Już krąży dowcip o wiosennym programie Roberta Biedronia. Skąd się bierze prąd? – pyta nieznośnie dociekliwy dziennikarz. Z gniazdka! – szczebiocze szef nowej partii. To à propos propozycji zlikwidowania do 2035 r. – a więc prawie w 15 lat – kopalń węglowych w Polsce.
Czytaj także: Czy partia Roberta Biedronia jest lewicowa?
Czy Śląsk pogoni Wiosnę za plan likwidacji kopalń?
Pierwsze pytanie, które mnie nurtuje, to: czy Wiosna ma szansę zaistnieć na Śląsku z taką właśnie propozycją programową? Wszak w górnictwie pracuje tutaj 75 tys. osób, a jeszcze ok. 5 tys. w Lubelskim Węglu, więc hajery mogą, delikatnie mówiąc, Wiosnę pogonić. Już wiadomo, że silne związki zawodowe będą od początku chciały zrobić z Wiosny Jesień, bo koncepcja Biedronia podważa sens ich istnienia. Ale to bynajmniej nie oznacza, że Biedroń przegrywa na starcie. Prawda bowiem jest taka, że większość Śląska związanego od wieków z górnictwem o kopalniach już zapomniała lub jest na etapie zapominania. Jeszcze 20–25 lat temu, kiedy zamykano część kopalń, ludzie w ich obronie kładli się Reytanem, bo bez swojej gruby, czyli kopalni, świata nie widzieli.
Czytaj także: Nierentowne kopalnie w Polsce będą zamykane, i słusznie
A teraz, jak i w ostatnich latach, co najmniej tak samo zaciekle protestowali przeciwko pomysłom reaktywacji już zlikwidowanych kopalń lub budowie nowych. Okazuje się, że da się żyć – i to na całkiem przyzwoitym poziomie – bez fedrowania węgla. Tak więc co do likwidacji kopalń, to napyskują, nawrzeszczą i nagrożą na Śląsku na Biedronia, ale swój elektorat będzie miał. W sensie budowy PKB województwa kopalnie niewiele już znaczą. Ale są i inne „sensy”, których doradcy Biedronia albo szefowi nie przekazali, albo sami nie rozszyfrowali ich istoty.
Czy likwidacja kopalń w 15 lat w ogóle jest możliwa?
Stąd drugie pytanie: czy likwidacja kopalń w tak krótkim czasie jest realna? Skądże! Idea zupełnie wzięta z sufitu, nawet gdyby Wiosna zdobyła w najbliższych wyborach większość parlamentarną – na co, choć wiosenne powiewy lubi niemal każdy – raczej się nie zanosi. Za to postulat godny jest zapamiętania i wszczęcia dyskusji, bo Biedroń jako pierwszy polski polityk tak odważnie zaproponował odejście od górnictwa. To, z ogólnopolskiego punktu widzenia, inicjatywa nad wyraz pożądana. W polityce za rozmyślną odwagę zbiera się punkty i pewnie Wiosna nagromadzi ich w całym kraju – szczególnie wszędzie tam, gdzie wierzy się, że prąd jest z gniazdka. Z perspektywy Śląska zalecałbym Wiośnie raczej rozwagę i wdrożenie się w głębię tematu.
Tonując emocje, podpowiadam Robertowi Biedroniowi, że około połowy energii wytwarzanej w Polsce ciągle pochodzi z węgla kamiennego, a ponad 30 proc. z brunatnego. Pan, były prezydent Słupska, doskonale wszak wie, co nasz rząd wyprawiał z wiatrakami. Z tej samej racji wie także, że niebawem minie pół wieku od decyzji o budowie atomówki w niedalekim Żarnowcu. Wszyscy sąsiedzi atomówki przez te lata pobudowali: Czesi i Słowacy, Węgrzy, Białorusini, Litwini i Ukraińcy, a nawet przyjaciele z NRD. Tylko jakoś nam się nie udało! Może jestem małej wiary, ale nie wierzę, żeby atomówka została puszczona w ruch do 2035 r., kiedy to rząd premiera Biedronia będzie uroczyście zamykał ostatnią kopalnię. Tak więc: co dalej?
Biedroń walczy ze smogiem – ale nie od tej strony, co trzeba
W ramach walki ze smogiem zbierającym w kraju śmiertelne żniwa Biedroń zadeklarował: „Deklaruję, że do 2035 r. zamkniemy wszystkie kopalnie węgla i będziemy mieli najczystsze powietrze w naszej części Europy. Nareszcie!”.
Piękne to, lecz naiwne jak to gniazdko, żeby nie powiedzieć – głupie. Ktoś panu specjalnie nie dopowiedział albo chciał zakpić z programu Wiosny. Trzeba bowiem wiedzieć, że samo wydobycie węgla, same kopalnie nie mają nic wspólnego ze smogiem. Smog to elektrownie, elektrociepłownie i parszywe domowe piece. A więc spalanie węgla. Należałoby zacząć program antysmogowy nie od zamykania kopalń, tylko od likwidacji kopcącej energetyki – czyli z odwrotnej, niż pan sugeruje, strony. Wówczas kopalnie same będą się likwidować. Albo, czego im nawet niektórzy życzą, znajdą odbiorców węgla poza Polską. Inni wezmą smog na klatę – w sensie dosłownym. Z tym że z eksportu węgla długo nie pożyjemy. Właśnie rząd Niemiec rozważa, czy ostatnią elektrownię na węgiel kamienny zlikwidować w 2038 r., czy może uda się o trzy lata wcześniej.
Co do Niemiec... Pod koniec grudnia 2018 r. zamknęli dwie ostatnie swoje kopalnie. Decyzja o likwidacji górnictwa węglowego zapadła w 2009 r., kiedy nasi sąsiedzi dysponowali już bardzo silną atomówką i rozwijającą się w niebywałym tempie energetyką odnawialną i gazową. Przez 20 lat, krok po kroku, z niemiecką dokładnością i systematyczną precyzją – dopięli swego. Zresztą Niemcy to taki dziwny naród, który w 2022 r. chce zlikwidować, w co niekoniecznie wierzę, także elektrownie atomowe... Już prawie ma gotową dla nich alternatywę: energetyka gazowa i odnawialna.
A skąd Robert Biedroń weźmie stal?
Bardzo się cieszę, że Wiosna dmuchnie w wiatraki. Tylko z czego je zbudujemy? Wiatraki to przecież stal i beton w swej podstawowej konstrukcji. Najważniejsza jest stal. Jeżeli zlikwidujemy kopalnie, w tym te należące do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, to nie będzie węgla koksującego, a więc i koksu – a więc i stali. A bez stali to tylko wiatr w polu... Choć niekoniecznie: w Szwecji i Niemczech mają wyśmienitą stal na wiatraki.
Szkoda, że już na dzień dobry ciut się Pan pogubił w tych naszych śląskich sprawach. Odchodzenie od węgla to inicjatywa słuszna. Tylko z głową i z rozwagą. Zresztą kopalnie same odchodzą od węgla – w ubiegłym roku wydobyły ok. 64 mln ton, o 3 mln ton mniej niż rok wcześniej, więc może nie należy tego procesu poganiać. Import węgla rośnie – w 2018 r. sięgnął gdzieś 19 mln ton (brak szczegółowych danych), jak nie więcej, i był przynajmniej o 5 mln ton wyższy od roku poprzedniego. Energetyce węgla nie zabraknie. I to dobrego, rosyjskiego – lepszego od naszego. Proszę więc jeszcze raz przemyśleć Wiosnę w kolorze black, bo jak nawet razem się za węgiel zabierzemy, to w 15 lat nie poradzimy i nie poradzymy...
Czytaj także: Dlaczego jesteśmy zakładnikami węgla?
Śląski językiem narodowym? Biedroń kpi?
A co do innych śląskich propozycji? Godka językiem narodowym? Pan kpi z mieszkających tu tubylców, czy o drogę pyta? Język narodowy jest jeden, za to jest kilkanaście języków mniejszości narodowych i etnicznych. Ale najpierw trzeba być mniejszością narodową, żeby dobijać się o swój język. A tu entuzjazmu nie ma. Ogień przygasł wśród inicjatorów, rdzennych Ślązaków. We mnie, czyli w znakomitej większości polskiej na Śląsku, nigdy się nawet nie zatlił. O Warszawie nie powiem, bo tam gotowi są Wisłę zawrócić, żeby w niej ostatnie iskierki tej idei zgasić. Daj więc Pan spokój z tym śląskim narodowym, żeby nie usłyszeć: a idźże prostować banana! Sam jestem niezmiernie ciekaw tego czasu, który przyjdzie w 2035 r. Jeśli dożyję i choć część zamiarów się ziści, powtórzę za Wieszczem: o roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju...
A poza tym: witam na Śląsku. Nie wiem jak inni, ale ja poważnie Wiośnie życzę, aby nie ugrzęzła w nadciagających czarnych śląskich roztopach. A więc czapką do ziemi!
Szczepan Twardoch: W poszukiwaniu śląskiej tożsamości