Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kaczyński schował pazurki Szydło i pokazał swoje

Kampania billboardowa Platformy Obywatelskiej dotycząca nagród finansowych. Kampania billboardowa Platformy Obywatelskiej dotycząca nagród finansowych. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Prezes PiS dobrze wie, że dla partii, która lansuje się hasłem „wystarczyło nie kraść”, ujawnienie nadużywania przywilejów władzy może być zabójcze.

Jarosław Kaczyński przypomniał, że mówił partyjnym kolegom, iż do polityki nie idzie się dla pieniędzy, a społeczeństwo to zapamiętało. I to społeczne oczekiwanie skromności postanowił zaspokoić, bo vox populi, vox Dei, czyli głos ludu jest głosem Boga.

Dlatego, po pierwsze, wszyscy ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu (czyli politycznie wiceministrowie) – jak mówił – dobrowolnie zgodzili się przeznaczyć przyznane im nagrody na cele społeczne w Caritasie. Nie wiadomo przy tym, czy chodzi o pieniądze otrzymane za 2017 rok (60–80 tys., jeśli chodzi o ministrów), czy w grę wchodzi też zwrot nagród za rok poprzedni.

Po drugie, w ślad za tym PiS ma szybko wnieść do Sejmu projekt ustawy, który będzie przewidywał:

1. Obniżenie pensji poselskich i senatorskich o 20 proc.
2. Nowe, niższe limity wynagrodzeń dla wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, marszałków województw, innych wysokich urzędników samorządowych i ich zastępców.
3. Zniesienie dodatkowych świadczeń poza pensją dla menedżerów spółek skarbu państwa i spółek komunalnych.

Prezes PiS zagroził politykom partii, że w tej sprawie będzie bezwzględnie egzekwował dyscyplinę, a oporni zostaną ukarani pozbawieniem miejsc na listach wyborczych.

Nagrody dla ministrów mogły być dla PiS zabójcze

Radykalna decyzja prezesa PiS pokazuje, że obóz władzy bardzo poważnie potraktował kryzys związany z nagrodami dla ministrów i łączące się z nim tąpnięcie w sondażach (o którym Kaczyński mówił jeszcze niedawno, że absolutnie nie nastąpiło i z wewnętrznych badań PiS wynika co innego). Prezes PiS dobrze wie, że dla partii, która lansuje się hasłem „wystarczyło nie kraść”, ujawnienie nadużywania przywilejów władzy może być zabójcze. I dlatego w obronie pozycji wypracowanej przez populistyczne hasła musi sięgać po populistyczne narzędzia, czyli cięcie wszystkim po równo.

Kaczyński chciałby przy tym, żebyśmy zapomnieli, co on i jego partia mówili jeszcze całkiem niedawno. Przecież to PiS chciał wejść w porozumienie z opozycją i doprowadzić do podwyższenia uposażeń w administracji publicznej. Z kolei w zeszłym miesiącu premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan, który oprócz zmniejszenia liczby wiceministrów dla pozostałych przewidywał wręcz podwyżki, wynikające z przesunięcia podsekretarzy stanu (teoretycznie „niepolitycznych” wiceministrów) do służby cywilnej. Co z tym planem będzie dalej? Nie wiadomo.

Wynagrodzenia w administracji państwowej to skomplikowany problem

Z jednej strony mamy uzasadnione wątpliwości, czy urzędnicy pracują wystarczająco wydajnie. Z drugiej – na niektórych stanowiskach, zwłaszcza wspomnianych podsekretarzy stanu, ich pensje były bardzo niskie jak na stopień ponoszonej przez nich odpowiedzialności. Kaczyński uznał jednak, że mamy kryzys polityczny, w niuanse nie ma się co wdawać, tylko trzeba ciachać komu się da.

Sięga przy tym w dużym stopniu nie do kieszeni swojej i swoich partyjnych kolegów, ale do kieszeni innych. Nowa ustawa obejmie co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, z których gros to urzędnicy samorządowi i menedżerowie spółek komunalnych. W większych samorządach rządzi teraz głównie opozycja, a w mniejszych ludzie z pozapartyjnych, lokalnych komitetów.

Przy okazji Kaczyński próbował się wykręcić od wypowiedzi cytowanej przez przyjazny PiS serwis wPolityce.pl, według którego miał powiedzieć Beacie Szydło, żeby broniła nagród dla swojego rządu i nawet „pokazała pazurki”. Teraz mówi, że wiedział, iż była premier wystąpi w Sejmie, ale nie miał pojęcia, co powie. W skrócie: Kaczyński schował pazurki Szydło i pokazał swoje.

A najbardziej humorystycznie brzmiały w tym wszystkim zapewnienia prezesa PiS, że ministrowie oddadzą nagrody „dobrowolnie”. Przypomina się stara anegdota z czasów Związku Radzieckiego: „Kto z towarzyszek i towarzyszy jest za wyborem Konstantina Czernienki na sekretarza generalnego partii, może opuścić ręce i odejść od ściany”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama