Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Krótka czytanka o anty…

Dzisiejszy antysemityzm ma swoje źródła w najnowszej historii

Pomijając dzieje dawniejsze, antysemityzm w Polsce pojawił się w zaborze niemieckim. Pomijając dzieje dawniejsze, antysemityzm w Polsce pojawił się w zaborze niemieckim. Jędrzej Wojnar / Agencja Gazeta
Jak słusznie zauważył Sartre, to nie Żyd jest przyczyną antysemityzmu, to antysemita tworzy Żyda.

Na początek dialog.

A: Czy zna pan Zetowskiego?
B: Jakiego Zetowskiego, to Zetauer – Żyd. A Ygrekowska wyszła za Polaka. Podaje, że z domu Iksińska, z chrześcijańskiej rodziny. A tak naprawdę to z Tetowerów, też Żydów. Panie, oni zmieniają nazwiska, aby się ukryć.
A: Po co i przed kim?
B: Bo chcą rządzić światem z ukrycia, bogobójcy, zabili Jezusa, chrześcijańskie dzieci przerabiają na macę. Czytał pan „Protokoły Mędrców Syjonu”?
A: To fałszywka.
B: Jaka tam fałszywka, czysta prawda.
A: A w Polsce?
B: Też rządzą, jest ich pięć milionów [fragment autentycznej rozmowy w pociągu].
A: A skąd pan wie, że tylu, skoro się ukrywają?
B: Mam swoje sposoby.
A: A co na to władze polskie?
B: Przymykają oczy i nie mówią prawdy. Boją się Żydów. Bo Żydy, proszę pana, też boją się prawdy. Oni tacy już są.
A: Jakiej prawdy?
B: O tym Holocauście. Że niby to Polacy zrobili. A to naziści z pomocą kolaborantów żydowskich, pomagających Niemcom zabijać innych Żydów. Judenraty, policja żydowska itd. Wydawali też Polaków bolszewikom, a potem dziwili się, że my ich karaliśmy za zdradę. A sami robią Holocaust Palestyńczykom. Polaków nienawidzą.
A: A polscy szmalcownicy?
B: Prawie ich nie było.
A: A teraz?
B: Ajwaj krzyczą, aby wyłudzić odszkodowania od Polski. 65 miliardów dolców. A ile sami dostali od Niemiec? A my nic. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie rządzonym przez Żydów.

Powyższy dialog został celowo przerysowany, ale każdy jego fragment pojawił się w jakimś rzeczywistym dialogu, charakterystycznym dla dyskursu antysemityckiego. Termin „antysemityzm” został wprowadzony przez niemieckiego dziennikarza Wilhelma Marra w 1879 roku. Marr postulował, aby naród niemiecki bronił się przed dominacją Żydów w niektórych sektorach ekonomiki i w tzw. wolnych zawodach.

Aczkolwiek nazwa wprowadzona przez Marra miała całkiem określony kontekst historyczny i społeczny, jej zastosowanie zostało rozszerzone na przeszłość i przyszłość. Ten fakt sprawia, że antysemityzm trudno zdefiniować.

Czym jest antysemityzm? Niechęć, nienawiść do Żydów

W istocie rzeczy jest to tzw. pojęcie rodzinne w sensie Ludwika Wittgensteina. Odnosi się do zjawiska (postawy) mającej rozmaite artykulacje, związane siecią podobieństw, a nie określonego jednoznaczną cechą. Jądrem jest niechęć, wrogość, a nawet nienawiść do Żydów. Do tego dołączają się (nie zawsze łącznie) rozmaite dalsze elementy.

Marr proponował rywalizację z Żydami, a nie ich wykluczenie ze społeczeństwa. Jego antysemityzm nie był eliminacyjny – w przeciwieństwie do nazistowskiego. Częstym składnikiem antysemityzmu jest pogarda wobec Żydów (pisownia małą literą, rozmaite karykatury), innym strach (chcą okraść świat), kolejnymi zawiść (bogaci, wykształceni) itd. Są uprzedzenia (lub opinie) religijne (bogobójcy), rasowe (inni, już tacy są) czy polityczne (sprawa palestyńska; ciekawe, że lewica w krajach zachodnich jest antyizraelska, a to charakteryzuje np. polską prawicę).

