Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Cena strachu

PiS boi się i odgradza od obywateli. Ich strach sporo nas kosztuje

Miesięcznica smoleńska, wrzesień 2017 r. Miesięcznica smoleńska, wrzesień 2017 r. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Sięgająca absurdu ochrona szeregowego posła dowodzi strachu obecnej władzy przed obywatelami (czyli „suwerenem”). Albo wręcz tchórzostwa.

Czterech funkcjonariuszy policji RP strzeże non stop – dzień i noc – willi przy ul. Mickiewicza 49 na warszawskim Żoliborzu. Mieszka tam szeregowy poseł Jarosław Kaczyński. Jak dowiodła reporterka „Gazety Wyborczej” – powołując się na rzeczników samej policji – w rzeczywistości nie ma żadnych racjonalnych podstaw do takiej operacji.

Odbywa się to na dodatek nie tylko za cenę tzw. roboczogodzin policjantów, ale też zmniejszenia bezpieczeństwa całej dzielnicy. I już nie wspominajmy, że ów szeregowy poseł ma też prywatną ochronę za ok. 135 tys. zł miesięcznie (czyli ponad 1,5 mln rocznie), i to nie wiadomo, czy płatną ze składek partyjnych czy może z państwowych dotacji na działalność PiS (bo tego już partia nie chce ujawnić).

Ile kosztuje ochrona miesięcznic?

Z kolei zabezpieczenie przez policję RP tzw. miesięcznic smoleńskich – de facto również zachcianki jednego posła, przez przypadek znowu Jarosława Kaczyńskiego – tylko od stycznia do lipca tego roku kosztowało prawie 2 mln 750 tys. zł (w roku ubiegłym natomiast ponad 950 tys., a w 2015 – prawie 623 tys. zł). To cena specjalnych stalowych barier (bo już nie płotków), które każdego 10. dnia miesiąca zagradzają centrum Warszawy, oraz setek ściąganych z całego kraju policjantów, którzy w tym dniu mają wszelkimi sposobami (m.in. z naruszeniem obywatelskiej wolności zgromadzeń, a ostatnio coraz częściej także siłą i prowokacjami) chronić marsze zwolenników szeregowego posła ulicami miasta i kończące je polityczne wiece.

Podobnie jest w Krakowie: jako że szeregowy poseł chciał koniecznie co miesiąc w dzień pogrzebu swojego brata wjechać na Wawel do tamtejszej katedry (zamiast jak wszyscy inni wejść tam piechotą), budżet płacił za każdym razem niemal 200 tys. zł. Same stalowe bramki, którymi odgrodzona była każdego 18. dnia miesiąca droga dojazdowa na wzgórze, kosztowały 35 tys. zł. Do tego dochodziło 60 tys. za osłonę policji i służb ochroniarskich i prawie 130 tys. za transport (samolot, kolumna samochodowa).

A wszystko to jest nie tylko oznaką buty i obłudy władzy, ale także, co ważniejsze, ceną aberracji czy po prostu zwykłego strachu (by nie rzec: tchórzostwa) tego szeregowego posła i jego podwładnych z partii i rządu. Strachu przed zetknięciem się z innym światem – zwłaszcza tych obywateli (a w przypadku miesięcznic choćby Obywateli RP), którzy, owszem, są w mniejszości, ale mają po prostu inne zdanie.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama