Przedstawiciele ciała, które obecna ekipa nazywa „Trybunałem Konstytucyjnym”, uznali – oczywiście zgodnie z zapotrzebowaniem partii, która ich nominowała – że obowiązujące od lat przepisy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa są sprzeczne z konstytucją. Tym samym dali swoim mocodawcom alibi do skoku na władzę sądowniczą oraz swobodnego gwałcenia zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Do tego bowiem jedynie sprowadza się rola poglądów wyrażanych przez ludzi mianowanych na stanowiska w budynku przy alei Szucha z naruszeniem wszelkich procedur i obyczajów (oraz werdyktów prawomocnego Trybunału). W ten sposób przecież znaleźli się tam tzw. dublerzy (czyli osoby, które zajęły miejsca już prawomocnie obsadzone). Podobnie bezprawną drogą na fotel rzekomego „prezesa TK” trafiła pani Julia Przyłębska.
Właśnie dlatego ogłaszane przez nich tezy nie mogą mieć przymiotu wyroków sądu konstytucyjnego. Można je uznać najwyżej za jeden z elementów politycznego teatru odgrywanego na użytek co mniej świadomej publiczności. Od dziś rządząca ekipa będzie już mogła przekonywać w świetle telewizyjnych kamer (bo to kolejny element teatru) o niekwestionowanej nawet przez „Trybunał Konstytucyjny” prawomocności jej poczynań wobec władzy sądowniczej.
A chodzi de facto, przypomnijmy, o pełne podporządkowanie Krajowej Rady Sądownictwa politykom, a w dalszej kolejności o zdobycie wpływu na nominacje sędziowskie i pozyskanie innych narzędzi nacisku na sędziów, a więc wpływu na wydawane przez nich na każdym już szczeblu wyroki.
Wyrok TK to też alibi dla prezydenta
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wespół z prokuratorem czasów PRL, a dziś szefem stosownej komisji sejmowej, Stanisławem Piotrowiczem (oczywiście nadzorowani przez też niekryjącego niechęci do sędziów samego prezesa/szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego) przeforsują proponowane przez siebie od dawna regulacje, powołując się właśnie na „wyrok” tzw. Trybunału Konstytucyjnego.
Przy okazji alibi dostał również prezydent Andrzej Duda – „wyrok” „Trybunału” łatwo rozwiał zapewne wątpliwości, jakie ponoć go nachodziły odnośnie do konstytucyjności pomysłów partyjnych kolegów. Teraz może żwawo podpisać stosowne przepisy.
Wtedy zaś sędziowie – dotychczasowa trzecia władza – poznają, gdzie ich miejsce w szeregu.