Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jakiej Polski chcą Polacy?

Sondaż „Polityki”: Jakiej Polski chcą Polacy?

Większość Polaków, czasami przytłaczająca, nie akceptuje pomysłów PiS na demokrację, ustrój państwa, podział władzy, miejsce Polski w UE. Większość Polaków, czasami przytłaczająca, nie akceptuje pomysłów PiS na demokrację, ustrój państwa, podział władzy, miejsce Polski w UE. Igor Morski / Polityka
Robimy to, czego oczekują Polacy – to zdanie jak mantrę powtarzają politycy PiS, tłumacząc tym wszelkie decyzje i działania władzy. Postanowiliśmy zatem sprawdzić w sondażu, czego naprawdę chcą Polacy, jakiej Polski, jakiego państwa i ustroju. I jak to się ma do programu rządzących.

Artykuł w wersji audio

W propagandzie PiS wszystko, co robi ta partia, wynika z poglądów większości narodu, na co mają wskazywać wyniki partyjnych sondaży. Partia Kaczyńskiego powołuje się na to, że szła do władzy z jawnym programem, który został przez wyborców poparty w całości, a teraz trwa jego realizacja, od której PiS nie może odstąpić, aby ich nie zawieść.

To nieprawda. PiS w kampanii eksponował program ekonomiczny, a zwłaszcza socjalny, dodając do tego wątki historyczne i religijno-patriotyczne. Mówiono co prawda o naprawie sądów, ale nie podkreślano, że ma to być dokonane tylko przez wymianę obecnych sędziów na swoich. Państwo miało być sprawne i decyzyjne, ale nie precyzowano, że chodzi o likwidację kontroli konstytucyjnej nad władzą. Zapewniano, że Polska chce pozostać ważnym członkiem Unii Europejskiej, ale nie ostrzegano, że ma to polegać na nieustannym, głębokim konflikcie z Brukselą...

Po dwóch latach chcieliśmy zbadać, jak się mają poglądy Polaków do tego, co im faktycznie proponuje PiS. Wybraliśmy do sondażu POLITYKI dziesięć ważnych, aktualnych i znaczących dla rozpoznania zbiorowej mentalności społecznej problemów, zadając respondentom w sumie kilkadziesiąt pytań. Wyniki są zaskakujące.

Zapytaliśmy zatem o gorącą sprawę ustawowych regulacji dotyczących aborcji. Ta kwestia rok temu zgromadziła wielotysięczne protesty, a są zapowiedzi wskazujące na to, że może bardzo szybko powrócić na polityczną agendę. Nasz sondaż pokazuje, jakie są tu oczekiwania Polaków: 36 proc. respondentów opowiada się za „złagodzeniem obecnych przepisów antyaborcyjnych, z dopuszczalnością aborcji z powodów społecznych”, 34 proc. pragnie utrzymania istniejących przepisów. Tylko 8 proc. chce całkowitego zakazu aborcji bez wyjątków, a 9 proc. wybrało wariant, który proponuje PiS, czyli wprowadzenie zakazu przerywania ciąży z powodu uszkodzenia płodu (tutaj i w poniższych przypadkach pomijamy odpowiedź „trudno powiedzieć”, pełne wyniki na wykresach). W tej więc kwestii za zaostrzeniem ustawy jest łącznie 17 proc., a przeciwko takim zmianom 70 proc., z czego połowa chce wręcz złagodzenia ustawy. Trudno więc w tym przypadku partii rządzącej powoływać się na oczekiwania większości Polaków.

A jak Polacy widzą demokratyczny system? Zapytaliśmy, do czego uprawnia partię polityczną zwycięstwo w wyborach. 24 proc. respondentów badania wybrało odpowiedź, że zwycięzcy „otrzymują pełnię władzy w państwie” (tylko w grupie wiekowej powyżej 70 lat tę odpowiedź wybiera 1/3 badanych), ale aż 58 proc. wskazało na inną opcję: że „otrzymują władzę ograniczoną przez konstytucję, sądy i prawa mniejszości” (wśród osób z wyższym wykształceniem 72 proc. jest tego zdania, przeciwnego 15). Widać więc silne przywiązanie Polaków do demokracji liberalnej, mimo głoszenia przez PiS idei demokracji „posybilistycznej” (w Rosji nazywa się ją „suwerenną”), w której obowiązuje tzw. jednolita władza państwowa. Gdzie wszystkie instytucje mają być podległe partii rządzącej, a władza nie podlega żadnym ograniczeniom. I w tym zatem przypadku Polacy w większości nie oczekują tego, co robi PiS. Kaczyński dostał bilet, ale nie na tę trasę, po której jedzie.

