Obóz władzy przeprowadza jedynie wymianę kadr, która nie tylko nie przełoży się na poprawę pracy sądów, ale ją pogorszy. Dlaczego ludzie chcą reformy? Przyczyny można podzielić na trzy grupy: obiektywne, subiektywne i wynikające z antysędziowskiej propagandy. Obiektywne to przewlekłość postępowań sądowych i utrudniony dostęp do wymiaru sprawiedliwości: za wysokie dla niektórych opłaty sądowe (te akurat PiS jeszcze podniósł) i wysokie koszty pomocy prawnej (z inicjatywy prezydenta poszerzono ostatnio prawo do pomocy bezpłatnej).
Powody subiektywne to przekonanie o niesprawiedliwości sądów. Choć, oczywiście, zdarzają się wyroki niesprawiedliwe obiektywnie, jak choćby skazanie Tomasza Komendy. Dlatego system sprawiedliwości powinien być tak zorganizowany, żeby była realna szansa na naprawienie niesprawiedliwości przez odwołanie się od wyroku czy wznowienie postępowania.
Subiektywna niesprawiedliwość to, po pierwsze, znana prawda, że zawsze jedna strona jest niezadowolona z wyroku. Po drugie – ludzie czerpią swoją wiedzę o sądach z mediów, a te podają informacje wyłącznie o sprawach i wyrokach bulwersujących (co nie musi oznaczać, że wyrok był obiektywnie zły). Po trzecie – sędziowie nie dbają, by strony rozumiały wyrok. Nie potrafią go też tłumaczyć opinii publicznej. Umieją to robić niezadowoleni z wyroku adwokaci czy prokuratorzy – i to oni kształtują opinię o sprawiedliwości wyroku.
Gigantyczne obciążenia
I wreszcie antysędziowska propaganda uprawiana przez polityków, która zaczęła się pod koniec lat 90. Że sądy są za łagodne dla przestępców – czemu przeczy choćby to, że mamy dwukrotnie wyższy poziom prizonizacji, czyli liczbę więźniów na 100 tys. mieszkańców, niż wynosi średnia w Unii, chociaż nie mamy wyższej przestępczości.