Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Argument z otwartej ręki

Mizerski na bis

Polityka
Oczywiście nikt nie jest za biciem, ale jak trzeba, to trzeba.

PiS przywrócił podmiotowość środowisku kiboli i obecnie fala tej podmiotowości przetacza się przez kraj. W zeszłym tygodniu na klubowym parkingu kibole Legii Warszawa odbyli rozmowę wychowawczą z piłkarzami i sztabem trenerskim klubu. Tematem były słabe wyniki i brak ambicji piłkarzy, którzy biorą gigantyczne pensje, ale na boisku nie dają z siebie tyle, ile się od nich wymaga.

Będąca wyrazem obywatelskiej troski rozmowa skończyła się udzieleniem reprymendy i indywidualnymi karami cielesnymi dla zawodników najbardziej potrzebujących motywacji. „Dostali delikatnie, tak klasycznie, z otwartej ręki, niezbyt mocno” – zapewnili kibole w mediach. Oczywiście takie delikatne reakcje mogą nie wystarczyć, ale moim zdaniem dobrze, że kibole, mimo że znajdowali się w stanie wskazującym na silne moralne wzburzenie, nie dali się sprowokować do wymierzenia surowszych kar. Ze względów wychowawczych lepiej najpierw ukarać klasycznie z otwartej ręki, aby zasygnalizować dobrą wolę i dać szansę na poprawę, a dopiero jak poprawy nie będzie – w drugiej instancji można ewentualnie dołożyć z byka albo z buta.

Czy w wyniku interwencji kiboli w piłkarzach Legii zajdzie jakaś dobra zmiana, nie wiadomo. Niektórzy mają wątpliwości, czy kibole powinni bić własnych piłkarzy na terenie klubu, ale uważam, że są one nieuzasadnione. Chyba lepiej, że piłkarze są bici w granicach obiektów klubowych, gdzie mają zapewnioną ochronę i stałą opiekę lekarską, niż gdyby mieli zostać zaatakowani na mieście, w ciemnym zaułku albo w klubie nocnym. No i lepiej, że biją ich osoby dobrze znane zarówno im, jak i klubowi, a nie jakieś anonimowe, agresywne łobuzy, co mogłoby się skończyć serią kontuzji lub zniszczeniem klubowego autokaru.

Oczywiście nikt nie jest za biciem, ale jak trzeba, to trzeba.

Polityka 41.2017 (3131) z dnia 10.10.2017; Felietony; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Argument z otwartej ręki"
Reklama