Czy mamy do czynienia z kryminalizacją protestów społecznych? Rzeczywiście, obecna władza nader często wykorzystuje przepisy karne do radzenia sobie z protestami przeciwko sobie samej. Ale mamy też do czynienia z procesem równoległym: prywatyzacją instytucji państwa. Staje się ona narzędziem do tłumienia wolności protestowania. Takie instytucje jak Sejm czy ministerstwa przestały należeć do suwerena. Władza PiS przejęła je w posiadanie, czego dowodem jest używana przez organy ścigania PiS koncepcja „naruszenia miru domowego”.
Od czwartkowego popołudnia 22 osoby, które protestowały w siedzibie Lasów Państwowych przeciwko bezprawnej wycince Puszczy Białowieskiej, są pozbawione wolności. Nie mają jeszcze postawionych zarzutów, ale policja mówi o naruszeniu miru domowego.
Działaczy Obozu dla Puszczy zatrzymano na 24 godziny, mimo że nie było to konieczne dla prowadzenia dalszego postępowania. Wystarczyło ich spisać i wezwać na przesłuchania. Jednak zastosowano najostrzejszą możliwą formę reakcji: pozbawienie wolności. Zapewne poskarżą się na zatrzymanie do sądu i sąd oceni, czy taka reakcja policji była konieczna i proporcjonalna w demokratycznym społeczeństwie (art. 31 ust. 3 konstytucji). Ale gołym okiem widać, że była to po prostu forma represji, zmierzająca do zemsty i odstraszenia od dalszych protestów.
PiS znów sięga po koncepcję naruszania miru domowego
Z drugiej strony można odnotować pewien postęp: wobec ekologów zastosowano przynajmniej konkretną procedurę, która przewiduje drogę odwoławczą. Mniej szczęścia mają np. Obywatele RP, notorycznie pozbawiani wolności na kilka godzin w pozaprawnym trybie „legitymowania”.