Żaden nauczyciel nie straci pracy – zapowiadała, ogłaszając swoją reformę, minister Anna Zalewska. Już wiadomo, że z pracą właśnie pożegnało się co najmniej 10 tys. nauczycieli, może więcej, a ponad 21 tys. od września będzie miało zmniejszone godziny oraz zarobki. To dane z 14 województw, bez uwzględnienia zachodniopomorskiego i warmińsko-mazurskiego. W samej Warszawie etaty straci 1235 osób, 7 tys. pożegna się z pensum, a powita niższą pensję. Gdy portal OKO.press uruchomił licznik zwalnianych nauczycieli na podstawie danych płynących z samorządów, już w środę wieczorem, na ponad tydzień przed końcem roku szkolnego, było ich 8933.
Środowisko nauczycielskie nie obroniło się. Reforma wchodzi w życie. Do jakiej szkoły pójdą uczniowie od 1 września 2017 r.? Arleta i Marcin, rodzice szóstoklasisty Bartka z niewielkiego miasta na Kujawach – jak miliony innych rodziców – nie mają pojęcia. Wychowawczynią klasy ich syna była pani ucząca przyrody, ale nie ma uprawnień do nauczania np. geografii, więc nie będzie tzw. przedmiotowcem w klasie VII. W takim przypadku wątpliwe jest, by kontynuowała pracę ze swoją starą klasą jako wychowawczyni. Nie wiadomo też, czy klasa zostanie rozdzielona i pomieszana z uczniami z innych klas, czy dzieci – tak jak chciała minister Zalewska, projektując reformę – będą się nadal gotować w tym samym sosie (większość z nich jest razem od przedszkola, jak to w małym mieście). W szkole Bartka dotychczas na jednym placu mieściły się wspólnie i podstawówka, i gimnazjum, jednak w osobnych budynkach, z autonomicznymi boiskami rozdzielonymi płotem, z innymi nauczycielami. Nikt nie odpowiedział rodzicom na pytanie, czy płot zniknie (filozofia przyświecająca reformatorom by na to wskazywała) i wtedy po boisku będą biegać sześciolatki z zerówki i 16-latki z dzisiejszego gimnazjum; czy może zostanie po staremu?