Kraj

Kaczyńskiego znowu nie było na Wawelu w miesięcznicę pogrzebu brata. Poświęcił go dla wakacji?

Demonstranci podczas pikiety pod hasłem „Stop upartyjnianiu Wawelu”. Demonstranci podczas pikiety pod hasłem „Stop upartyjnianiu Wawelu”. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
To żadna nowość: Jarosław zawsze instrumentalnie traktował Lecha.

Jarosław Kaczyński już drugi raz nie wjechał limuzyną na Wawel, by przy grobie swojego brata urządzić partyjny wiec – co od pogrzebu pary prezydenckiej stało się 18. dnia każdego miesiąca nową tradycją. Poprzednio lidera PiS tłumaczyło burzliwe posiedzenie Sejmu, podczas którego jego partia przeforsowywała ustawy demontujące władzę sądowniczą w państwie.

Dlaczego teraz Kaczyński zrezygnował z rytuału?

Dawno temu tzw. sowietolodzy drobiazgowo analizowali zachowania władców ZSRR i państw bloku wschodniego m.in. właśnie podczas komunistycznych obrzędów. Na tej bowiem podstawie próbowali snuć prognozy dotyczące stosunków w strukturach władzy oraz aktualnych strategii politycznych ekip rządzących. Metodę tę można, choćby półżartem, zastosować i do Kaczyńskiego, choćby dlatego, że pod względem mentalności i niektórych politycznych chwytów PiS często przypomina tamtych towarzyszy.

W przypadku wakatu Kaczyńskiego nasuwają się przynajmniej dwie możliwe przyczyny. Mógł oto dojść do wniosku, że warto zmienić repertuar tematów, służących mu do pobudzania korzystnych dla PiS społecznych emocji. Klawisz pamięci o tragedii smoleńskiej został przez ostatnie lata mocno wyklepany. Ba, za sprawą koncepcji Antoniego Macierewicza nieco zdezawuowany nawet wśród zwolenników teorii spiskowych. Na dodatek nie udaje się spacyfikować obywatelskich protestów przeciwko hucpie i politycznej manipulacji podczas tzw. miesięcznic – czy to samej katastrofy, czy właśnie pogrzebu pary prezydenckiej.

Równocześnie wrażenie robią idące już w miliony koszty zabezpieczania partyjnych w efekcie imprez przez państwową policję i inne służby. Dość powiedzieć, że za ostatnie przyjazdy szeregowego ponoć posła Kaczyńskiego na Wawel miesiąc w miesiąc budżet płacił około 200 tys. złotych. Same stalowe bramki, którymi odgrodzona była każdego 18. droga dojazdowa na wzgórze, kosztowały 35 tys. Do tego dochodziło 60 tys. za osłonę policji i służb ochroniarskich i prawie 130 tys. za transport (samolot, kolumna samochodowa). Z kolei na zabezpieczenie miesięcznic warszawskich tylko w tym roku poszło z publicznych pieniędzy 2752 tys. złotych.

Prezesa nie było na Wawelu, bo wyjechał na wakacje?

Powód nieobecności prezesa mógł być wszelako najprostszy z najprostszych, banalny wręcz: mamy lato, a więc czas wakacji. Także tych politycznych – zatem nawet zorientowany wyłącznie na ten temat partyjny lider mógł zechcieć pobyć nieco nad wodą i na wodzie (zwłaszcza że i to można wykorzystać do tzw. ocieplania wizerunku).

Znamienne jednak, że każdy z tych wariantów oznacza, by tak rzec, poświęcenie brata – czy to na ołtarzu bieżącej polityki, czy też swoich przyjemności. Choć z drugiej strony to żadna nowość: Jarosław zawsze instrumentalnie traktował Lecha.

Co najważniejsze: tym razem z wawelskiego wzgórza nie zostali przedwcześnie wygonieni wszyscy turyści, mogli więc podziwiać krakowski zamek do woli, okoliczne ulice nie były pogrodzone stalowymi barierkami, nie straszyły również zbytnio policyjne suki i tabuny funkcjonariuszy oraz grupy tajniaków. Grupka protestujących przypomniała tylko, że nikt nie odmawia Jarosławowi Kaczyńskiemu prawa do odwiedzania grobu brata, chodzi tylko o to, by Wawel nie był zawłaszczany do politycznych celów – po czym w spokoju się rozeszła. Świeciło słońce, śpiewały ptaki. Było normalnie.

Jak długo? Bo może szeregowy ponoć poseł Jarosław Kaczyński we wrześniu zechce znowu dotrzeć na Wawel ze stosowną pompą – a więc dolatując do Krakowa wojskowymi samolotami, a potem wjeżdżając pod katedrę w konwoju limuzyn i pod ochroną państwowej policji i za publiczne pieniądze urządzić tam kolejny partyjny konwektykiel. Tyle że wtedy pewnie znowu napotka na swej drodze obywatelski protest.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną