Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dawnych wspomnień czar

Nie wszystko w czasach PRL było komiczne, ale wiele rzeczy obracano to w żart. Dziś jest podobnie.

Niejeden raz wskazywałem na podobieństwa pomiędzy poczynaniami wprowadzającymi IV RP a tym, co działo się w PRL. Lata temu wydano w Niemczech (jeszcze podzielonych) antologię humoru z regionu tzw. realnego socjalizmu. Polska została uznania za najweselszy barak w tym obozie. Wprawdzie nie wszystko w tej rzeczywistości było komiczne, ale wiele rzeczy obracano to w żart. I aczkolwiek to, co czyni awangarda tzw. dobrej zmiany, niekoniecznie jest zabawne (zwłaszcza w perspektywie możliwego rozwoju sytuacji), warto, a nawet należy spoglądać na aktualne wydarzenia z przymrużeniem oka. A ponieważ mam zamiar zrobić w sierpniu wakacyjną przerwę w pisaniu felietonów, ten tekst proponuje dawnych wspomnień czar, przede wszystkim dla zabawy, ale nie tylko.

Budująca tradycja powraca

26 czerwca odbyła się uroczystość otwarcia zbiornika wodnego w Świnnej Porębie. Przybyła p. Szydło i wygłosiła przemówienie, w którym podkreśliła symboliczny charakter finalizacji budowy, zakończonej po 30 latach. Niektórzy zrozumieli to w ten sposób, że finał nastąpił dzięki dobrej zmianie w ciągu 2 lat. Akurat mieszkam jakieś 10 km od Świnnej Poręby. Główne prace (przebudowa całej infrastruktury komunikacyjne) wykonano za czasów krwawego reżimu Tuska-Kopacz. Tak to już na ogół bywa, że rozpoczęte budowy kiedyś zostają ukończone. Główny symboliczny aspekt oracji p. Szydło polegał jednak na tym, że krasomówczyni rozminęła się z rzeczywistością, bo roboty jeszcze trwają.

W dawnych czasach, gdy zbliżało się jakieś ważne zdarzenie, np. zjazd partii, uroczyście otwierano jakąś hutę, nowy szpital itp., aczkolwiek potem okazywało się, że to i owo jest jeszcze do zrobienia. Ta budująca tradycja powraca. Trzeba by jeszcze wprowadzić (narodowy) czyn społeczny i finalizację wielkich budów dobrej zmiany przed terminem. W kolejce, aczkolwiek na razie tylko wirtualnej, czeka Centralny Port Lotniczy im. XY. Zgadnijcie czyjego imienia.

Wyjątkowy zakątek świata

W 1953 r. kraj objeżdżała wystawa „Oto Ameryka”, przedstawiająca bezeceństwa dziejące się za oceanem, m.in. walki kobiet w błocie i krawat z wizerunkiem siusiającego mężczyzny, poniewieranych robotników, walące się slumsy itd. itp. Przeciwwagą była ówczesna Polska Kronika Filmowa, pokazująca dziewczyny na traktorach, prawie ukończoną Nową Hutę, a w ogólności triumfalny pochód Planu 6-letniego oraz architektów tych sukcesów, zesłanych przez historię. Z serwisu informacyjnego TVP Info dowiedziałem się, że świat jest okropny. Pożary, wojny, zamachy, katastrofy, pobicia przez uchodźców (imigrantów), np. w Calais, narkomani, pijacy, transseksualiści, pedofile itd. itp.

Wszelako jeden zakątek świata jest wyjątkowy. 500+, mieszkanie+, emeryt+, wspomniane zakończenie budowy zapory w Świnnej Porębie, wspomniany planowany Centralny Port Lotniczy, planowanie przekopanie Mierzei Wiślanej, odbudowa przemysłu stoczniowego, dofinansowanie kopalni węgla, sprawna policja, malejące bezrobocie, malejący deficyt budżetowy, a nawet spodziewana nadwyżka dochodów nad wydatkami, sukcesy międzynarodowe itd. itp.

Zgadnij, obywatelu, jaki to kraj i czyja zasługa tych sukcesów. Tych, którzy chcą, aby Polska rosła w siłę, a ludziom (narodowi, suwerenowi) żyło się szczęśliwie. Żadni spacerowicze, turyści tego nie powstrzymają. A jeśli im się nie podoba, niech z ulicy wynoszą się do zagranicy, jak np. w 1968 r.

Będzie tak, jak kiedyś było

Skoro mowa o zagranicy i jej współpracy z ulicą, to pp. Macierewicz i Waszczykowski nakreślili szeroką perspektywę tego spisku. Pierwszy ustalił: „[To] jest operacja bardzo szeroko zakrojona. (...) Operacja, w której olbrzymią rolę odgrywają środowiska antychrześcijańskie. Te środowiska, które w ogóle kwestionują istnienie państw narodowych, stanowią oś ataku przeciwko nam, przeciwko rządowi PiS. (…) Bezprzykładna presja jest rodzajem wojny hybrydowej, bazującej na dezinformacji oraz na presji mającej charakter przemocy. (...) Każde nasze słowo jest nie tylko bardzo obserwowane, ale też traktowane za punkt odniesienia do działań przeciwnych, jako punkt wyjścia do przygotowań, które mają uniemożliwić nam (…) skuteczne przeciwdziałanie niszczeniu Polski”.

A drugi uzupełnił: „[To] próba obalenia rządu. (...) Za tym stoją ogromne siły, pieniądze i wpływy. (...) Być może skończy się akcjami terrorystycznymi przeciwko państwu polskiemu. (...) Część sił europejskich nie zaakceptowała wyniku wyborów, (…) tego rządu i tego kierunku zmian”.

Kiedyś mieliśmy gwarancje od wschodniego sąsiada, że nas nie opuści (w wiadomy sposób) w potrzebie. Teraz sprawa się skomplikowała, bo p. Putin jest bardziej szczery i nie ukrywa, jaki charakter miałaby ewentualna interwencja rosyjska. Wszelako Polska ma oddanego protektora, mianowicie p. Orbána. Wprawdzie mocarstwo nad Balatonem wiele może, ale nie jest do końca jasne, czy w końcu nie zrejteruje. A wtedy władze polskie będą musiały same zaprowadzić porządek, aby uchronić suwerena przed obcą interwencją ze strony Unii Europejskiej.

Damy radę, jak zapewnia p. Szydło. Pytanie tylko jak. Można przypuszczać, że na pewno w sposób zapewniający, że będzie tak, jak już kiedyś było.

Polska nie da się zastraszyć

Kilkadziesiąt lat temu imperialiści, posługując się zachodnio-niemieckimi rewizjonistami, prowadzili wojnę hybrydową, zrządzając stonkę ziemniaczaną na urodzajne rodzime pola. Całe brygady ludu pracującego miast i wsi ruszały na pola szukać stonki. Teraz sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana z uwagi na znacznie doskonalsze środki hybrydowych ataków. Ale cel jej jest taki sam jak wówczas, mianowicie obalenie wybranych władz, bo wiadome siły nie akceptują tego (jak tamtego) rządu oraz tego (jak tamtego) kierunku zmian. I wtedy, i teraz chodzi o zbudowanie podstaw ustroju sprawiedliwości społecznej (jak mówi p. Piotrowicz, znawca jednych i drugich czasów, tylko tyle i aż tyle). To właśnie ogromne siły, pieniądze i wpływy stoją (a nawet idą), aby temu przeciwdziałać. Ale my (dobra zmiana) nie cofniemy się dzisiaj, tak jak oni wytrwali wtedy, mimo zaostrzającej się walki klasowej (wtedy) czy zwiększającemu się oporowi elit (dzisiaj).

Osoby, które oglądały „Człowieka z marmuru” Wajdy, może pamiętają cyrk „Trumanilo”, eksponowany w trakcie manifestacji 1 maja, gdzie na początku lat 50. pokazywano w nim wielkie kukły wykrzykujące złowrogie hasła przeciw postępowej części ludzkości, opracowywane nie tylko w Białym Domu, ale i w Berlinie Zachodnim. Wiadomo, szalał opasły Wuj Sam z cygarem w zębach, z którego spodni wysypywały się dolary prosto do worków trzymanych przez karły reakcji, szczerzące spróchniałe zęby. A dzisiaj czytamy, że ma miejsce „złowrogie (…) wystąpienie (…) przeciwko Polsce, przeciwko polskim (…) nadzorowanych z Berlina kukiełek z Brukseli”.

Polska nie da się zastraszyć, bo niejeden raz pokazała, że pokona wrogie siły. Jesteśmy oczywiście gotowi do dialogu i współpracy, pod tym wszelako warunkiem, że tak jak ongiś nie dopuściliśmy się do mieszania się trumanowskich kukieł w wewnętrzne sprawy polskie, tak analogiczny sam odpór damy brukselskim kukiełkom nadzorowanym z Berlina.

Atmosfera jest elegancka

Gdy Mateusz Birkut (jeszcze raz „Człowiek z marmuru”) chciał za dużo powiedzieć w czasie zebrania partyjnego, niejaki Michalak, specjalnie oddelegowany do pilnowania porządku, wyłączał mikrofon. Bywa, że w Sejmie, którego sesje jako żywo przypominają niegdysiejsze mityngi partyjne, rolę Michalaka przejmują pp. Kuchciński i Brudziński, czyli marszałek i wicemarszałek.

Załóżmy, że w trakcie obrad zaczyna się dyskusja nad treścią ustawy, np. o sądach powszechnych. Pan Terlecki, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS, w stosownym momencie zgłasza wniosek formalny o przejście do dalszego punktu porządku obrad, np. natychmiastowego drugiego czytania projektu ustawy, co jest natychmiast przegłosowane.

Z formalnego punktu widzenia niezbędne jest, aby wypowiedziała się stosowna komisja sejmowa. Na jej posiedzenie jest desygnowany specjalny poseł (senator), który (a) wnosi o przechodzenie do dalszych punktów porządku dziennego (skutek jak wyżej) i (b) blokoww głosowanie poprawek. Ktoś może zauważyć, że jednak jest jakaś różnica, bo jest opozycja i może zgłaszać poprawki. To prawda, ale rezultat jest taki, jakby jej nie było lub milczała, czyli taki jak w czasach, których dotyczy dawnych wspomnień czar. Analogia sięga dalej, bo gdy parlamentarni przeciwnicy dobrej zmiany mówią zbyt wiele, krzyczy się na nich tak jak na posłów grupy „Znak”, broniących pałowanym studentów w 1968 r. Poza tym atmosfera jest elegancka, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz przewodniczący komisji sejmowych wzywają do szanowania się nawzajem, a poprawnej atmosfery strzegą oddziały policji, na razie bez osobistej broni palnej, ale już z armatką wodną gotową do akcji.

Koncentracja mediów

Z drugiej strony władza dba o bezpieczeństwo posłów opozycji, mianowicie wysyła policję, aby pilnowała np. p. Petru. W czasach gdy nie było opozycji parlamentarnej, ale tylko nieformalna, milicjanci też dawali baczenie na jej członków i też dla zapewnienia im bezpieczeństwa. Gdy okazywało się, że zagrożenie jest zbyt duże, decydowano się na odosobnienie mogących znaleźć się w niebezpieczeństwie w specjalnych pomieszczeniach, z prysznicami dla zachowania higieny. Temat jest obecnie kontynuowany, np. przez p. Głogowskiego, w taki oto sposób (o p. Frasyniuku): „Facet chwali się, że siedział za komuny. Podobało mu się w pierdlu czy co? Pewnie pod prysznicem”.

Na razie władza zapowiada dekoncentrację mediów (nie narodowych oczywiście, albowiem te będą jeszcze bardziej zespolone), ale kto wie, czy nie zdecyduje się na koncentrację tych, którzy czynią rzeczy niesłuszne.

Wartości się zmieniały

W uzasadnieniu projektu ustawy o Sądzie Najwyższym można było przeczytać: „W życiu społecznym, poza normami prawnymi, funkcjonuje także system norm i wartości niestypizowanych w ustawach, ale równie ugruntowany, wywodzący się z moralności czy wartości chrześcijańskich. Sprawiedliwość społeczna odgrywa rolę zasady, wzorca, ideału; jest przeniesieniem etycznej i prawnej idei sprawiedliwości w sferę stosunków społeczno-gospodarczych. Konflikt pomiędzy wyznawanymi wartościami a obowiązującym prawem wywołuje poczucie niesprawiedliwości. Sąd Najwyższy w swych orzeczeniach winien ów dualizm uwzględniać”.

Gdyby zastąpić „chrześcijańskich” „socjalistycznymi”, mielibyśmy uzasadnienie dla projektu ustawy o SN, np. rozważanej w 1985 r. Może nawet p. Piotrowicz brałby udział w rzeczonej dyskusji. A dzisiaj mógłby powołać się na taką (nieco zmienioną) fraszkę Sztaudyngera: „On był stały, tylko one (wartości) się zmieniały”. Ot, dawnych wspomnień czar.

A na deser trzy przykłady pasków z TVP(Dez)Info ze stosownymi wstawkami:

„Szokujące zapowiedzi opozycyjnych [syjonistycznych, solidarnościowych] bojówkarzy”.
„Opozycja [młodzież syjonistyczna, „Solidarność”] zapowiada łamanie prawa”.
„Opozycja [syjonistyczna agentura w Polsce, „Solidarność”] próbuje zorganizować pucz przeciwko demokratycznie wybranej władzy”.

Oczywiście obecni (tak jak dawniejsi) protestujący są zmanipulowani, a nawet opłacani przez wiadome siły. I jak tu nie twierdzić, że najmici p. Kurskiego (Jacka) miksują propagandę á la 1968 r. z tą á la przełom lat 1981/1982? Ale jest i coś nowego, mianowicie:

„Obrońcy pedofilów i alimenciarzy są twarzami oporu przeciwko reformie sądownictwa”.

Patrząc na prezenterkę ozdabiającą tę wytworną diagnozę, przypomina się (nieco sparafrazowana) myśl Leca: „Niektórym w obroży ideologicznej do twarzy”.

Reklama
Reklama