Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Oni będą ławnikami w Sądzie Najwyższym. Kim są i co mówią?

Politycy PiS twierdzą, że ławnicy zapewnią większą transparentność, a sędziowie – że wiedza ławników może okazać się niewystarczająca. Politycy PiS twierdzą, że ławnicy zapewnią większą transparentność, a sędziowie – że wiedza ławników może okazać się niewystarczająca. Jerzy Dudek / Forum
Odróżniać dobra od zła „nauczyła się od trzylatków”; jeśli chodzi o prawo, „może doczytać”; „chce realizować swoją pasję” – tak w Senacie prezentowali się kandydaci na ławników.

Politycy PiS twierdzą, że ławnicy zapewnią większą transparentność, a sędziowie – że wiedza ławników może okazać się niewystarczająca. Senat po raz pierwszy wybierze na czteroletnią kadencję ławników do Sądu Najwyższego. Taka osoba musi posiadać polskie obywatelstwo, korzystać z pełni praw cywilnych i publicznych, być nieskazitelnego charakteru, ukończyć 40 lat, ale mieć nie więcej niż 60, być zdolna, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków ławnika i posiadać co najmniej średnie wykształcenie.

Pojawiają się jednak wątpliwości dotyczące kwalifikacji. Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf przekonywała kilka miesięcy temu, że ławnicy będą musieli dokonywać wykładni przepisów konstytucji dotyczących zasad i wolności, co jest niezwykle skomplikowane. Krytycy pomysłu prezydenta zwracają uwagę, że kompetencje ławników mogą okazać się zbyt małe w stosunku do zadań, jakie się im powierza. Naczelna Rada Adwokacka miała poważne zastrzeżenia przede wszystkim wobec ich wiedzy prawniczej. „Często doświadczenie życiowe jest nie mniej ważne niż wiedza prawnicza” – przekonywał na posiedzeniu sejmowej komisji praw człowieka jej przewodniczący senator Robert Mamątow (PiS).

Co będą robić ławnicy i jaką dostaną władzę?

Ławnicy będą zasiadać w Izbie Dyscyplinarnej SN, która zajmie się procesami dyscyplinarnymi sędziów sądów powszechnych w drugiej instancji oraz procesami dyscyplinarnymi sędziów SN w pierwszej instancji. Ławnicy będą też pracować w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i rozpatrywać skargi nadzwyczajne, podważające prawomocne wyroki sądów z ostatnich 20 lat.

W trzyosobowych składach orzekających zasiądzie po jednym ławniku. Oznacza to, że ławnicy nie będą mogli przegłosować decyzji sędziów. Ale jeśli dwaj sędziowie nie będą zgodni co do oceny danej sprawy, to właśnie głos ławnika będzie rozstrzygający.

Na 36 miejsc zgłoszono tylko 19 kandydatów (mogły ich zgłaszać stowarzyszenia, organizacje społeczne i zawodowe, z wyłączeniem partii politycznych, oraz grupa co najmniej stu obywateli). Ze zgłoszonych 15 osób spełniło wymogi formalne, a 13 spośród nich uzyskało we wtorek rekomendację senackiej komisji praw człowieka. W tym tygodniu zostaną wybrani w tajnym głosowaniu, ale do obsadzenia pozostaną jeszcze 23 miejsca. Będzie więc ogłoszony kolejny nabór.

Kim są kandydaci na ławników i co mówili przed komisją

Mariusz Kolankowski ma 42 lata, od 20 zajmuje kierownicze stanowiska w przemyśle (finanse, ubezpieczenia, motoryzacja, przemysł zbrojeniowy). Podczas prezentacji swojej kandydatury podkreślał, że ma doświadczenie zawodowe, a w biznesie kieruje się logiką. „Przy rekomendowaniu rozstrzygnięć trzeba być wyjątkowo skrupulatnym. Widziałem wielokrotnie, zwłaszcza wśród menedżerów, że swoją nieskrupulatnością i niekierowaniem się logiką i sprawiedliwością można wyrządzić wiele szkód” – przekonywał. Odpowiadając na pytanie o życie rodzinne, przyznał, że od kilku lat jest po rozwodzie. „Żona pracuje do północy, pełni ważne funkcje z dziedziny farmacji… Być może ku państwa zaskoczeniu wigilię, święta spędzamy razem, weekendy często, widujemy się codziennie, rozmawiamy, apteka, którą prowadzi żona, znajduje się 500 m od mojego domu” – mówił kandydat.

Józef Kowalski został zgłoszony przez stu obywateli. Ma 35-letni staż pracy. Przez ok. 20 lat był ławnikiem w sądzie rejonowym, rodzinnym i pracy. „A teraz chciałbym zobaczyć, orzekać w Sądzie Najwyższym, i właśnie tym się kieruję” – mówił.

Anna Kuć ma dwuipółletnie doświadczenie jako ławnik sądu okręgowego w Warszawie, brała udział w rozpatrywaniu spraw karnych, na co dzień jest ekonomistką, ma 20-letnie doświadczenie w bankowości. Senator Jan Rulewski dopytywał, co ją przekonało, by zostać ławnikiem w SN, skoro zdania Polaków na ten temat są bardzo podzielone: „Przekonała mnie chęć zdobycia doświadczenia w Sądzie Najwyższym. Myślę, że potrzebny jest udział czynnika społecznego, również w SN”.

Małgorzata Kuśmierczyk-Balcerek od 28 lat jest nauczycielem, pracuje też w Wyższej Szkole Handlowej, gdzie wykłada historię gospodarczą. Przekonywała komisję, że jest „kobietą, która stale chce się rozwijać, szuka czegoś nowego”. Podkreśliła, że w wieku 49 lat zrobiła doktorat z zakresu nauk humanistycznych (praca o Estonii). „Bycie ławnikiem może pomóc mojej pracy zawodowej, ponieważ ucząc wiedzy o społeczeństwie, są tam zagadnienia prawa. Młodzież interesuje się, pyta o pracę ławnika” – mówiła. Dopytywana, czy jest w stanie pogodzić różne funkcje życiowe, odparła, że tak, bo ma dorosłych synów i jest osobą samotną. „Czas poświęcam na swoje zainteresowania. Miałabym czas, jeśli byłaby konieczność, poczytać, dowiedzieć się” – mówiła.

Jacek Leśniewski pracuje jako doradca podatkowy, zajmuje się też serwisowaniem urządzeń IT, kas fiskalnych, komputerów, sieci komputerowych. Pytany o działanie sądów w Polsce, odparł: „Sądy w Polsce działają różnie, są takie, które działają bardzo dobrze, a są takie, że trudno zgodzić się z ich wyrokami”.

Roman Markiewicz od ośmiu lat jest lekarzem, wcześniej pracował w innych pokrewnych zawodach medycznych (pielęgniarstwo, rehabilitacja). Przyznał, że wiek, doświadczenie życiowe i zawodowe „ułatwiłyby mu pracę jako ławnik”. Dopytywany o rozbieżność między orzeczeniami wymiaru sprawiedliwości w zakresie ochrony życia poczętego i sumieniem a opinią publiczną, powiedział, że jest „za życiem”: „Nie zgadzam się z częścią opinii społecznej, która kwestionuje kwestie poczęcia i życia” – mówił. Samotny, nigdy nie był w małżeństwie ani w żadnym innym związku.

Marek Molczyk chce zostać ławnikiem, bo przez ostatnie dwa i pół roku był ławnikiem w sądzie rejonowym w Tarnowie, gdzie orzekał w wydziale rodzinnym i nieletnich. „Należy przypuszczać, że bycie ławnikiem w Sądzie Najwyższym byłoby kolejnym etapem w karierze bycia ławnikiem. Nie ukrywam również, że to pokłosie moich zainteresowań z młodszych lat, bo choć mam wykształcenie ekonomiczne, rozważałem opcję, by zostać prawnikiem”. Senator Rulewski zwrócił uwagę, że od kilku lat kandydat zarejestrowany jest jako bezrobotny. „Czy chce pan żyć tylko z diet?” – dopytywał. Nie, oczywiście, to funkcja społeczna, mam świadomość, że nie służy ona tylko zarobkowaniu. To wynika z moich zainteresowań, ale i poczucia, że na niwie społecznej można wykonywać pracę, która niekoniecznie wynika z wykształcenia”.

Wcześniej przez 17 lat pracował w banku PEKAO SA, ale po jego prywatyzacji w 1999 r. i w związku z redukcją zatrudnienia został zwolniony. „Tak to się czasem życie toczy” – mówił. Przyznał, że utrzymuje się głównie z kapitału, który zgromadził, kiedy pracował w banku. „Byłem na tyle zaradny i kierowałem się przeświadczeniem, że sytuacja może się tak potoczyć i się na to przygotowałem”. W latach 2015–16 pracował u drobnego przedsiębiorcy, ale „to były inne realia niż w banku”. Obecnie dorabia jako przedsiębiorca nierejestrowany: „Znam język angielski, tłumaczę”. Zapewniał, że cały czas aktywnie szuka zatrudnienia, a „bycie ławnikiem ma być obok życia zawodowego”.

