Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Państwo to dla Kaczyńskiego nic więcej niż łup, który trzeba zdobyć i zawłaszczyć

W tym tygodniu kończy się przejmowanie sądownictwa przez PiS. W tym tygodniu kończy się przejmowanie sądownictwa przez PiS. Krystian Maj / Forum
Co dalej? To władza ma aparat przymusu i monopol na stosowanie przemocy. Obywatele mają tylko sprzeciw i obywatelskie nieposłuszeństwo.

Sejm przyjął ustawę o Sądzie Najwyższym. Kancelaria Sejmu wydała komunikat: „Podmioty zagraniczne kierujące rozmaite interwencje do Marszałka Sejmu RP w sprawie ustaw reformujących polskie sądownictwo i w ten sposób usiłujące wpłynąć na toczący się proces legislacyjny mogą liczyć na odpowiedź marszałka Sejmu dopiero po całkowitym zakończeniu tego procesu, gdy znany już będzie stan prawny wynikający z wchodzących w życie aktów normatywnych. Do tego czasu marszałek nie będzie reagował na korespondencję w tej sprawie, zwłaszcza podmiotów zagranicznych”.

Psy szczekają, karawana PiS jedzie dalej

Po wejściu w życie ustaw o SN, KRS i sądach powszechnych marszałek Kuchciński wydał komunikat do „podmiotów zagranicznych”, że ustawy są zgodne z odpowiednimi standardami. Może nawet w celu sporządzenia tej opinii powoła znowu specjalny „zespół”?

Jak zwykle, ciąg technologiczny zadziałał: pierwsze czytanie w dzień po wpłynięciu projektu o SN, poprawki dowolnie połączone przez przewodniczącego sejmowej Komisji praw Człowieka Piotrowicza w dwa bloki. Opozycja bez prawa głosu, awantury. W piątek ustawę uchwali Senat, bez poprawek, żeby poszła od razu do prezydenta. Ten zobowiązał się podpisać ją i dwie wcześniejsze: o KRS i ustroju sądów powszechnych, jeśli PiS uwzględni jego poprawkę.

Chwila – i po bólu. Konsekwencje będą za miesiąc–dwa.

Wszystko to znamy od półtora roku. Było nawet głosowanie w Sali Kolumnowej, gdy opozycja okupowała trybunę sejmową. Nic nowego. Takie samo łamanie konstytucji i regulaminu Sejmu jak w trakcje „naprawiania” Trybunału Konstytucyjnego, prokuratury, służby cywilnej, publicznej telewizji, jak w trakcie uchwalania przepisów podsłuchowych czy ustawy antyterrorystycznej. I takie same komentarze: o końcu demokracji i państwa prawa, o zagrożeniu dyktaturą. Od półtora roku słyszeliśmy też, że takie słowa są na wyrost, że to jak z pastuszkiem, który z nudów wzywał pomoc, krzycząc: „wilki, wilki!”. Tyle że te wilki atakowały naprawdę. A okoliczni mieszkańcy od początku – z nielicznymi wyjątkami – nie wierzyli.

Po półtora roku dzieje się to samo, chociaż w innej scenerii. Sejm odgrodzono od obywateli barierkami, postawiono szpaler policjantów. Nie wolno już wchodzić bez przepustki nawet do sejmowych ogrodów. W budynkach sejmowych porządku pilnuje straż wyposażona w ostrą broń. Straż z bronią stoi też na sali obrad. A marszałek Sejmu wydał zarządzenie z mapką, gdzie posłom wchodzić nie wolno.

Kończy się przejmowanie sądownictwa przez PiS

W tym tygodniu kończy się przejmowanie sądownictwa przez PiS. Jak szyderstwo brzmią w tym kontekście wyjaśnienia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, że teraz nie będzie „sędziów na telefon”, czego symbolem jest słynny sędzia Milewski (nie wiedząc, że to prowokacja, dał się wciągnąć z rzekomym asystentem premiera Tuska w dyskusję na temat terminu wydania przez sąd postanowienia w sprawie Amber Gold). Lekiem na „sędziów na telefon” (skala zjawiska – jeden znany przypadek) jest przejęcie władzy sądownictwie przez PiS.

Dlaczego elektorat PiS akceptuje te zmiany?

Zachodziłam w głowę, jak elektorat PiS może taki brak logiki akceptować. Zrozumiałam w poniedziałek, gdy obejrzałam materiał nagrany poprzedniego wieczoru podczas „łańcucha świateł” w obronie sądów pod sądem Najwyższym. Stała tam też grupka zwolenników „reformy” sądownictwa, ze stosownymi transparentami o komunistycznych sędziach. Reporter którejś z telewizji zapytał jednego z demonstrantów, czy nie przeszkadza mu, że teraz sądy będą upolitycznione, w rękach PiS. Odpowiedział: „No, przynajmniej nie w rękach komuchów”.

I to jest odpowiedź: nie chodzi o to, JAKIE mają być sądy (np. sprawne i sprawiedliwe), ale CZYJE. Podobnie jest ze wszystkimi innymi „reformami” PiS. Ma mieć „swój” Trybunał Konstytucyjny, „swoją” prokuraturę, „swoje” szkoły, „swoją” telewizję, policję, urzędników niższych szczebli, sądy, komisję wyborczą. To już nie mają być instytucje publiczne, ale partyjne. Państwo przestaje być „dobrem wspólnym wszystkich obywateli RP”. Staje się łupem. PiS odtwarza to, o co od lat oskarżał inne rządy. Tylko bardziej bezwzględnie i bezczelnie.

Wartości stały się pretekstem do zdobycia poparcia i zawłaszczenia państwa. Symboliczna była scena, gdy na koniec skandalicznego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości, gdzie głosowano poprawki w dwóch „blokach”, posłowie opozycji, bezradni wobec przemocy dokonywanej na nich przez przewodniczącego Piotrowicza, wstali i zaczęli śpiewać hymn polski. Posłowie PiS nie wstali, a przewodniczący Piotrowicz mówił, przekrzykując hymn.

To jest pisowskie przywiązanie do polskiej tradycji

Co dalej? To władza ma aparat przymusu i monopol na stosowanie przemocy. Obywatele mają tylko sprzeciw i obywatelskie nieposłuszeństwo. PiS ograniczył możliwość demonstrowania, ale wolność zgromadzeń jest w konstytucji. Nie musimy się słuchać niekonstytucyjnego prawa.

A sędziowie nie muszą się poddawać niczyim naciskom. To nie przymus, to wybór. Złamanie konstytucji jest oczywiste. A sędziowie nie muszą kolaborować z władzą. Nie muszą kandydować do przejętej przez władzę Krajowej Rady Sądownictwa ani do Sądu Najwyższego. Niech go sobie PiS odsadzi prokuratorami IPN, bo taką sobie zostawił furtkę. Nie należy powtarzać błędu Trybunału Konstytucyjnego i firmować swoją twarzą i nazwiskiem antykonstytucyjność.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną