Co może „nas” połączyć tak jak „ich”? Nic! Odpowiadam od razu, żeby nie owijać w bawełnę. Bo trzeba rozwiać złudne i frustrujące wciąż pokutujące nadzieje. Polska prozachodnia i demokratyczna nigdy nie będzie taka, jak Polska ksenofobiczna i autorytarna. Jesteśmy inni. Jeśli będziemy świadomie, uczciwie i wyraziście inni, będzie nas coraz więcej.
Podział jest wewnątrz
Myślicie, że jesteśmy inni, bo więcej wiemy, inaczej nam się ułożyło życie, jesteśmy bardziej otrzaskani w świecie? Albo że różni nas wykształcenie, majątek, wiara etc.? Myślę, że to kiepski trop. Czy Mateusz Morawiecki nie jest otrzaskany? A Piotr Gliński nie jest wyedukowany? Jarosława Kaczyńskiego nie zbawił przecież doktorat, a Jarosława Gowina – rektorat. Tarczyński nie robi wrażenia głodnego. Ani Glapiński, ani zwłaszcza Pawłowicz. Czy myślicie, że Piotrowicz nie obłowił się jako prokurator u Jaruzelskiego? Czy Pietrzak się nie nachapał i nie otrzaskał po świecie za Gierka? Oni szli ze swoimi dziwnymi poglądami po władzę często już otrzaskani, wykształceni, zamożni. Nie mniej niż my. A inni.
Z tą naszą kompetencją, zamożnością, otrzaskaniem też nie ma co przesadzać. W sprawach międzynarodowych Grzegorz Schetyna, zostając ministrem, nie był bardziej zaawansowany niż Jacek Czaputowicz. W sprawach zdrowia Konstanty Radziwiłł nie był zorientowany gorzej niż Bartosz Arłukowicz. W edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska nie była bardziej biegła niż Anna Zalewska. Z prostych parametrów nie wynika, że ich elity są z Marsa, a nasze są z Wenus. Elektorat akceptujący autorytarny zwrot (PiS, Kukiz’15 etc.) i demokratycznych wyborców (PO, Nowoczesnej, SLD, PSL, Razem etc.), czyli dwa wielkie plemiona polskiej polityki, też politycznie dzieli więcej niż biografie.