Agata Pawlak od 37 lat jest nauczycielką biologii. „Praca jest moją pasją” – podkreślała. Szeroko mówiła o dodatkowych aktywnościach, głównie ekologicznych, przyznała, że jest też otwarta na nowe wyzwania. Od niedawna jest mediatorem. „Uważam, że ktoś, kto zostanie ławnikiem, powinien – powiem nieskromnie – mieć takie cechy charakteru jak ja, czyli być osobą odpowiedzialną, o nieskazitelnym charakterze, czyli szlachetną, prawą, uczciwą, otwartą na potrzeby innych osób”.

Pytana m.in. o to, czy powinno być zróżnicowanie dotyczące wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn w SN, odparła, że jeśli w innych zawodach jest zróżnicowanie, to kobiety sędziowie powinny podlegać tym samym zasadom: „Na przykład ja jako nie-sędzia mam taką możliwość, by przejść na emeryturę w wieku 60 lat; to byłaby dyskryminacja, jeśli kobieta sędzia musiałaby pracować do 65. roku życia. Wszystkie kobiety w Polsce powinny mieć te same prawa, ale jeśli kobieta sędzia chciałaby pracować dłużej i są ku temu przesłanki, to powinna mieć wybór”.

Pawlak uważa, że ławnicy są potrzebni: „Czynnik ludzki i społeczny powinien być, by sędziowie nie popadali w rutynę – mówiła. – Zastanawiałam się, czy przy SN też powinni być ławnicy, skoro to nie sąd faktów, ale prawa. Ale jednak tak, kontroli społecznej nigdy za dużo. Jako obywatel, wiedząc o tym, że jest tam mój przedstawiciel, czynnik ludzki, miałabym większe zaufanie do sądu”.

Senator Rulewski pytał też o rozwiązania konstytucyjne regulujące działanie sądów, w szczególności SN: „Odpowiedziałabym na to pytanie, gdybym lepiej się przygotowała z prawa. Mam swoje przemyślenia, ale pan senator pozwoli, że zostawię je dla siebie”.

Aleksander Stefan Popończyk uzasadniał chęć kandydowania po części obecną sytuacją rodzinną, bo ma już dwoje pełnoletnich dzieci: „Człowiek ma trochę więcej czasu”. Mówił też, że do bycia ławnikiem skłoniła go działalność w ramach Polskiego Towarzystwa Gospodarczego, gdzie pojawił się taki temat. Deklarował, że praca zawodowa jako samodzielnego menedżera na kontraktach „pozwala mu myśleć o sensownym wkładzie” w funkcję ławnika. Do kandydowania przyczyniły się także jego zainteresowania społeczne (jest przewodniczącym w radzie parafialnej i prezesem klubu sportowego).

Jana Rulewskiego interesowała ocena postaw etycznych sędziów kandydata, który również doktoryzuje się z filozofii (etyka): „Tu są dwa aspekty. Formalny, związany z moim wykształceniem, który pozwala mi mówić o pewnych aspektach etycznych w różnych ujęciach, tak jak swoim studentom to wykładam, korzystając z życiowych przykładów, czy to gospodarczych, sądowych, własnych, czy z prasy, co pozwala się uwrażliwiać na pewne rzeczy. Druga sprawa to kwestia kazuistyczna, czyli konkretnego przypadku, gdzie wyrażanie opinii bez znajomości rzeczy jest na wyrost i może być krzywdzące, co czasem i mnie dotyka, gdy ktoś coś uogólnia o mnie”. Kandydat przyznał też, że „o ile czuje się zawodowo kompetentny w wypowiadaniu się na tematy różnych ujęć etycznych, etyki klasycznej, etyki tomistycznej czy różnych ujęć idealistycznych, o tyle w indywidualnych sprawach, wolałby to odnosić do konkretnego przypadku”. Pytany o zjawisko wydawania osądu przed skazaniem, mówił, że „stygmatyzowanie zawczasu jest sprzeczne z naszą kulturą”. Czy sam będzie temu przeciwdziałał? „Pomijając kwestie bezstronności, sumienia, działania zgodnie z prawem, to kwestia przyzwoitości, by nie podchodzić w sposób uprzedzony”.

Zapytany o to, czym jest sprawiedliwość i jaki jest stosunek sprawiedliwości do etyki, odparł: „Sprawiedliwość to jest stała wola oddania każdemu, co się mu należy. W kulturze łacińskiej jest prymat etyki, choć łączy nas prawo, które jest zasadą spoistości dobra wspólnego. Najpierw pewne sprawy są rozpatrywane etycznie, a później są ubierane w formuły prawne celem ochrony tego, co uznaliśmy za dobre, poprawne, prawdziwe, piękne”.

Bogusława Rutkowska, zgłoszona przez Stowarzyszenie Rodów Chodkowskich, mówiła, że w życiu człowieka jest etap nauki, wychowywania dzieci i jest etap pracy. „Ja jestem na wszystkich tych etapach spełniona. Mam męża, mam czwórkę dorosłych dzieci, w szkole pracuję od 25 lat” – mówiła.

Zapytana, dlaczego chce zostać ławnikiem, odpowiedziała: „Mam takie wrażenie, czuję tak, że przyszedł czas, żeby coś zrobić społecznie. Mam czas i chęci, ale nie wiem, czy mam kwalifikacje”. Dodała, że jeśli chodzi o prawo, to może doczytać, ale wie, co jest dobre, a co złe. „Mnie nauczyły tego dzieci. Obecnie pracuję w grupie trzylatków i to jest dopiero nauka życia, co jest dobre, a co złe, bez zakłamania, bez naciągania i ja tego się od nich nauczyłam”.

Wojciech Szczepka, 45-latek z Wodzisławia Śląskiego, mąż i ojciec jedynaka, inżynier elektronik, który zajmuje się systemami napędowymi maszyn. Zgłosił się, bo chce poszukiwać prawdy: „Lubię dociekać, oceniać fakty, czy są prawdziwe, czy nie, a funkcja ławnika jest sposobnością, aby tę pasję realizować. A dodatkowo robi się to dla dobra publicznego, więc tym bardziej uważam, że to dla mnie dobre wyzwanie”.

Eliza Szepeluk od 20 lat jest psychologiem, pracuje w poradni. Opowiadała, że często spotyka się z sytuacjami rozwodowymi, w których dziecko jest pokrzywdzone. Na pytanie senatora Michała Seweryńskiego (PiS) o to, czy wie, jakie były zastrzeżenia przeciwko wprowadzeniu ławników do SN, odpowiedziała: „Ja nie chciałam się wgłębiać i w to wchodzić, chciałam stać gdzieś z boku. Wszystko się okaże, jak ławnicy zaczną funkcjonować i będzie można poddać to ocenie”. Senatorowie byli zaskoczeni jej negatywnym stosunkiem do opieki naprzemiennej nad dzieckiem po rozwodzie rodziców: „Opieka naprzemienna wprowadza ogromny chaos u dziecka, ono się gubi w tym wszystkim, nie ma przepływu informacji między rodzicami. Mam do tej sprawy stosunek z dystansem”.

Kandydaci, którzy nie otrzymali rekomendacji komisji

Ze wszystkich kandydatów tylko Joanna Witkowska związała swoją pracę zawodową z prawem. Ale komisja odrzuciła jej kandydaturę, gdyż okazało się, że pracuje w NIK. Przebywa na bezpłatnym urlopie, ale nie zamierza zrezygnować z tej pracy. Ustawa zakazuje kandydowania na ławników osobom, które pracują w urzędach obsługujących centralne organy państwa.

Rekomendacji nie otrzymał też Mirosław Lasota. „Zgłoszono mnie. Padło na mnie. Nie wiem, dlaczego. Być może ma to jakiś sens” – mówił Lasota, który przyszedł do Senatu w krótkich spodenkach i klapkach. Okazało się, że zgłosiła go fundacja, którą on sam reprezentuje. Senatorowie pytali go, dlaczego poszukiwała go policja – taka informacja znalazła się w jego dokumentacji. „Nie wiem. Chciałbym to też wiedzieć. Nie mam pojęcia. Mój adres jest znany. Każdy policjant go ma” – zapewnił kandydat.

Ile zarobią ławnicy?

Ławnik Sądu Najwyższego może zostać wyznaczony do udziału w rozprawach najwyżej 20 dni w roku. Wszyscy będą otrzymywać rekompensatę pieniężną za czas wykonywania czynności w sądzie (udział w rozprawie lub posiedzeniu, uczestnictwo w naradzie nad wyrokiem, sporządzenie uzasadnienia, udział w obowiązkowych szkoleniach). Wysokość rekompensaty za jeden dzień pełnienia obowiązków ławnika w SN wynosi 5 proc. przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym. Zatem za jeden dzień pracy ławnicy dostaną w tym roku 213 zł brutto.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama