Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Błękitne oceany Roberta Biedronia

Robert Biedroń Robert Biedroń Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Tajemnicą poliszynela jest, że Robert Biedroń spodziewa się porażki opozycyjnych partii w wyborach samorządowych i chce mieć gotową ofertę dla rozczarowanych działaczy i działaczek.

4 września na placu Konstytucji (!), pod historyczną kawiarnią Niespodzianka, Robert Biedroń nareszcie ogłosił oficjalnie start nowej formacji. Ma to być nie tylko nowa inicjatywa polityczna, ale przede wszystkim propozycja nowej polityki. Ta dzisiejsza, która zmęczyła Polki i Polaków, jest pełna „podgryzających się rekinów”, które pływają w „czerwonym oceanie”. „Czas na błękitne oceany!” – zapowiedział Biedroń, precyzując, że chodzi mu o taką politykę, w której kontakt z ludźmi i ich problemy będą odgrywały większą rolę niż, jak dotychczas, „personalia”. Przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że taki postulat spotka się z wrogością tych, którzy znakomicie odnajdują się w dzisiejszej sytuacji. Te rekiny „będą walczyć o stołki, o mandaty”. „Państwo śledzą media, państwo wiedzą, że atak na mnie już się zaczął” – podkreślił.

Czytaj także: Tajemniczy pasjans Roberta Biedronia

Solidarność bez skoków w bok

Jak na inicjatywę, o której mówi się co najmniej od roku, jeśli nie od początku kadencji Biedronia na stanowisku prezydenta Słupska, konkretów było zaskakująco mało. Bez zaskoczenia, zgodnie z polityczną modą panującą już od jakiegoś czasu, Biedroń chce jeździć po Polsce i rozmawiać z wyborcami, a dopiero na podstawie tych rozmów konstruować program. Oczywiście „obiema nogami stoi po prodemokratycznej stronie” – zastrzegł, ale nie wyklucza rozmów też z rozczarowanymi wyborcami PiS, którzy swój głos oddali z nadzieją na polityczną zmianę. Zapowiedział też otwartość na „wszystkich, którzy mają na sercu konstytucję” (Biedroń nie założył słynnej koszulki, ale miał w ręku broszurę z konstytucją, jedną z tych, jakie rozdawał KOD).

Czytaj także: Od Kuronia do Biedronia, czyli lewica szuka swojej drogi

Jeśli można się doszukiwać w jego wystąpieniu deklaracji o kierunkach programowych, to w dwóch punktach. Po pierwsze, choć prezydent Słupska nie stronił od krytyki PiS, to odnosił się w niej do spraw ustrojowych i łamania konstytucji, za to znacząco zawiesił głos, zanim doszedł do potępienia jej w całości. Można się spodziewać, że ważnym elementem programu Biedronia będzie utrzymanie wprowadzonych przez PiS zasiłków, zwłaszcza programu 500 plus. Drugi sugestywny moment konferencji to wyliczanie wartości, wokół których ma się ogniskować polityka nowej formacji: „Jeśli równość, to równość, jeśli solidarność, to bez skoków w bok, szacunek dla prawa”. Biedroń, który współzakładał Kampanię przeciwko Homofobii i którego partner Krzysztof Śmiszek współprowadzi znaną organizację pozarządową Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, o równości i solidarności wie dużo. Zdaje też sobie sprawę z niedociągnięć w realizowaniu tych konstytucyjnych zasad, jakich dopuszcza się zarówno obecny rząd, jak i rządy poprzedników. Sądząc po krytyce „skoków w bok”, wiedzę tę zamierza wykorzystać w nadchodzących kampaniach.

Bez personaliów

Na pytanie dziennikarza o współpracę z partią Razem, do której dzień wcześniej zaprosił Biedronia Adrian Zandberg, Biedroń odpowiedział niesłychanie ostrożnie. Kolejny raz zbagatelizował rolę personaliów w polityce, podkreślając, że po tym jak porozmawia z ludźmi w całym kraju, może przyjdzie czas na rozmowy z Grzegorzem Schetyną, Adrianem Zandbergiem czy Włodzimierzem Czarzastym. Starannie omijał przy tym nazwy formacji, tak jakby spodziewał się mocnego przepływu działaczy Razem, SLD, a nawet obecnej Koalicji Obywatelskiej do własnej inicjatywy.

Od kilkunastu miesięcy tajemnicą poliszynela jest, że Robert Biedroń spodziewa się porażki opozycyjnych partii w wyborach samorządowych i chce mieć gotową ofertę dla rozczarowanych działaczy i działaczek. Stąd irytujące dla wielu długotrwałe kluczenie, brak konkretów oraz luźne tylko zaangażowanie Biedronia w wyborach samorządowych – w charakterze patrona Ruchu Progresywnych Burmistrzów i Prezydentów Miast i kandydata do rady miasta Słupska. Jeśli przewidywania Biedronia się ziszczą, będzie miał zupełnie inną pozycję negocjacyjną z szefami już istniejących partii.

Dajcie kobietom głos

Formacja Biedronia może liczyć nie tylko na zwyczajowe ok. 10 proc. premii za nowość (w ostatnich wyborach było to nawet więcej, prawie 9 proc. dla KWW Kukiz ’15, dobrze ponad 7 proc. dla Nowoczesnej i 3,6 proc. dla partii Razem – w sumie ok. 20 proc.). Warto zauważyć, że Robert Biedroń jest postrzegany wprost jako kandydat prokobiecy. Warszawski Strajk Kobiet nie ukrywa, że swoje postulaty na wybory samorządowe (rady równości płci, zeświecczenie polityki miejskiej, równe szanse itp.) wzorował w dużej części na tym, co Biedroń wprowadzał w Słupsku. Jeśli warszawskim działaczkom uda się zmobilizować poparcie aktywistek w reszcie kraju, Biedroń dostanie ogromny polityczny kapitał w postaci elektoratu, który dotychczas pozostawał raczej niezagospodarowany. Będzie to jednak również elektorat niesłychanie wymagający, którego rzeczniczki – kobiece aktywistki, uczestniczki i organizatorki Strajków Kobiet i Czarnych Protestów w całym kraju – poznały już swoją siłę i nie będą wahały się jej użyć.

Czytaj także: Miasto dla kobiet, miasto dla wszystkich

Wielkie nadzieje

Jednym słowem, Robert Biedroń wzbudził wielkie nadzieje. Starannie wyreżyserowana konferencja prasowa, starannie zrytmizowana znaczącymi niedopowiedzeniami, gestykulacją z broszurą konstytucji w ręku czy wielkimi słowami o nadziei i wartościach, zapożyczonymi z najskuteczniejszych kampanii ostatnich lat w Europie i USA, potwierdzają, że sam kandydat świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Słabością jest brak znanych twarzy u jego boku, może poza Małgorzatą Prokop-Paczkowską, niegdyś przewodniczącą Ruchu Kobiet Twojego Ruchu.

Stawiając na porażkę opozycji w wyborach samorządowych, Robert Biedroń gra va banque – nie jest bowiem pewne, że ta porażka nastąpi, ani że doświadczeni działacze zdecydują się skupić wokół Biedronia, ani że wyborcy dadzą mu coś więcej niż osławioną premię za nowość. Niemniej trzeba przyznać jedno – w polskiej polityce powiało świeżością. Wróciła, przynajmniej na chwilę, nadzieja, że inna polityka jest możliwa. I to jest niewątpliwą zasługą Roberta Biedronia.

Reklama
Reklama