która też wydała książkę niżej podpisanego „Teatr sprawiedliwości”. Sprowadźmy te tysiące stron do dwóch pytań: dlaczego skazanie Bernarda Madoffa (13 tys. poszkodowanych, dziesiątki miliardów dolarów strat) razem ze śledztwem zabrało pół roku, a sprawa Marcina Plichty z Amber Gold, oszusta dużo mniejszego kalibru – przez pięć lat nie wyszła z lasu? I dlaczego w Polsce w sądach jest 16 mln spraw rocznie? Ponad rozsądek i siły sądów?

To nie wina sędziów. Nestor polskich procesualistów prof. Stanisław Waltoś poświęcił całą pracę legalnym sposobom przewlekania procesów: rzadko sędziowie są winni, jeżeli już to uleganiu formalnej poprawności, którą zresztą cały system premiuje. Nie sędziowie są też winni niskiej kulturze prawnej w społeczeństwie ani zacietrzewieniu, którego sam PiS jest smutnym wzorem. Dowód choćby taki: w Polsce nie udaje się mediacja, która mogłaby odciążyć sądy z części spraw.

Polityka 16.2017 (3107) z dnia 18.04.2017; Komentarze; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Komu bije dzwon"
Reklama