Parlament – wbrew swojej nazwie – przestaje być miejscem debaty: parlamentarzyści opozycji nie mogą wykonywać praw i obowiązków posła i senatora: brać udziału w dyskusji, składać wniosków i poprawek, a nawet głosować – czyli uczestniczyć w stanowieniu prawa. Parlament przestaje być też miejscem stanowienia prawa godnego tej nazwy, zważywszy na jakość procesu legislacyjnego. Podzielił los Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa: został – jak to ujmują prawnicy – „wydrążony z treści”, jakie nadała mu konstytucja.
Symbol demokracji
Nowe zarządzenia marszałka Marka Kuchcińskiego i działające w jego imieniu służby sejmowe nie tylko ograniczają dostęp do Sejmu. Uniemożliwiają nawet ubieganie się o pozwolenie na to wejście. Żeby móc się ubiegać, trzeba dostać się do Biura Przepustek, a ono jest na terenie Sejmu, na który policja nie wpuszcza. W planach jest budowa muru. To z pewnością ułatwi policjantom pracę, bo przez ustawione dziś metalowe bariery od czasu do czasu jakiś desperat się przedostaje. Choć jest zaraz odławiany przez policję. Mur załatwi też problem prawny, bo sądy, które sądziły Obywateli RP za próby przedostania się na teren Sejmu, uznały, że nie popełnili oni przestępstwa „naruszenia miru domowego marszałka Sejmu”, gdyż murek wokół Sejmu jest za niski, aby Sejm można było uznać za „teren ogrodzony”. Żaden sąd nie spróbował zmierzyć się przy tej okazji z problemem: czy marszałek może dowolnie regulować zasady dostępu do Sejmu? Czy może odciąć od niego obywateli? Od prawa spacerowania po sejmowych ogrodach (w PRL nikt tego nie zakazywał)? Od oglądania obrad z galerii dla publiczności? Od uczestniczenia w charakterze ekspertów i interesariuszy – na zaproszenie posłów – w posiedzeniach komisji sejmowych, na których mogliby zgłaszać uwagi i brać udział w dyskusji?