Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Morawieccy walczący

Rodzina Morawieckich

1979 r., zjazd rodzinny w Kornelówce (w środku z kwiatami Jadwiga – mama premiera, w berecie – jej ojciec, na dole w białej koszulce – Mateusz) 1979 r., zjazd rodzinny w Kornelówce (w środku z kwiatami Jadwiga – mama premiera, w berecie – jej ojciec, na dole w białej koszulce – Mateusz) Archiwum prywatne
Jak mówią najbliżsi, Mateusz Morawiecki zajmuje się dziś głównie Polską, a mniej rodziną. Idzie trochę w ślady ojca, wiecznego nieobecnego w rodzinnym domu. I choć Morawieccy starannie dbają o swoją prywatność, spróbujemy trochę o nich opowiedzieć.
Morawieccy strzegą pilnie swojej prywatności.Krystian Maj/Forum/Archiwum prywatne Morawieccy strzegą pilnie swojej prywatności.
Kornel Morawiecki opozycjonista, lata 80.Radek Jaworski/Forum Kornel Morawiecki opozycjonista, lata 80.
Mały Mateusz Morawiecki, lata 70.Archiwum prywatne Mały Mateusz Morawiecki, lata 70.
Mateusz Morawiecki z mamą Jadwigą i żoną IwonąArchiwum prywatne Mateusz Morawiecki z mamą Jadwigą i żoną Iwoną
Starsze dzieci premiera – Ola i JeremiaszArchiwum prywatne Starsze dzieci premiera – Ola i Jeremiasz

Artykuł w wersji audio

Młodszy brat Kornela Morawieckiego, Ryszard (1956 r.), fizyk z wykształcenia i historyk rodu z zamiłowania, dokopał się do korzeni rodzinnych sięgających czasów bitwy pod Grunwaldem. Kornel, jak sam przyznał w autobiografii – wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Artura Adamskiego – „nadrabia braki w wiedzy o dziejach rodziny”. Choć często podkreśla wielkość polskiego dziedzictwa, to o własnym, rodowym, nie wie tyle co brat.

Ojciec odbiera syna

Jeszcze w XIX w. rodzina nosiła nazwisko w nieco innym brzmieniu – Morawiccy – i prawdopodobnie pieczętowała się herbem Jelita. Drobna szlachta z Morawicy koło Kielc nie dorobiła się majątków i szukała pracy w mieście. Ojciec Kornela, a dziadek premiera, dostał imię Michał po swoim ojcu, a jego bracia po Kościuszce, Piłsudskim i Traugutcie. Michał Morawiecki był w Związku Walki Zbrojnej, a później w AK, ale nie walczył w powstaniu warszawskim. Chciał, ale nie mógł prześlizgnąć się na lewą stronę stolicy. Kornel Morawiecki opowiadał Rafałowi Kalukinowi w „Gazecie Wyborczej” w marcu 2010 r., jak ojciec mu się tłumaczył: „Synku, można było przepłynąć Wisłę wpław. Ale ja nie umiałem pływać”.

Rodzina matki Kornela też miała patriotyczne geny. Pradziad Konrad Szumański był ordynansem dyktatora powstania styczniowego gen. Mariana Langiewicza. Ale Jadwigi Szumańskiej, matki Kornela, nie pociągał – jak zapamiętano – powstańczy romantyzm. Urodziła się nieopodal Warszawy i była jak na owe czasy nieźle wykształcona, miała maturę, znała języki. W jej rodzinie byli Niemcy i Francuzi. Marzyły jej się Stany Zjednoczone Europy, drażniły zbyt silne uczucia narodowe, a powstańcze ruiny stolicy i zagłada Żydów bardzo przygnębiały. Jednak w 1954 r. dziadkowie Morawieccy wypisali dla Kornela na kartce imieninowej życzenia „by został bohaterem w Ojczyźnie”.

Dziadkowie obecnego premiera mieszkali na warszawskiej Pradze, przy ulicy Mińskiej, na 22 metrach z dużą kuchnią i toaletą, co na tamte czasy było wyższym standardem. Zaraz po ich ślubie wybuchła wojna, a 3 maja 1941 r. urodził się Kornel. Z opowieści rodzinnych pamięta, że był chorowity i jego życie wisiało na włosku. Potem przyszła na świat Zofia i najmłodszy Ryszard. W ich mieszkaniu, w tych trudnych powojennych latach, normą stało się przebywanie nawet 20 osób. „Śpiący pokotem wypełniali całą podłogę. No bo gdzie mieli się podziać?” – wspomina Kornel Morawiecki w autobiografii. Chciał zostać marynarzem, ale komisja lekarska odrzuciła jego podanie. Miał za słabe serce. W 1958 r., kiedy nie dostał się na medycynę w Warszawie, wyjechał studiować fizykę do Wrocławia. Na to miasto namówiła go siostra szarytka z zakonu, który prowadził przedszkole, gdzie chodziło rodzeństwo Morawieckich.

Nie zrezygnował ze stałego zameldowania przy Mińskiej, ale do rodziców jeździł tylko na święta. We Wrocławiu szybko postanowił założyć własną rodzinę ze starszą o kilka lat Jadwigą. Jej rodzice poznali się i pobrali we Francji, ale pochodzili ze Stanisławowa. Do Breslau rodzina matki premiera trafiła z kresowymi wysiedleńcami. W „Super Expressie” Kornel Morawiecki mówił, że utkwiło mu w głowie mądre żydowskie przyłowie: jeśli nie dorośniesz do 20 lat, nie dorośniesz nigdy. Jadwiga, chemiczka, pracująca nauczycielka, dwa miesiące po poznaniu Kornela była już jego żoną, 18-letniego studenta pierwszego roku. Jej rodzice oddali im dwupokojowe mieszkanie na trzecim piętrze w przedwojennej kamienicy.

W 1960 r. urodziła się Anna, pięć lat później przyszła na świat Marta, w 1967 r. Magdalena, w 1968 r. Mateusz i w 1972 r. Maria. „Mateusz był jedynym dzieckiem, które urodziło się w domu, ja sam odbierałem poród” – wspominał Kornel w rozmowie z publicystkami, opozycjonistkami, a wcześniej jeszcze swoimi studentkami Marią Wanke-Jerie i Małgorzatą Wanke-Jakubowską. Autorki tekstu na portalu wszystkoconajwazniejsze.pl uważają, że jest w tym coś symbolicznego, że syn natychmiast po urodzeniu trafił w ręce ojca. Ważne jest też chyba to, że Mateusz był następnym dzieckiem, i to synem, po śmierci pięciomiesięcznej siostry Magdaleny. W „Gazecie Wrocławskiej”, osiem lat temu, Kornel Morawiecki opowiadał, że ona najwięcej go nauczyła, szczególnie o bólu. „Miała wrodzoną wadę i umierała trzy miesiące, a my nie mogliśmy nic zrobić”.

Mama numerem jeden

Prawie zwyczajne życie toczyło się dalej, aż do marca 1968 r., kiedy zastrajkowali studenci, a rektor Uniwersytetu Wrocławskiego otwarcie ich poparł. Młodzi pracownicy naukowi, w tym adiunkt Kornel Morawiecki, organizowali kolportaż. Morawieckiego szczególnie zmobilizowało, jak mówił Kalukinowi, „Kłamstwo. I wielki niesmak z powodu komunistycznej antyżydowskiej hecy”. On miał przyjaciół Żydów, którzy musieli wyjechać z Polski. Od 1979 r. redagował w drugim obiegu miesięcznik „Biuletyn Dolnośląski”. W tym samym roku wraz z grupą znajomych witał Jana Pawła II w Warszawie. Jeździli za papieżem po kraju z biało-czerwonym transparentem z napisem „Wiara i Niepodległość”.

To Jadwiga Morawiecka wyposażyła męża w ten transparent. W swoim exposé premier dziękował swojej matce „cichej bohaterce Solidarności” i jego codzienności. Matka Jadwiga mówiła niedawno „Gazecie Wrocławskiej”, że bardzo lubi patrzeć na fotografię z chrztu, z trzyletnim Mateuszem ubranym na biało. „Nigdy mnie żadnym swoim zachowaniem nie ranił” – opowiadała matka premiera.

Jeszcze zanim Kornel od początku stanu wojennego zaczął się ukrywać, ona już miała na swojej głowie cały dom i dzieci. Wcześniej mąż rzadko bywał w domu. Znajomy rodziny opowiada, że kiedyś mały Mateusz, a miał może z pięć lat, wyrwał ojcu gazetę z rąk. Chciał, by Kornel przestał czytać i wziął go na kolana. Cichą opozycyjną postawę Jadwiga pokazała, kiedy w 1985 r. postanowiła przystąpić do głodówki, której inicjatorką była Anna Walentynowicz. Dzięki znajomości z Anną wyjeżdżała później z dziećmi do rodziców nieżyjącego już wtedy ks. Jerzego Popiełuszki do Suchowoli. W 1986 r. w „Libertas”, kwartalniku społeczno-politycznym wychodzącym w Paryżu, ukrywający się Morawiecki zapytany, czy nie myśli czasami, żeby to się wreszcie skończyło, mówił: „Wiem, że to, co robię, jest potrzebne innym (...). Pocieszam się, że moja rodzina rozumie mój wybór. Lecz po ludzku żal mi ich i tęskno mi za bliskimi, z którymi rozdzielił mnie los”.

Wojciech Myślecki, prawa ręka Morawieckiego w Solidarności Walczącej, który opiekował się rodziną swojego przyjaciela, mówi, że dla Mateusza matka jest osobą numer jeden i potem długo nikt: – On bardzo podziwia ojca, ale najcieplejsze uczucia poświęca matce.

Ani grosza za córkę

Anna Morawiecka, starsza siostra Mateusza, na nagraniu zdeponowanym w Muzeum Historii Mówionej (MHM), tak powiedziała o ojcu:Ma swoje wartości i zasady i się ich trzyma, jeśli chodzi o politykę, bo trochę inaczej jest w życiu, tu różnie bywa. Ale do wszystkiego potrafi sobie dobudować teorię”. Być może chodziło jej o to, że ojciec rozstał się z matką. Znajomi rodziny mówią, że to ukrywanie się przed esbecją, rzadkie spotkania małżonków (przez tych kilka lat widzieli się najwyżej parę razy), są ciężką próbą dla związków. Dwa lata temu Kornel wyznał w „Super Expressie”: „Mam żonę Jadwigę [nie rozwiedli się do dziś – red.]. Żyję od lat z inną kobietą Anną. Mamy 22-letniego syna Jerzego. Jest jeszcze Hanna, z którą zakładałem SW. Wszystkie te kobiety bardzo kocham i są mi one bardzo bliskie”.

Z matką czwórki swoich dzieci był do grudnia 1981 r. W 15 lat młodszej od siebie Annie zakochał się już pięć lat wcześniej, ale kontakt się urwał. Spotkali się na początku lat 90. i zostali razem. A Hanna Łukowska-Karniej, nazywana przez niektórych Miss Solidarności Walczącej, najpierw była łączniczką Kornela Morawieckiego, a potem ukrywała go w swoim wrocławskim mieszkaniu. To podobno wtedy zawiązał się między nimi romans.

Rozpad małżeństwa Morawieckich seniorów to bolesna historia, ale nie podzieliła rodziny. Dzieci podziwiają ojca za walkę o niepodległość, jego odwagę i determinację, a matkę, że to wszystko znosiła. – Kornel zawsze z wielkim szacunkiem mówił o Jadwidze, mieli dużą kulturę przy tym rozstaniu i właśnie dlatego, że zostawili to w sferze dorosłych, nie obciążając tym dzieci, one dziś mają dobre relacje z obojgiem rodziców – uważa Myślecki.

Chyba najmniej nieobecność w domu ukrywającego się ojca odczuła najstarsza córka Anna, choć to ją najdłużej woził w siodełku rowerowym. W nagraniu dla Muzeum Historii Mówionej wspomina, że miała może 15 lat, jak usłyszała w radiu o porwaniu dla okupu dziecka jakiegoś milionera. Zapytała: „Tatuś, ile byś dał za swoją córeczkę, a on powiedział: ani grosza, i to było wielkim szokiem”. Ojciec tłumaczył, że danie okupu nie dawałoby gwarancji, że ona wróci, i otwierałoby pole do dalszych porwań. „Ojciec jest dziwnym człowiekiem, a ta rozmowa z nim zostawiła duży ślad we mnie i rzutowała na mój stosunek do niego” – opowiadała.

