Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Adekwatna reakcja, nabory i tajne przez poufne

Rządzący błędnie interpretują wniosek SN do TSUE

Siedziba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) Siedziba Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) Forum
Kształtuje się oficjalne stanowisko władz polskich dotyczące pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego.

Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) rozpoczął postępowanie w sprawie pytań prejudycjalnych polskiego Sądu Najwyższego. Pan Piotrowicz został zapytany o polską reakcję na to zdarzenie. Odparł, że będzie adekwatna, ale nie wyjaśnił, co to znaczy. Na razie jest ona czysto werbalna, aczkolwiek niezupełnie jednoznaczna.

Pan Gowin, wicepremier rządu RP, powiada, że Polska nie powinna uznać ewentualnego orzeczenia TSUE, aczkolwiek dodał, że jest to jego prywatne zdanie. Pan Wójcik, wiecznie i mądrze uśmiechnięty wiceminister sprawiedliwości, był bardziej powściągliwy, natomiast p. Mitera, rzecznik KRS, oświadczył, że nie wyobraża sobie nieuznania. Pan Morawiecki już po wspomnianych wypowiedziach zauważył, że wiele państw europejskich nie wykonuje orzeczeń TSUE, ale niewiele z tego wynika, ponieważ wcześniej, w związku ze sprawą Puszczy Białowieskiej, kategorycznie oświadczył: „Postąpimy zgodnie z wyrokiem Trybunału”.

Zasługi Gowina, a raczej ich brak

Nawiasem mówiąc, p. Gowin przedstawia się jako reformator wymiaru sprawiedliwości. Faktycznie zabrał się za reformowanie w 2013 r. pod hasłem konsolidacji sądów. Zlikwidował 79 małych sądów rejonowych, tworząc z nich wydziały zamiejscowe. Wymagało to formalnego przeniesienia sędziów do innych miejsc pracy. Okazało się, że p. Gowin sam nie był nadmiernie skonsolidowany i zapomniał, że to on jako minister, a nie jego zastępca, winien podpisać przeniesienia, co spowodowało, że 51 wydziałów zamiejscowych nie mogło funkcjonować. Bałagan trwał do 2015 r., kiedy przywrócono stan poprzedni. W konsekwencji jeszcze w tym roku niektóre sądy rejonowe miały opóźnienia wypływające z tego, że nie mogły pracować jako wydziały zamiejscowe. Przypuszczam, że skutki tzw. (szumnie) Konstytucji dla Nauki, ukochanego dziecka p. Gowina, będą podobnie destruktywne. Na razie powiada, że jest to bardzo dobra ustawa. Podobnie wysoko oceniał pomysł konsolidacji sądów.

Prokurator generalny nie próżnuje

Stopniowo kształtuje się oficjalne stanowisko władz polskich w sprawie postanowienia SN dotyczącego pytań prejudycjalnych i zawieszenia stosowania niektórych przepisów ustawy. Prokuratura Generalna wydała następujący komunikat: „Stojąc na straży konstytucji i całokształtu porządku prawnego RP, Prokurator Generalny wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności z konstytucją treści normatywnych, wydobytych przez powiększony skład Sądu Najwyższego z art. 755 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego oraz z art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej”.

Na razie trudno się zorientować, o co chodzi p. Ziobrze, teraz mianującemu się strażnikiem konstytucji, ponieważ zwrot „treści normatywne wydobyte z” nie jest jasny. Tzw. orzeczenia interpretacyjne TK mogą dotyczyć już utrwalonej interpretacji przepisów prawa, a nie przyszłej. Tuzy teoretycznej myśli prawniczej w rodzaju p. Mazura, przewodniczącego KRS, już się boją, że orzeczenie SN otwiera drogę zawieszaniu przepisów przez dowolny sąd, ale podstawy tej śmiałej prognozy nie są zbyt transparentne. Ciekawy jest następujący drobiazg. Najbliższe wokandy w TK są przewidziane na początek października. Podobno jest tak, że sąd konstytucyjny ma orzekać wedle kolejności wpływu spraw. Jest jednak oczywistą oczywistością, że mgr Przyłębska poradzi sobie, gdy trzeba będzie sprawę rozpatrzyć bez jakiejkolwiek zwłoki.

Niskie kompetencje byłego ministra

Wspomniany p. Gowin twierdzi, wzywając do precyzji – co, jak dalsze uwagi pokażą, jest grubą przesadą – że TSUE będzie wypowiadał się w sprawie zawieszenia przez SN stosowania przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. Wszelako TSUE będzie zajmował się pytaniami prejudycjalnymi, a nie przyjętym przez SN środkiem zabezpieczającym. Pomylił także, jak wielu innych promotorów dobrej zmiany, zawieszenie stosowania ustawy z zawieszeniem jej obowiązywania oraz, co już bardziej zabawne niż poważne, liczbę pytań (5) z liczbą sędziów (7) będących w składzie, który podjął postanowienie o skierowaniu sprawy do TSUE.

Nieźle to świadczy o kompetencjach byłego ministra sprawiedliwości, nadal kategorycznie wypowiadającego się o tym, jak powinno wyglądać sądownictwo. Rzeczony wicepremier stwierdził, że pięciu sędziów skierowało pytania do TSUE, i wprawdzie przyznał, że mają do tego prawo, ale zapomniał dodać, że orzeczenie podjął rozszerzony skład orzekający, a nie jakaś piątka z pl. Krasińskich.

Może się mylę, ale w wypowiedzi p. Gowina wyczuwam podobne (toutes proportions gardées) lekceważenie SN co w niegdysiejszych oznajmieniach jego koalicyjnych kolegów, że kilku sędziów TK spotkało się towarzysko i coś tam postanowiło przy ciastkach i herbatce, do czego – tj. spotkania – miało prawo. Tak to się zaczyna, a kończy stwierdzeniem p. Muszyńskiego należącego do TK, że powiesi sobie na ścianie – jako dziwoląg – wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie stwierdzający, że nie ma prawa orzekać jako sędzia konstytucyjny.

Niekoniecznie tak będzie z orzeczeniem TSUE, o ile spełni się przekonanie p. Sasina, innego wielkiego znawcy przedmiotu, że trybunał urzędujący w Luksemburgu podzieli stanowisko rządu polskiego w sprawie zawieszenia stosowania ustawy o SN, „dla nas nieobowiązującego” ­– jak dumnie oświadczył w pluralis majestaticus. I oto mamy kolejny przykład, że wysoki funkcjonariusz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli agendy władzy wykonawczej, przypisuje sobie prawo do wyrokowania, czy orzeczenia SN obowiązują, czy nie. Pan Sasin oczywiście należy do tych, którzy respektują zasady podziału władz i państwa prawa, a nawet usilnie starają się podnieść je na wyższy poziom.

TSUE jest niepotrzebny?

Pan Jurek (nazwisko, nie imię) wskazuje, że TSUE jest nam niepotrzebny, ponieważ mamy swoje organy, a UE nie jest federacją. Pan Kownacki, były wiceminister obrony narodowej, powiada, że omawiane orzeczenie SN jest niezgodne z zasadami suwerenności Polski, ponieważ Konstytucja RP jest niezawisła od prawa europejskiego. Panu Jurkowi można ewentualnie wybaczyć, że nie rozumie zasad funkcjonowania wspólnoty europejskiej, bo jest tylko historykiem (pewnie dawno nie miał kontaktu z tą dziedziną) i politykiem (bardziej z Bożej łaski niż kompetencji), ale inaczej ma się sprawa z p. Kownackim, było nie było adwokatem. Od dawna wiadomo, że – jak mawiał Lec – przerost gruczołów politycznych wielce szkodzi, ale żeby aż tak jak w wypadku mec. Kownackiego – to już sprawa niecodzienna, aczkolwiek ostatnio coraz częstsza, jak wskazują wypowiedzi mec. mec. Dery i Muchy.

Pomijając rozmaite indywidualne przypadłości, sprawa pytań do TSUE znowu zaowocowała dyskusją o polexicie. Pan Gowin i przyjaciele nauczają, że rząd nie ma takiego zamiaru, ale z drugiej strony p. wicepremier wskazuje, że UE potrzebna jest konsolidacja (a jakże, przecież nie coś innego) na nowych zasadach. Polska i Węgry jako wyraz sumienia europejskiego mają wiele do zrobienia w tym zakresie. Ktoś słusznie zauważył, że może i polskie władze szczerze nie chcą opuścić UE, ale niewykluczone, że uczynią to niechcący.

W obozie władzy obowiązuje pogląd, że orzeczenie SN nie ma podstawy prawnej, ponieważ konstytucja nie przewiduje zawieszania stosowania przepisów prawa. Wszelako, by jeszcze raz przypomnieć, SN powołał się na art. 755 kodeksu postępowania cywilnego. Zawieszenie stosowania niektórych przepisów ustawy o SN jest środkiem zabezpieczającym, niezależnym od tego, czy w polskim prawie istnieją inne przepisy na ten temat, czy ich nie ma. To, o czym można dyskutować, ale raczej doktrynalnie niż w odniesieniu do skuteczności decyzji SN, sprowadza się do tego, czy zastosowanie tego środka było uzasadnione, czy jest temat zawieszania ustaw, czy nie.

Znakomici prawnicy, ale drugiego sortu

Zdania w tej materii są podzielone, np. p. Duda powołuje się na p. Gintowt-Jankowicz, profesor prawa finansowego. Rzeczona znakomitość prawnicza (wedle p. Dudy) też twierdzi, że SN wydał swoje orzeczenie bezpodstawnie z perspektywy obowiązującego prawa. Można zrozumieć p. Dudę, że kierowany względami propagandy politycznej mianuje p. Gintowt-Jankowicz znakomitością, ale dziwi jego brak uznania dla takich prawników jak pp. (też profesorowie) Biernat, Matczak czy Strzembosz, którzy uważają, że SN postąpił właściwie. Pewnie są znakomici, ale drugiego sortu.

Tak czy inaczej KRS zakończyła nabór (bo trudno nazwać to wyborem) kandydatów do SN i podjęła stosowne rekomendacje dla p. Dudy. Jest to zresztą jasny sygnał, że władze polskie nie zamierzają respektować stanowiska SN. Poprzednia procedura przewidywała wieloetapowy proces wyłaniania kandydatów, m.in. przez Zgromadzenie Ogólne SN, biorący pod uwagę ich rozmaite osiągnięcia, w szczególności zawodowe i naukowe. Jak jest teraz? Praktyka właśnie zakończonych spotkań z kandydatami wskazuje, że wystarczy przesłanie pisemnej dokumentacji, 15-minutowa (nieobowiązkowa) rozmowa, np. w sprawie stosunku jednego z kandydatów do małżeństw jednopłciowych, zainicjowana przez p. Pawłowicz, i głosowanie w zasadzie bez dyskusji, ewentualnie ponowione, jeśli nie przeszedł ktoś ważny. I to ma wystarczyć do ustalenia (a właściwie potwierdzenia lub zanegowania) nieskazitelnego charakteru politycznego kandydatów, bo ten jest najważniejszy w świetle dobrej zmiany.

Jawne czy niejawne przesłuchania kandydatów do SN

Prace KRS były tajne w dużej mierze. Najpierw utajniono nazwiska kandydatów zgłaszających się do tego, jak się okazuje, nader zacnego grona. Potem zapowiedziano, że lista kandydatów (obecnie przesłuchiwanych przez KRS) jest niejawna, ale to zastrzeżenie zostało odwołane i poznaliśmy nazwiska. Pan Mazur oświadczył, że przesłuchania są jawne, aczkolwiek z zachowaniem procedur. I jawne łamane przez tajne daje protokoły, do których można jawnie dotrzeć. Ta jawność, powiedzmy, protokolarna jest w tym samym sensie jawnością co demokracja socjalistyczna demokracją. Złotousty p. Jan Maria Jackowski (senator) przekonująco usprawiedliwił nowy rodzaj jawności. Wedle niego niektórzy sędziowie stosują wojnę hybrydową przeciwko obecnym władzom, m.in. w postaci gróźb (karalnych) wobec kandydatów do SN. Pan Mitera już wcześniej opowiadał, że kieruje się pod jego adresem zapowiedzi dyscyplinarki i usunięcia z zawodu.

Sędziowie nie mogą sięgać do konstytucji

Wedle konstytucji KRS ma stać na straży niezawisłości sądów. Ostatnio okazało się, że krakowscy sędziowie, którzy podjęli uchwałę protestującą przeciwko traktowaniu byłego prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie, są przesłuchiwani przez prokuraturę. Jeden z sądów apelacyjnych stwierdził, że przepis, który dotyczy wykorzystywania dowodów zdobytych w sposób nielegalny, jest sprzeczny z konstytucją. Pan Ziobro stwierdził, że to rozstrzygnięcie jest błędne, że sędziowie nie mogą sięgać do konstytucji, i że należy rozważyć postępowanie dyscyplinarne. Pan Johann, zastępca p. Mazura, zaraz na początku kadencji zgłosił wniosek, aby specjalny zespół zebrał wypowiedzi członków byłego KRS o charakterze niezwiązanym z funkcją sędziego.

A p. Ziemkiewicz wyjawił: „Kasta poszła na rympał. Sąd Najwyższy nie ma prawa zawieszać ustaw, to bezczelna uzurpacja. Rzecznik Dyscyplinarny, jeśli nie jest zblatowany z rokoszanami, powinien natychmiast zawnioskować o zawieszenie i ukaranie sędziów odpowiedzialnych za tak bezceremonialne łamanie prawa”. Milczenie KRS w dwóch pierwszych przypadkach, akcja p. Johanna i ekspresja p. Ziemkiewicza zdają się świadczyć o tym, czym może być niezawisłość sędziowska w ramach dobrej zmiany. Idzie nowe, a właściwie wraca stare. Czas na odpór, aby ukrócić wichrzycieli i warchołów bezczelnie apelujących do ulicy i zagranicy w celu dezorganizacji państwa i deprecjonowania demokratycznie wybranych władz.

Reklama
Reklama