Jacek Żakowski: – Pocieszy pan polskich demokratów?
Maciej Bartkowski: – A co im się dzieje?
KOD-owi się dzieje.
Coś nie tak?
Rozwala się i gaśnie.
To znaczy, że jest dobrze. W tej fazie z reguły zanika zdolność widzenia sukcesu i pojawia się poczucie bezsiły. Przychodzi wielki dołek. Tak musi być, jeśli ruch ma osiągnąć sukces.
By KOD osiągnął sukces, z demonstracji na demonstrację musi przychodzić mniej ludzi? Zarząd musi się kłócić? Muszą być frustracje i żale? W KOD i wokół KOD jest poczucie, że coś znów poszło nie tak. Wszyscy szukają winnych.
To normalne. Jedni się wycofują, a inni denerwują i każdy kogoś obwinia.
Normalne jest, że ruch się rozwala?
Normalny jest kryzys drugiego roku. Ruchy społeczne tak mają. To zawsze źle wygląda. A im bardziej gwałtowny jest wybuch, tym ten drugi rok jest cięższy. Bill Moyer opisał ten proces w latach 80. On prawie zawsze się sprawdza. Według Moyera to typowa piąta faza ruchu społecznego w ośmiofazowym cyklu.
Pół cyklu za nami?
W czasie to może różnie wyglądać, ale fazy są podobne. Najpierw jest cisza, choć problem już powstaje. W drugiej fazie grzechy władzy są nazywane przez coraz liczniejsze osoby. W trzeciej fazie problemy dojrzewają, a wraz z nimi rośnie gotowość do sprzeciwu. W czwartej fazie następuje wybuch społecznego protestu.
Do tego doszliśmy przez cztery miesiące od zaprzysiężenia prezydenta Dudy do pierwszej wielkiej demonstracji. Albo w miesiąc – licząc od powstania rządu Beaty Szydło.
Wybuch zwykle jest zaskakująco gwałtowny. Bo powstający w trzeciej fazie nawis niepokoju i gniewu przeważnie jest słabo widoczny.