Gorąco przyklasnąć należy wezwaniu, by w trakcie toczącej się kampanii przed wyborami samorządowymi, a także wszystkich innych kampanii, nie ograniczać się do jałowych ataków na władzę, pustych sloganów i czczych obietnic. Przedwyborcza debata powinna być merytoryczna, dotyczyć konkretnych spraw i projektów, w jej centrum powinien znajdować się człowiek, ewentualnie jakaś większa grupa ludzi.
Weźmy projekt przekopania Mierzei Wiślanej. Z pewnością zasługuje on na merytoryczną dyskusję. Co prawda eksperci od transportu, gospodarki morskiej i ekologii są zgodni, że przekopywanie Mierzei nie ma sensu. Ale świadczy to tylko o tym, że stosowane przez nich kryteria sensowności są zbyt płytkie i wąskie. Nie bierze się w nich pod uwagę wielu czynników naprawdę decydujących. Jeśli debata ma doprowadzić do pożądanego rezultatu, kryteria trzeba poszerzyć i pogłębić.
Po pierwsze, należy wziąć pod uwagę, że obecna władza, w odróżnieniu od wszystkich poprzednich, dotrzymuje obietnic. Jak powiedziała, że przekopie, to przekopie. Nie ma więc sensu dyskutowanie, czy kopać, a tylko, kiedy kopać. Już teraz czy ewentualnie trochę później.
Po drugie, władza podkreśliła, że przekopanie Mierzei ma poprawić samopoczucie mieszkańców regionu, którzy skarżą się na słaby dostęp do morza i ogólnie nie są wystarczająco zadowoleni ze swego losu. Nie mogą oni, podobnie jak mieszkańcy innych regionów, nie znaleźć się w centrum uwagi i debaty.
Po trzecie, przekopywanie Mierzei zapewni wiele miejsc pracy, z czego skorzystać mogą nie tylko mieszkańcy regionu, ale i dalszych okolic. Kopać może każdy.
Biorąc pod uwagę wszystkie pogłębione kryteria, a więc jak najdalej idące dotrzymanie obietnicy, maksymalizację satysfakcji mieszkańców oraz jak największy wzrost zatrudnienia, należy się zastanowić, czy przekopywać Mierzeję tylko wszerz, czy również wzdłuż, co nadałoby projektowi prawdziwy rozmach.