Złożoność antysemityzmu sugeruje, by dla dokładniejszej analizy odróżnić antyżydowskość, antyjudaizm i antyizraelizm, ale w niniejszym tekście mam na myśli to, co można nazwać antysemityzmem w szerokim znaczeniu.

Antysemityzm jako stereotyp

Antysemityzm jest stereotypem, jednym z wielu w obecnym świecie. To już tak jest, że funkcjonowanie stereotypów, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, podlega swoistym regułom. W szczególności stereotypy odnoszące się do złożonych zjawisk aktywują się w zależności od tego, co dzieje się w danej sytuacji społecznej. Miękki, by tak rzec, antysemityzm Marra przekształcił się (dokładniej został przekształcony) w eliminacyjny w doktrynie i praktyce nazizmu. Zdecydowały o tym okoliczności, w szczególności poszukiwanie źródeł przegranej Niemiec w I wojnie światowej.

Niektórzy historycy twierdzą, że Holocaust był skutkiem wojny niemiecko-radzieckiej (połączono stereotyp Żyda i bolszewika), a inni – że czymś zamierzonym od początku. Ten drastyczny przykład ilustruje ogólny problem funkcjonowania stereotypów i praktyki pozostającej pod ich wpływem. Nic nie jest tutaj proste do wyjaśnienia m.in. dlatego, że wiąże się z rzeczywistymi ludzkimi postawami, oczekiwaniami, nadziejami itp. Istotną cechą stereotypu jest jego trwanie niezależnie od zmieniających się okoliczności i czasowe odradzanie się w mniej lub bardziej radykalnej postaci.

Gdzie się zrodził antysemityzm? „Polska wolna od Żydów”

Pomijając dzieje dawniejsze, antysemityzm w Polsce pojawił się w zaborze niemieckim. Być może nawiązał do idei Marra. Endecja propagowała antysemityzm miękki, prawicowy i polegający na rywalizacji. Zmieniło się to po 1918 roku, gdy Żydów zaczęto przedstawiać jako wrogów Polski i polskości w rozmaitych sferach, np. ekonomicznej, edukacyjnej czy kulturowej. Zabójstwo prezydenta Narutowicza przez Niewiadomskiego było sygnałem, że polscy antysemici są, jak to ktoś określił, gotowi na przemoc. W pogromach lat 30. zginęło około stu Żydów, wprowadzano getto ławkowe, numerus clausus czy nullus, ale nie da się powiedzieć, że antysemityzm w Polsce był eliminacyjny.

Hasło „Polska wolna od Żydów” było dość popularne w kręgach prawicowych, ale rozumiane w duchu „Żydzi na Madagaskar”. Może dobitnym wyrazem tej postawy była wypowiedź jednego z hierarchów kościelnych, że „można kochać własny naród bardziej, a jednak nie nienawidzić nikogo, nawet Żydów”. Owo „nawet” robi spore wrażenie.

Pomijam okres II wojny światowej, ponieważ to sprawa szczególna. Moje pokolenie (chodziłem do szkoły w latach 1947–1958) rzadko słyszało o antysemityzmie, poza hitlerowskim, nawet ten w II RP był wzmiankowany okazjonalnie. Wydawało się, że nie ma miejsca na taką postawę wobec Żydów z uwagi na to, co ich spotkało w latach 1939–1945.

Antysemityzm jako element walki o władzę

Dwa razy moi koledzy powiedzieli, że Hitler powinien dokończyć dzieła z Żydami, ale reakcja nauczycieli była bardzo ostra. Sam ze zdziwieniem przeczytałem (już na studiach) informację o pogromie kieleckim (nie bardzo jednoznaczne), szkice Kołakowskiego i Kotarbińskiego o antysemityzmie, a potem książkę „Chamy i Żydy” Witolda Jedlickiego. Wszelako antysemityzm, przynajmniej w środowisku, w którym się obracałem, był postrzegany jako element walki o władzę. Tak też rozumiano wydarzenie marcowe w 1968 roku.

Dopiero potem dowiedziałem się, przyznaję, że ze sporym zaskoczeniem, o strajku robotników w Radomiu z powodu procesu przeciwko oskarżonym o kierowanie pogromem kieleckim czy częste wzywanie Żydów w latach 1967–1968 przez polskich sąsiadów, aby wynosili się z Polski.

Tłumaczenie, że antysemityzm wielu Polaków (nikt nie prowadził wtedy badań) był spowodowany udziałem Żydów we władzach PRL, w szczególności aparacie bezpieczeństwa, było dość naturalne, aczkolwiek było dziwne, że mniej mówiono o obecności Polaków w tych instytucjach, i to zdecydowanie większościowej. Podobno karta żydowska była rozgrywana w Komisji Krajowej „Solidarności”, ale szczegóły nie są szerzej znane. Zdecydowaną niespodzianką była gorąca dyskusja po wcale nieradykalnym artykule Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”, zwłaszcza sprzeciw wobec jego tez. To, że stereotyp antysemicki odżył na dobre, stało się oczywiste, gdy abp Michalik oświadczył w 1991 roku, że „katolik głosuje na katolika, [...] żyd na żyda”.

Kampania prezydencka na rzecz Lecha Wałęsy obejmowała sporadyczne pytania o pochodzenie jego rywala, tj. Tadeusza Mazowieckiego. Badania socjologiczne stale wykazywały, że 25–30 proc. ankietowanych podziela stereotypy antysemickie. W pewnym momencie niechęć do Żydów była mniejsza niż do innych obcych, przede wszystkim muzułmanów (ciekawe, że nie dostrzega się różnicy pomiędzy narodowością a wyznaniem). Wygląda jednak na to, że całkiem ostatnio Żydzi wrócili na „pudło”, by tak rzec, w rankingu niechęci wobec obcych. Nawet jeśli dalej zajmują miejsce poza pierwszą trójką, stopień agresji wobec nich znacznie wzrósł. Statystyki policyjne odnotowują gwałtowny wzrost incydentów z użyciem przemocy wobec Żydów w latach 2016–2017.

Współodpowiedzialność za Holocaust

Obecna sytuacja w Polsce jest o tyle ciekawa, że pojawił się nowy element, mianowicie kwestia (współ)odpowiedzialności Polaków za Holocaust jako główna. Spory na ten temat nie są oczywiście niczym nowym i datują się przynajmniej od dyskusji wokół wspomnianego artykułu Błońskiego. Były kontynuowane na znacznie szerszą skalę w związku ze sprawą Jedwabnego. W pewnym momencie wydawało się, że problem znajduje się już całkowicie w gestii historyków, których ustalenia w zasadzie są podzielane przez większość profesjonalnych badaczy, a także przez większość zwykłych ludzi.

Od czasu do czasu pojawiał się folklor w rodzaju „polskich obozów koncentracyjnych” (o ile to określenie było używane w złej wierze), enuncjacji p. Jerzego Roberta Nowaka, doktora habilitowanego uparcie podnoszącego, że głównym problemem sprawy Jedwabnego jest to, że zginęło tam 350 Żydów, a nie 1600, lub p. Kurek, doktor historii, głoszącej, że Żydzi sami budowali mury gett, aby odgrodzić się od Polaków.

To jednak był margines, aczkolwiek p. Kurek stała się popularna w amerykańskich kołach polonijnych, co zresztą specjalnie nie dziwi. Na uwagę zasługuje także oryginalny pogląd p. Panfila, doktora habilitowanego, pracownika KUL i naczelnika Biura Edukacji Narodowej IPN w Lublinie: „Po agresji Niemiec na Polskę sytuacja Żydów nie wyglądała bardzo źle. Wprawdzie władze okupacyjne objęły ich nakazem pracy, nakazały noszenie opasek z gwiazdą Dawida, obciążyły potężnymi podatkami, rozpoczęły wyznaczanie stref tylko dla Żydów, ale jednocześnie zezwoliły na tworzenie judenratów, czyli organów samorządu”. Wywołało to sporo negatywnych komentarzy, p. Panfil przeprosił i sprawa została zamknięta.

Pan Żaryn, profesor historii i senator, wyjaśnił, że p. Panfil użył skrótu myślowego, a sam (p. Żaryn) od lat głosi, że niewykluczone, iż milion Polaków pomagało Żydom w czasie wojny. Maksymalne oszacowanie, zakładające, ze uratowało się 90 tys. Żydów (mówi się o przedziale 60–90 tys.) i że uratowanie jednego Żyda wymagało współdziałania pięciu osób, opiewa na 450 tys. Pan Żaryn wyjaśnia, że liczba milion wypływa z jego przekonania, czyli najbardziej efektywnej metody historycznej.

Kochać i kłamać „po żydowsku”

Tak więc nie można powiedzieć, że obecna (tj. po uchwaleniu nowelizacji ustawy o IPN) debata o Żydach i ich sprawkach zaczęła się w próżni. Nowym punktem jest jednak rozłożenie akcentów polegające na prawie całkowitym ignorowaniu win Polaków, podkreślaniu powszechnej kolaboracji Żydów z Niemcami w realizacji Zagłady (p. Kurek w programie nagranym dla Narodowych Mediów – rozmowa z p. Bąkiewiczem, szefem Marszu Niepodległości – wręcz mówi o zbrodniach żydowskich na Żydach w trakcie II wojny światowej; wtóruje jej p. Gadowski, dziennikarz) i argumentowaniu, że Izrael i Żydzi nagłaśniają nowelę ustawy o IPN, aby uzasadnić żydowskie roszczenia restytucyjne wobec Polski (w tym celuje niezawodny red. Michalkiewicz).

Politycy są bardziej wstrzemięźliwi, bo muszą mieć na uwadze reakcje międzynarodowe. Przyznają, że nowela, aczkolwiek intencjonalnie słuszna, to wyjątkowy bubel i winna być zmieniona. Ale i ich wypowiedzi mają wyraźny podtekst o atakowaniu godności Narodu Polskiego, który był i jest czysty niemal jak łza. Podkreślają, że nie są antysemitami, a z ust Najwyższego Autorytetu dowiedzieliśmy się, że to szatan podpowiada chorobę antysemityzmu. Jak jednak zauważył Lec, jeśli diabeł chce kogoś kopnąć, czyni to zawsze ludzką nogą.

Pani Kurek skarży się, że publikuje niemal w drugim obiegu. Jest tak z powodu strachu władz Polski przed Żydami. Malowniczo określiła tę postawę: „dwużydzian polski”. Pan Bąkiewicz postawił sprawę bez zbędnej metafory i stwierdził, że Polska jest zażydzana. To już przypomina najlepsze tradycje antysemickiej lingwistyki. Ta polegała m.in. na traktowaniu Żydów en bloc, po prostu jako złych. Są i były dobre, acz nieliczne wyjątki, np. Żydowski Związek Wojskowy (prawicowe ugrupowanie w getcie warszawskim i podległe polskim władzom podziemnym, a więc OK, w przeciwieństwie do Żydowskiej Organizacji Wojskowej, lewackiej, więc złej), Normal Finlekstein (ten od przedsiębiorstwa Holocaust) czy, obecnie, Jonny Daniels, odwiedzający p. Rydzyka (jego działalność jest jednak przedmiotem rozmaitych domysłów).

Wszelako w ogólności u Żydów nie ma miejsca na istotne podziały i różnice zdań. W konsekwencji jest rzeczą niezrozumiałą, że jedni Żydzi kolaborowali z Niemcami, a inni nie, jedni byli komunistami, a inni nie, jedni walczyli, inni nie, jedni zachowywali się jak Chaim Rumkowski, a inni jak Adam Czerniaków, jedni zmieniali poglądy, a inni nie, jedni kwestionują politykę Izraela wobec Palestyńczyków, a inni ją popierają, jedni domagają się restytucji mienia, a inni nie. Czy wreszcie: jedni są dobrzy, a inni nie.

Uznanie różnorodności postaw i uczynków w środowisku żydowskim pozostawałoby w niezgodności ze stereotypem Żyda. Antysemityzm stara się przekonać swą klientelę, że wszystko, co robią Żydzi (z wyjątkiem tych dobrych), jest czynione w jakiś żydowski sposób. A więc jeśli np. Żyd kłamie, to czyni to po żydowsku (gdy Gross podał, że w Jedwabnem zginęło więcej Żydów, niż miało to miejsce w rzeczywistości, to skłamał po żydowsku, a nie normalnie się pomylił), jeśli kocha Polskę, to inaczej, czyli po żydowsku (tak powiada o mnie pewien krakowianin, oczywiście Polak prawdziwy) itd. Łatwo odnaleźć tutaj elementy dialogu ułożonego na początku. Jak słusznie zauważył Sartre, to nie Żyd jest przyczyną antysemityzmu, to antysemita tworzy Żyda.

Reklama
Reklama