Bardzo ważne są kwestie relacji z Unią Europejską, zwłaszcza w kontekście upominania pisowskiego rządu przez instytucje unijne i grożących Polsce sankcji. Zadaliśmy zatem pytanie, jaka powinna być przyszłość związków Polski z Unią: zdaniem 27 proc. zapytanych „powinny być zacieśniane”, 40 proc. wybrało odpowiedź, że „powinny pozostać, jakie są”, 18 proc. uważa, że „powinny ulec rozluźnieniu”, a 3 proc. życzy sobie wystąpienia Polski z Unii Europejskiej. Znowu więc 67 proc. Polaków nie chce psucia relacji ich kraju z Unią, a spora część z nich chciałaby jeszcze głębszej integracji. Przeciwnego zdania jest łącznie jedna piąta uczestników badania. Widoczna w obozie władzy głęboka niechęć do Brukseli, skłonność do konfrontacji, eksponowania punktów spornych i ideologicznej obcości nie znajduje odbicia w rzeczywistych preferencjach większości Polaków, jest raczej ilustracją poglądów najtwardszego, mniejszościowego elektoratu jednej partii.

Zapytaliśmy o emerytury, kolejny ważny temat; zwłaszcza że niedawno PiS przywrócił poprzedni, krótszy wiek przechodzenia na emeryturę. Żeby zorientować się, w jakim kierunku zmierza myślenie Polaków na ten temat, zadaliśmy pytanie, z czego powinny być wypłacane emerytury: 54 proc. wybrało odpowiedź, że „z bieżących przychodów ZUS, z dofinansowaniem z budżetu państwa, wszystkim według tych samych zasad”; zaś 33 proc. wskazało, że „z indywidualnych kont emerytalnych, w wysokości zależnej od zebranych tam podczas aktywności zawodowej środków”.

To pokazuje, że przez ponad ćwierć wieku po 1989 r. nie tylko nie udało się zbudować nowego systemu emerytalnego, ale też poglądy większości Polaków nie wykraczają poza model de facto peerelowski. Trudno tu jednak winić obywateli, skoro wiele rządów w kwestii emerytur wykazywało niekonsekwencję, decyzje były zmieniane, a wprowadzane z hukiem medialnym modele – nagle porzucane. PiS też tu nie ma oryginalnych pomysłów. Praktycznie przywrócił tylko stan z połowy 2014 r., a koszty tego cofnięcia reformy nie są porządnie policzone.

Teraz rząd zaproponował, aby bogatsi płacili większe składki, aby potem teoretycznie móc otrzymywać wyższe świadczenie. Wciąż jest to jednak realizacja „państwowego” modelu emerytalnego, gdyż bez wątpienia chodzi o to, aby bogatsi finansowali emerytury gorzej uposażonych, oczywiście z dołożeniem z budżetu, czyli z podatków.

Lech Mazurczyk/PolitykaWykres 1 - Jakiej Polski chcą Polacy?

Nie mogliśmy pominąć kwestii sądownictwa i jego ulokowania w strukturze państwa. W naszym sondażu 57 proc. Polaków opowiedziało się za opinią, że „sądy powinny pozostawać w pełni niezależną, odrębną władzą”, zaś średnio 31 proc. wybrało opcję, iż „powinny podlegać nadzorowi i kontroli władzy państwowej” (w grupie najmłodszych respondentów popiera ten pogląd tylko 12 proc.; wśród najstarszych, powyżej 70 lat, 38 proc.). Widać więc, że zwolenników operacji przeprowadzanej na sądach przez PiS jest niemal dwukrotnie mniej niż tych, którzy opowiadają się za zachowaniem demokratycznego trójpodziału władzy. PiS spełnia zatem w tej materii oczekiwania mniej niż jednej trzeciej Polaków. Polacy na pewno chcą sprawniejszego sądownictwa, ale z tym akurat reformy PiS nie mają nic wspólnego.

Chociaż sprawa przyjęcia przez Polskę waluty euro nie stoi na porządku dnia, chcieliśmy się dowiedzieć, co Polacy sądzą dziś na ten temat. Otóż 9 proc. respondentów naszego sondażu życzyłoby sobie przyjęcia euro „jak najszybciej”, a 31 proc. „tak, ale za kilka, kilkanaście lat”. Jednak aż 49 proc. uważa, że Polska „nie powinna nigdy przyjmować waluty euro”. Chociaż, jak pokazują to wyniki, większość, choć nie tak duża, w ogóle nie chce euro, to nawet politycy PiS, zwłaszcza związani ze sferą gospodarki, nie zarzekają się, że Polska nigdy nie przyjmie wspólnej waluty. Ale w propagandzie władzy, generalnie bardzo antyunijnej, dominuje wątek obrzydzania euro jako elementu dominacji Niemiec, zagrażającej suwerenności kraju. I tylko ta retoryka jest dziś, a właściwie od lat, słyszalna.

Trzymając się materii ekonomicznej, zapytaliśmy w sondażu o preferowany przez Polaków model gospodarki. 45 proc. uczestników badania wybrało odpowiedź, że „polska gospodarka powinna opierać się na firmach i bankach państwowych lub z polskim kapitałem”; zaś 36 proc. wskazało, iż „powinna się opierać na przedsiębiorstwach prywatnych, poddanych regułom prawa i wolnego rynku”. Można dostrzec, że idee gospodarki etatystycznej (w stylu PRL), z silnym państwowym interwencjonizmem i skupowaniem firm przez państwo, co lansuje PiS, mają więcej zwolenników niż liberalna gospodarka rynkowa. Trochę jak w przypadku emerytur – to, co państwowe lub związane z państwem, wydaje się większości pewniejsze. Ale ta przewaga „etatystów” nie jest tak duża, choć może się powiększać w wyniku zmasowanej propagandy. Ale też zmniejszać, jeśli – tak jak przez dwie dekady transformacji – gospodarka prywatna i wolnorynkowa będzie miała publicznych promotorów i obrońców.

Jeśli gospodarka, to także sprawy socjalne. Interesowały nas poglądy Polaków na to, jak bardzo ich zdaniem państwo powinno być opiekuńcze, jaka jest jego rola w zapewnianiu poziomu życia obywateli. Tutaj niewielką większość, 45 proc., zdobyli zwolennicy tezy, że „polskie państwo powinno być opiekuńcze, zapewniać szerokie świadczenia socjalne, nawet jeśli wymaga to podniesienia podatków lepiej zarabiającym”, zaś 41 proc. wybrało odpowiedź, że „państwo powinno pomagać tylko najbiedniejszym i nie podwyższać podatków, bo to godzi w pracowitość i inicjatywę”. Z sondażu wynika, że duża część społeczeństwa (zapewne znajdująca się w segmencie niższych dochodów) oczekuje pomocy państwa i postrzega socjal jako jego ważny instrument. Widać, z czego wziął się sukces programu 500+. Nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć, na ile to socjalne postrzeganie państwa istniało wcześniej, a na ile rozbudził je dla politycznych potrzeb PiS, niemniej trudno będzie już teraz proponować siłom politycznym program mniej socjalny, bo przesunął się punkt odniesienia. Mimo wszystko pewnym zaskoczeniem jest te 41 proc. przeciw rozbudowanym świadczeniom. To zapewne znaczna część tzw. klasy średniej. Niewykluczone, że w tym wyniku ma swój udział także część konserwatywnej prawicy w rodzaju formacji Gowina i do niej podobnych, która choć ogólnie znajduje się blisko PiS, to jest przywiązana do indywidualizmu i liberalnej gospodarki.

Ponieważ rusza kampania samorządowa, zapytaliśmy, co Polacy sądzą o uprawnieniach władzy lokalnej. Politycy PiS i sam Jarosław Kaczyński wielokrotnie dawali do zrozumienia, że samorządy, na razie wyłączone spod „jednolitej władzy państwowej”, są elementem niepewnym, zdominowanym przez opozycję, wręcz wrogim centralnej władzy i spójności państwa. A co na to obywatele? 24 proc. zapytanych uważa, że samorządy powinny mieć wręcz „większą władzę niż obecnie”, 37 proc. chce, aby zachowały takie kompetencje, jakie mają teraz, a tylko 22 proc. uważa, że samorządy „powinny mieć zmniejszone kompetencje na rzecz władzy centralnej”. Najsilniej wzmocnienie samorządów popierają rolnicy (50 proc. wskazań); relatywnie najsłabiej (28 proc.) pracownicy administracji. Także więc w tym przypadku niechętny samorządowej idei PiS nie trafia w gusta większości, ale znowu dogadza jedynie twardemu, około 20-procentowemu, elektoratowi.

W końcu podjęliśmy w sondażu temat obecności Kościoła w życiu publicznym i państwowym. Tutaj wynik jest jednoznaczny bardziej niż we wszystkich innych sprawach: 69 proc. zapytanych w badaniu wybrało odpowiedź: „państwo powinno być świeckie, a wyznawanie religii sprawą prywatną”. Tylko 21 proc. wskazało na drugą opcję: „Kościół powinien uczestniczyć w życiu publicznym i wpływać na decyzje władzy państwowej”. Który model z tych dwóch lansuje PiS, jest oczywiste, podobnie jak to, że także w tym przypadku zupełnie nie trafia w poglądy znacznej większości Polaków. Ponownie pojawia się około jednej piątej populacji, która w kilku innych punktach także opowiadała się za rozwiązaniami proponowanymi przez PiS.

Z naszego sondażu płyną następujące ogólne wnioski. Po pierwsze: większość Polaków, czasami przytłaczająca, nie akceptuje pomysłów PiS na demokrację, ustrój państwa, podział władzy, miejsce Polski w UE, rolę Kościoła, sprawę aborcji, czyli w sferze wartości i ideologii. Po drugie: w sferze gospodarki i świadczeń socjalnych mniej lub bardziej wyraźna większość ogólnie sprzyja ideom głoszonym przez PiS. Po trzecie: przewaga przeciwników koncepcji obozu władzy w kwestii państwa nad ich zwolennikami jest wyraźniejsza od tej, jaką PiS zdobywa w sferze ekonomii i socjalu. Po czwarte: naprawdę twardych zwolenników całościowego programu PiS jest niewiele ponad 20 proc., czyli tyle, ile przez wiele ostatnich lat.

Lech Mazurczyk/PolitykaWykres 2 - Jakiej Polski chcą Polacy?

Powstaje pytanie: to skąd w takim razie bierze się dość stała i wysoka przewaga PiS w partyjnych sondażach? Gdyby brać literalnie wyniki naszego badania, trzeba by przyjąć, że bardzo wielu wyborców popiera partię, która realizuje obcy im ideowo program. Ale to nie takie proste. Zapewne kwestie ekonomiczno-socjalno-bytowe znajdują się po prostu wyżej w hierarchii ważności wyborców niż bardziej miękkie, mniej praktyczne i uchwytne sprawy systemu państwa czy obywatelskich wolności.

Nasz sondaż dobitnie potwierdza intuicje, które przedstawialiśmy w analizach politycznych na łamach POLITYKI: większość Polaków nie porzuciła idei liberalnej demokracji w stylu zachodnioeuropejskim, jest do niej odruchowo przywiązana, traktując jako cenne dziedzictwo wielkiej zmiany w 1989 r. Ale też raczej nie zrezygnuje z państwa opiekuńczego, gwarantującego jakieś ekonomiczne bezpieczeństwo, prawdziwe czy choćby deklaratywne. Wydaje się, że wciąż się waha i w gruncie rzeczy nie chce takiego wyboru: że oto z jednej strony jest niedemokratyczny, ale socjalny PiS, a z drugiej strony demokratyczna, ale niewyraźna socjalnie opozycja. Tutaj głoszący ideę silnego państwa obóz władzy, który zajmie się obywatelem (chciałoby się powiedzieć, na różne sposoby), a tam – państwo neutralne i obojętne, na zasadzie: radź sobie sam, dopóki nie spadniesz na samo dno. Takie chłodne państwo też ma swoich zwolenników, jak pokazuje nasze badanie, ale nie tylu, by można pod takimi hasłami wygrać z PiS.

Nasz sondaż ukazuje więc pole politycznej walki na nadchodzące przedwyborcze lata. Polacy nie chcą demolowania demokratycznego ustroju, ale też nie chcą minimalnego państwa z ciepłą wodą w kranie. Nie akceptują klerykalizacji kraju, ograniczania obywatelskich wolności, upartyjnienia sądownictwa, planów zaostrzenia aborcji, ale z drugiej strony wyraźnie oczekują silnego państwa, które przy okazji będzie liberalne, ale zarazem opiekuńcze, praworządne, ale skuteczne. Dlatego nie chcą PiS, a jednocześnie trochę chcą. To zapewne ta ambiwalencja ogranicza poparcie dla opozycji, hamuje skalę protestów przeciwko łamaniu demokratycznych standardów i daje tlen władzy. Niemniej widać, że z tych ok. 45 proc. popierających PiS co najmniej 20 proc. to nie są wyborcy na śmierć i życie. Gdyby uwierzyli w pakiet demokratyczno-socjalny, pewnie by PiS porzucili. Widać, że odpowiedzią mogłaby być porządna socjaldemokracja, której akurat nie ma.

Dla przeciwników PiS to piekielnie trudne wyzwanie, bo stereotypy tłoczone przez nachalną propagandę bardzo szybko i głęboko wchodzą w tkankę społeczną. Jednak wiarygodne, przekonujące przełamanie tego schematycznego podziału wydaje się kluczem do zwycięstwa w 2019 r. Słowem, jak przejąć wyborców jeszcze nie straconych dla liberalnej narracji, ale wciąż dalekich od odzyskania, przy czym w taki sposób, aby nie zniechęcić stałego, wolnorynkowego elektoratu, który zawsze wiedział, czego chce?

Żadna opozycja w dziejach III RP nie stanęła jeszcze przed tak wymagającym zadaniem: stworzenia wielkiego, logicznie zbudowanego programu społecznego (zasiłki, stypendia, dopłaty, ulgi), prorozwojowego, trafiającego tam, gdzie jest potrzebny. Tak aby uniknąć prostej licytacji na kiełbasę wyborczą. Oczywiście z pozostawieniem 500+, bo z tego wyborcy już nie zrezygnują. I musi się to wszystko dokonać w sytuacji, kiedy partia rządząca robi wszystko, aby opozycję zmarginalizować, ośmieszyć, pokazać, że prawdziwe życie polityczne toczy się tylko wewnątrz władzy, reszta jest żałosna i niewarta uwagi.

Ta strategia przynosi jakieś efekty – wielu przeciwników PiS patrzy na opozycję tak, jak to sobie wymyślili marketingowcy rządzącego obozu: że jest nieskuteczna, nieudolna, ogrywana przez mistrza Kaczyńskiego. Dokładnie taką samą operację na Węgrzech przeprowadził z powodzeniem Viktor Orbàn, krok po kroku, korzystając z identycznych psychospołecznych mechanizmów i uzyskanej w wyborach większości. W jakimś sensie przygnębiająca jest powtarzalność tych chwytów i brak odporności u tych, do których są skierowane. Ale sondaż POLITYKI pokazuje wyraźnie, że PiS pozostaje partią w swoich poglądach mniejszościową, a opozycja ma do odzyskania i zagospodarowania – potencjalnie – nawet 80 proc. wyborców. Ale może też być i tak, że zdeterminowana kadrowa partia z ograniczonym społecznym poparciem narzuci pełnię swojej władzy i woli biernej i milczącej większości. Opozycja i jej wyborcy powinni więc bardzo poważnie potraktować sondaż POLITYKI.

***

Sondaż przeprowadziła pracownia Kantar Public w dniach 17–22 listopada na reprezentatywnej próbie 1063 osób, za pomocą wywiadów bezpośrednich CAPI.

Polityka 49.2017 (3139) z dnia 05.12.2017; Temat z okładki; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Jakiej Polski chcą Polacy?"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną