Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Falenta ma iść do więzienia. Sąd Najwyższy nie zgodził się na odroczenie kary

Akta w sprawie Marka Falenty Akta w sprawie Marka Falenty Krystian Maj / Forum
Skazany na 2,5 roku odsiadki główny organizator podsłuchiwania polityków złożył wniosek o wstrzymanie jej wykonania ze względu na stan zdrowia.

Prawnicy biznesmena podkreślali, że po tym, jak Marek Falenta został oskarżony o udział w aferze, popadł w depresję, miał myśli samobójcze, a nawet próbował targnąć się na swoje życie. Nie dlatego, że dręczyły go wyrzuty sumienia, ale dlatego, że czuł się ofiarą, niesprawiedliwie wplątaną w całą sprawę. Rozpoczął leczenie psychiatryczne. Według adwokatów jego pobyt w więzieniu mógłby zagrozić jego zdrowiu, a nawet życiu.

Nie ma okoliczności łagodzących dla Falenty

Sąd Najwyższy nie uznał stanu zdrowia Falenty jako nadzwyczajnej okoliczności, która uzasadniałaby wstrzymanie wykonania kary. Oznacza to, że biznesmen powinien w najbliższym czasie stawić się w zakładzie karnym (ale nie wiadomo jeszcze, kiedy). Trudno się dziwić orzeczeniu SN – nie tylko dlatego, że leczenie psychiatryczne można kontynuować za więziennym murem. Dokumentacja medyczna przedstawiona przez pełnomocników skazanego biznesmena nie wygląda na tyle przekonująco, by dać wiarę w to, że psychika Falenty jest zrujnowana.

Wynika z niej, że zachorował dość nagle i dość gwałtownie w styczniu 2018 r., niecały miesiąc po tym, jak sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok 2,5 roku więzienia orzeczony przez sąd pierwszej instancji. W aktach sprawy nie ma żadnego śladu, który wskazywałby na to, by problemy psychiczne Falenty wystąpiły wcześniej.

Falenta zgłosił się najpierw do lekarza psychiatry w jednej z dużych prywatnych przychodni w Warszawie. Dostał skierowanie do szpitala, bo – jak stwierdził lekarz – ma myśli samobójcze. Trzy dni później stawił się w przychodni przyszpitalnej Wojskowego Instytutu Medycznego. Po rozpoznaniu reakcji o charakterze depresyjno-lękowym dostał leki, ale lekarz, który go przyjął, stwierdził, że nie ma bezwzględnych wymagań do hospitalizacji.

Czytaj także: Kto skorzystał na aferze taśmowej

Choroba nie przeszkadza Falencie udzielać się publicznie

Ponownie do poradni psychiatrycznej Falenta zgłasza się po czterech miesiącach. Tym razem... w Gdańsku. Tam znowu dostaje skierowanie do szpitala, w którym stawia się 12 dni później. Szpital mieści się równie daleko od miejsca zamieszkania biznesmena, bo aż w Wielkopolsce. Tu już zostaje przyjęty, a lekarz psychiatra stwierdza, że Falenta ma ciężką depresję, co więcej, może cierpieć nawet na chorobę afektywną dwubiegunową. Jego pełnomocniczka pisze również o próbie samobójczej.

Choroba nie przeszkadza jednak biznesmenowi w jego intensywnej ostatnio medialnej aktywności – udziela wywiadów dziennikarzom, publikuje na Twitterze.

Argument zdrowotny jeszcze w tej sprawie wróci

Porażka Falenty przed Sądem Najwyższym źle wróży przed ostateczną batalią, którą stoczy w przyszłym roku o uchylenie wyroku i cofnięcie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Jego adwokaci prawdopodobnie znów sięgną po argument zdrowotny, próbując udowodnić, że choroba Falenty już pięć lat temu wpływała na jego poczytalność. Termin rozprawy ma być znany najwcześniej w lutym 2019 r.

Czytaj także: Instytucje państwa kapitulują w sprawie rosyjskich śladów na taśmach

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną