Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wrak tupolewa zakładnikiem w relacjach polsko-rosyjskich

Katastrofa lotnicza w Smoleńsku była polityczną porażką naszego państwa. Katastrofa lotnicza w Smoleńsku była polityczną porażką naszego państwa. Serge Serebro Vitebsk Popular News / Wikipedia
Najwyższy czas zadać pytanie o międzynarodowe koszty „smoleńskiej operacji”. Czy propagowanie teorii zamachu wzmacnia naszą pozycję międzynarodową?

Wrak prezydenckiego tupolewa jest już tylko politycznym zakładnikiem w relacjach polsko-rosyjskich. Odgrywa co prawda jeszcze rolę dowodu w śledztwie, ale biorąc pod uwagę stan analiz przyczyn i przebiegu wypadku lotniczego z 10 kwietnia 2010 r., nie ma podstaw, by oczekiwać przełomu podczas jego kolejnych oględzin i badań.

Wrak zmienił status na polityczny głównie z inicjatywy twórców teorii zamachu i Kremla, któremu ta teoria była wyjątkowo na rękę. Nie pierwszy to przypadek, gdy skrajności się przyciągają. Powszechnie znane są straty społeczne i polityczne w Polsce spowodowane teorią o zamachu i „smoleńską religią”. Wszyscy staliśmy się ofiarami tej operacji.

Czytaj także: Ekshumacje smoleńskie wbrew prawom człowieka

Koszty „smoleńskiej operacji”

Katastrofa lotnicza w Smoleńsku była polityczną porażką naszego państwa, pokazała wiele naszych, państwowych i indywidualnych, słabości i zaniedbań. I nie trzeba uciekać od tej prawdy, tworząc fantastyczne teorie, trzeba się z nią uczciwie zmierzyć. Na teorii zamachu nie zbudujemy uczciwego, sprawnego państwa czy polityki zagranicznej, nie tylko na Wschodzie.

Najwyższy czas zadać pytanie o międzynarodowe koszty „smoleńskiej operacji”. Czy propagowanie teorii zamachu wzmacnia naszą pozycję międzynarodową, czy pomaga nam realizować strategiczne cele, szczególnie na Wschodzie Europy? Czy dzięki niej stajemy się bardziej wiarygodni? Czy nasi dyplomaci, organizując każdego roku projekcje filmu „Smoleńsk” i msze za poległych w katastrofie/zamachu, otwierają jakieś nowe drzwi?

Mamy świeży przykład polityki Wielkiej Brytanii, która zwróciła się o międzynarodową pomoc po rosyjskim ataku na jej obywateli w Salisbury. Brytyjczycy położyli dowody na stół, uzyskali wsparcie NATO i jego członków, naszego państwa również. Czy rząd RP może pójść tą drogą? Nie, nie może, gdyż w „operacji smoleńskiej” w sprawie zamachu ma jedynie mityczną deklarację dotarcia do prawdy.

Rosja nie chce oddać wraku

Na arenie międzynarodowej udało się przedstawicielom PiS przeforsować w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy rezolucję w sprawie zwrotu wraku. Rada Europy wezwała Rosję do oddania go, argumentując, że przetrzymywanie dowodu wypadku po ogłoszeniu raportu komisji lotniczej jest niezgodne z prawem. Rosja odpowiedziała, że nie zamierza realizować zaleceń Rady, która zawiesiła jej członkostwo z powodu aneksji Krymu i interwencji wojskowej w Donbasie. W oświadczeniu rosyjskie MSZ przypomniało, że śledztwo w sprawie ustalenia sprawców wypadku trwa zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Tak możemy rozmawiać do końca świata.

Rosja dzisiaj nie zamierza oddać nam zakładnika. My, z teorią zamachu i „operacją smoleńską”, nie mamy niestety politycznych argumentów, by wrak odzyskać. Albo udowodnimy, że zamach był, najlepiej z udziałem Tuska i Putina, albo pójdziemy drogą jednego z punktów rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, omijanego przez media rządowe: „9. Zgromadzenie wzywa zatem rządy Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej do zaangażowania się w międzynarodową mediację w sprawie sposobu wdrożenia konkluzji w punkcie 10.1 [dotyczącym zwrotu wraku – WR], a także do złożenia Zgromadzeniu sprawozdania z wyników w ciągu 12 miesięcy od przyjęcia tej rezolucji”.

Pójście tą drogą jest równoznaczne z przyznaniem się do moralnej klęski „operacji smoleńskiej”. A na to politycy PiS nie mogą sobie pozwolić.

Czytaj także: Wraz z ekshumacjami powinno się skończyć szaleństwo smoleńskie

Reklama
Reklama