Ta historia dobrze pasuje do legendy przywódcy Solidarności Walczącej. SW powołał w czerwcu 1982 r. Jej członkowie składali tajną do 1986 r. przysięgę (pierwszy raz ujawniona w „Biuletynie Dolnośląskim”), której pierwsze zdanie brzmi: „Wobec Boga i Ojczyzny przysięgam walczyć o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą Solidarną, poświęcać swe siły, czas – a jeśli zajdzie potrzeba – swe życie dla zbudowania takiej Polski”. SW była jedną z niepodległościowych organizacji opozycyjnych, wywodzących się z NSZZ Solidarność, powstałych w konsekwencji delegalizacji związku przez władze PRL oraz wprowadzenia stanu wojennego. Wzywała do radykalnych form oporu, chciała mobilizować ludzi w ulicznych starciach, podczas gdy inni działacze opozycji (np. Bujak czy Frasyniuk) byli temu przeciwni i wybierali strategię długiego marszu do wolności. Członkowie SW w gdyńskiej stoczni stworzyli na przykład prototyp karabinu maszynowego według instrukcji CIA. Umieli konstruować bomby. Gdy w 1987 r. esbecy złapali ukrywającego się Kornela Morawieckiego, Amnesty International nie chciała go bronić. Według ówczesnych działaczy AI Solidarność Walcząca była organizacją terrorystyczną.

W 1989 r. SW sprzeciwiła się porozumieniu z komunistami, do którego przystąpiła część opozycji w Polsce (Okrągły Stół), motywując to racjami moralnymi i politycznymi.

Kiedy Anna miała 17 lat, wyjechała do Londynu, po roku wróciła zrobić maturę, a kiedy nie dostała się na anglistykę, wyprowadziła się z domu. Wspomina, jak w październiku 1980 r., w imieniny matki, ojciec stanął przed rodziną i powiedział: „w najbliższym czasie pewno mnie zabiją, ale takie jest życie. Ja jedna mu chyba wierzyłam, a reszta patrzyła na niego jak na wariata”. Ojciec płacił jej za składanie i pisanie matryc „Biuletynu Dolnośląskiego”. Została zaprzysiężona w SW, kiedy skończyła 23 lata, ale władza nigdy jej nie zamknęła. „Miałam dużo szczęścia, albo wydawało im się, że cenniejsza jestem poza. Siedziała moja siostra Marta”. Anna, jako jedyna z dzieci, na Wielkanoc 1982 r. zobaczyła się z ukrywającym się ojcem. Trzy lata po wybuchu stanu wojennego urodziła pierwsze dziecko, zaraz potem następne. Współpracowała z Radiem Wolna Europa i z biurem interwencji prawnej Romaszewskich we Wrocławiu.

Jej pierwszy mąż z trudem akceptował i rozumiał to zaangażowanie żony. Choć ona nie ma poczucia, że jako matka ryzykowała bezpieczeństwo rodziny. „Faceci chodzą na wojny, a nie kobiety. Tak powinno być. Ja bym nie zostawiła dziecka, aby działać politycznie. Matka powinna wybierać dziecko, a ojciec ma inaczej. Ja tu nie mam feministycznych poglądów” – opowiadała w MHM. Po pięciu latach się rozwiedli. Związała się z Jarosławem Brodą, którego poznała na strajku we wrocławskiej zajezdni. Jest legendą wrocławskiej opozycji, redagował m.in. „Solidarność Dolnośląską”. Dziś, od ponad 15 lat, jest dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. Anna jest dyrektorką Wrocławskich Targów Dobrych Książek, nominowana w tym roku do tytułu osobowości roku, plebiscytu „Gazety Wrocławskiej”. Mają dwóch synów, jeden – tuż przed trzydziestką – wyprowadził się z domu, drugi – nastolatek – mieszka z nimi w słynnej Kornelówce w Pęgowie niedaleko Wrocławia.

Brat wizjoner

Ten szczególny dom zbudowali z belek stropowych, zebranych przy rozbiórce wrocławskich kamienic, Kornel i jego ojciec. Marta Morawiecka, siostra Mateusza, w nagraniu dla Fundacji Pomorska Inicjatywa Historyczna wspomina: „nosiliśmy z lasu mech, aby uszczelnić konstrukcje”. Chata powstała na początku lat 70. Spaloną doszczętnie w 1993 r. odbudował potem Mateusz. Dla całej rodziny to symboliczne miejsce.

Marta skończyła szkołę muzyczną i, jak wspomina Kornel Morawiecki, imponowała mu wytrwałością, „bo granie na pianinie wymagało od niej wielkiego samozaparcia, pracy. Nie była wielce utalentowana”. To granie i nauka przeplatały się z rewizjami, które stały się niemal codziennością w ich domu. W pudle pianina ukrywała bibułę, którą kolportowała w szkole. Wspominała, że przez rewizje często się spóźniała, więc „wymuszałam na esbekach oświadczenia, w których tłumaczą okoliczności mojego spóźnienia”, i takie usprawiedliwienia przedstawiała nauczycielom.

Dla niej – jak opowiadała – najbardziej denerwujące i smutne były dwie rzeczy: że taty nie było w domu i że ze wszystkim musieli sobie radzić sami. „To nas mobilizowało do dzielności wewnętrznej. Mama miała z tym wszystkim krzyż pański”. Przytacza też ulubioną piosenkę taty, dodając, że jest dla niego znamienna: „Ja o drogę się nie pytam, bo nie ważny dla mnie czas. Nie zabłądzę, bo nie mogę, domu nie mam już od lat. Grosza nie mam i nie będę nigdy swego domu miał, ale zawsze robić będę, to co tylko będę chciał”.

13 grudnia 1984 r., po comiesięcznej mszy we wrocławskiej katedrze, zamknęli Martę na 48 godzin w areszcie przy ul. Muzealnej we Wrocławiu. Zapamiętała wiadro w kącie, jedną pryczę przykrytą szarym kocem i kawę zbożową. Wtedy studiowała historię na Uniwersytecie Wrocławskim i, jak mówi: „w przeciwieństwie do moich wielu znajomych bliżej mi do gestu taty z przewróceniem stolika w kampanii”. (W 1991 r. z ramienia założonej przez siebie Partii Wolności Kornel kandydował do Sejmu. W programie telewizyjnym przewrócił symbolicznie okrągły stolik – bezskutecznie – nie zdobył mandatu). Dziś Marta jest specjalistką w unikalnych formach edukacyjnych. Prowadziła eksperymentalną szkołę przygotowania do myślenia matematycznego. Od niedawna pracuje w spółce Skarbu Państwa, w Exatelu (polski operator telekomunikacyjny i dostawca usług cyberbezpieczeństwa), i odpowiada za komunikację z kluczowymi klientami.

To Marta wyznała „Super Expressowi”: „Mój brat ma wielką odwagę, jest uporządkowany, mądry i jest wizjonerem, tak jak nasz tata Kornel Morawiecki. Wierzę i wiem, że będzie bardzo dobrym premierem”. Cieszy się też, że tata jest w parlamencie. „Miał honor i zaszczyt i wielką satysfakcję przemawiać w czasie inauguracyjnego posiedzenia parlamentu. Jedno zdanie przemówienia pochodzi ode mnie: »Jesteśmy wielkim, dumnym narodem«”.

Dzieci z przeszłością

Najmłodsza siostra premiera, Maria (rocznik 1972), w odnalezionym na YouTube krótkim filmiku opowiada, że niewiele rozumiała z tego, co się wokół niej kiedyś działo. Z rodzinnego domu zapamiętała „przeciągły dzwonek do drzwi. Wiedzieliśmy, że to SB”. Wspomina, jak sprawdzili jej szkolny plecak, w którym miała jakieś konspiracyjne papiery. Zapamiętała też, że mama bardzo się o nich niepokoiła, ale nigdy nie dawała im tego odczuć.

Jadwiga Morawiecka najbardziej martwiła się o Mateusza. Jego najstarsza siostra opowiada, że kiedy miał 13 lat, „coś mu odbiło. Nie było choinki, nie można było ich dostać, i mój smarkaty braciszek wsiadł w pociąg, pojechał do Pęgowa i po 10 godzinach wrócił z choinką w Wigilię, a myśmy mało nie umarły”. To były pierwsze święta bez dziadka, który umarł na początku grudnia 1981 r., i bez taty. Musiała być chociaż choinka.

Wojciech Myślecki uważa, że w przypadku Mateusza ten nieobecny ojciec był wielkim wyzwaniem psychologicznym i miał wpływ na jego osobowość i rozwój. Słynne są już opowieści, jak Kornel rzucił siedmioletniemu synowi wyzwanie, że jak ten pokona go w szachy, to kupi mu konia. Anna Morawiecka opowiadała siostrom Wanke, że wygrał z ojcem po trzech miesiącach, ale Kornel utrzymuje, że dopiero po pół roku. Pewne jest, że konia nie dostał. Na wywiadówki do Mateusza za matkę chodziła Anka i nasłuchała się tam o bracie, bo „nie był grzecznym chłopcem, raczej sprawiał kłopoty wychowawcze”. Ojciec wspominał, że „Mateusz nieraz zasłużył na klapsa i go dostał, bo dlaczego nie. Mój syn był trudny”. Ale Mateusz „dzięki żonie i wspólnej cierpliwości” swoich dzieci nie wychowuje klapsami, choć przyznał w „Gościu Niedzielnym”, że czasami musiał zagryźć zęby.

Dla niego przełomem był 1983 r. i pobicie przez ZOMO. Jako 15-latek poszedł do katedry na mszę za ojczyznę. Po wyjściu zomowcy zapytali go o nazwisko i kiedy usłyszeli „Morawiecki”, wciągnęli do radiowozu. Za namową siostry opisał to zdarzenie w „Biuletynie Dolnośląskim”. Dotarliśmy do tej relacji, oto jej fragment: „Dwaj trzymali mnie za ręce i nogi, a jeden bił pałą. 3 razy po tyłku i po udach na zmianę, aż każdy z tej trójki wyżył się na mnie. (...) Kazali mi wstać. Wstałem. Nagle ten najmłodszy uderzył mnie z rozmachem pięścią po twarzy, drugi w brzuch... i upadłem. Dwa razy kopnęli mnie w plecy i wydali ze śmiechem komendę »baczność«. Nie miałem siły jej wykonać. Powiedzieli, że mnie nauczą, co znaczy rozkaz. Postawili mnie na nogi i znów najmłodszy walił mnie pięścią w nos – poleciała mi krew, potem w usta – rozwalił mi wargę. Silny był skurczybyk! Na koniec kopniakami wyrzucili mnie stamtąd i pożegnali przekleństwami”. Podpisał się pseudonimem Dziki, tak mówiły do niego starsze siostry, a to stąd, że był nieufny i podchodził do wielu spraw z rezerwą. Później zatrzymywany i bity był jeszcze kilka razy, kazali mu kopać dla siebie grób w lesie i grozili, że zgwałcą młodszą siostrę.

Kornel miał wątpliwości, czy Mateusza należy ochraniać tylko dlatego, że był jego synem – wspomina Wojciech Myślecki, wiceszef Solidarności Walczącej. Mateusz – jeszcze przed osiemnastką – został zaprzysiężony do SW. Matka była przerażona i prosiła Annę, aby wpłynęła na brata, bała się, że wyrzucą go ze studiów. „Trudno mi go było przekonywać, żeby nic nie robił” – relacjonowała Anna, ale namawiała: „nie rób tego mamie, a mój brat wtedy wyciągnął indeks i powiedział: siostra, mam średnią 5.0, masz jeszcze jakieś pytania? Niech mnie spróbują wyrzucić ze studiów”. Ona powiedziała mu tylko: „uważaj na siebie, weź pod uwagę fakt, że mama ma dosyć”.

W 1987 r. w pierwszym swoim wywiadzie w życiu, opublikowanym w podziemnym piśmie wrocławskiej młodzieży „Szkoła”, usłyszał pytanie o to, jak widzi swoją przyszłość najlepszy z tegorocznych kandydatów na historię na UWr (dostał 94 punkty na 100 możliwych). Odpowiedział: „Nie mam ambicji zostać »wybitnym« naukowcem. Uważam, że na studiach, podobnie jak w szkole, program jest przeładowany. Poza tym historia interesuje mnie raczej fragmentarycznie, głównie historia najnowsza oraz powstania narodowo-wyzwoleńcze w XIX wieku”. Zapytany o przyszłość swojego pokolenia powiedział: „Boję się, by władzy nie udało się społeczeństwa rozpić i zmaterializować, ponieważ będzie to równoznaczne z biernością”.

Rodzinny zjazd

Gdy Mateusz – już po upadku PRL – skończył studia, a pracę magisterską obronił nt. „Genezy i pierwszych lat SW”, Wojciech Myślecki podjął decyzję, że wycofa się z działalności politycznej, ale będzie organizował nowoczesne formy kształcenia dla najzdolniejszych młodych z SW. Dzięki temu Mateusz trafił m.in. na elitarne studia Business Administration, prowadzone na Politechnice Wrocławskiej we współpracy z amerykańskim Central Connecticut State University (stąd potem bankowa kariera Mateusza). Połowę grupy stanowili ludzie z SW, w tym Zbigniew Jagiełło, dziś prezes banku PKO BP i przyjaciel premiera. Myślecki był ich patronem.

Zna dobrze rodzinę Mateusza, żonę Iwonę, którą premier poznał jeszcze w podstawówce. Bywa częstym gościem w ich 300-metrowej warszawskiej willi, przystrojonej dwiema biało-czerwonymi flagami. – Mateusz wybrał Iwonę na wzór matki. Jest dla niego partnerem, a nie typem kury domowej. Potrafi wziąć na siebie sprawy domowe, w tym inwestycyjne, rozliczenia z robotnikami, bo on nie miał już na to czasu – mówi Myślecki. Dodaje, że ona prowadzi jakąś działalność gospodarczą, ale nigdy nie pracowała na etacie. O karierze zawodowej Iwony Morawieckiej wiadomo niewiele. W rejestrze firm można znaleźć jednoosobową działalność „Iwona Morawiecka AMICUS”, którą rozpoczęła w maju 2008 r. Zajmuje się wynajmem i zarządzaniem nieruchomościami.

Morawieccy strzegą pilnie swojej prywatności. Iwona miała powiedzieć znajomym, że mąż Beaty Szydło wywiadów nie udzielał i ona też nie zamierza. Wiadomo, że ona ogarnia domowe życie, rozwozi dzieci – siedmiolatka Ignasia i sześcioletnią Magdę – do szkoły. I podobno zwierzała się przyjaciołom, że wolała męża niepremiera.

Najstarsza córka, Aleksandra, 22-latka, studiuje finanse i zarządzanie na SGH i jeszcze zarządzanie na UW. Jej o rok młodszy brat Jeremiasz wyjechał do Wielkiej Brytanii i w London School of Economics studiuje międzynarodowe stosunki gospodarcze. – Decyzja o jego wyjeździe była szeroko konsultowana w zaprzyjaźnionym gronie. Zajmowała się tym Iwona, bo Mateusz stał na stanowisku, że syn ma swoje lata i niech sam wybiera. Ale Mateusz jest pewien, że on wróci. Nie może być przecież tak, że premier namawia Polaków, aby wrócili do Polski, aby ją budować, a jego syn zostaje za granicą – relacjonuje Wojciech Myślecki.

W marcu 2014 r. podczas Forum Ekonomicznego w Londynie Mateusz Morawiecki mówił do Polaków: „Jeśli wrócicie do kraju, będziecie u nas elitą. W Wielkiej Brytanii będziecie prawdopodobnie zawsze jechać drugą klasą”.

Tymczasem w Londynie razem z mężem lekarzem i córką mieszka najmłodsza siostra premiera Maria, absolwentka kulturoznawstwa na UWr.

W tym roku pierwszy raz od wielu lat nie odbył się zjazd rodzinny Morawieckich z okazji świąt Bożego Narodzenia. Odbył się wcześniej, przy okazji exposé premiera.

W czasie exposé premier wspominał o swojej żonie, że go wspiera i jest cierpliwa. I dzielnie znosi nieobecności męża. Jego matka też musiała znosić, choć w innych okolicznościach, nieobecność w domu męża Kornela. Anna Morawiecka w nagraniu dla MHM o ojcu: „Nie bardzo się zajmuje własnymi wnukami, o co mam do niego pretensje, bo dziećmi też się nigdy nie zajmował”. Oni, Mateusz i Kornel, zajmują się dziś najbardziej Polską. A dla Mateusza ojciec, tak jak kiedyś i pewnie zawsze, jest punktem odniesienia.

Polityka 4.2018 (3145) z dnia 23.01.2018; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Morawieccy walczący"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną