Historyk Timothy Snyder dziwi się w „Newsweeku”: „Przecież w Polsce jest podobnie jak w Anglii. Niemal cała elita, a nawet ta jej część, która jest na pokaz antyeuropejska, znakomicie rozumie obiektywne korzyści z członkostwa w UE. Jednocześnie ci ludzie wolą opowiadać o tym, że Bruksela jest wrogiem, że UE to tylko przykrywka dla niemieckiej dominacji, a tymczasem gdyby UE nie było, relatywna siła Niemiec byłaby jeszcze bardziej odczuwalna w Europie. (…) Tak naprawdę to jest postawa antypaństwowa, bo bez integracji europejskiej polska państwowość byłaby zagrożona”.
Niezawodny Marcin Wolski ostrzega („Do Rzeczy”): „Od trzech lat jesteśmy świadkami nieustannie narastającej histerii. I to w sytuacji, kiedy sprawujący władzę (oskarżani o faszyzm i zapędy dyktatorskie) zachowują nieprawdopodobną powściągliwość. Wystarczy popatrzyć na kulturę – od trzech lat najzagorzalsi przeciwnicy władzy opływają we wszystko. Kręcą obrzydliwe filmy, wystawiają obsceniczne sztuki… Czy chodzi o to, żeby rządzący stracili cierpliwość? Jednym ruchem zakręcili kurek w myśl hasła: »Ani grosza dla przeciwnika«? I może w końcu stracą. Kiedy i tak jest się oskarżonym o najgorsze, może warto na taką opinię zasłużyć”. Brzmi jak zapowiedź.
We „Wprost” trójgłos w sprawie Wiosny Roberta Biedronia. Magdalena Środa: „Jeśli polityk zapomni, że nie każdy fan jest jego wyborcą i że nie wszyscy obywatele są jego fanami – jest zgubiony. (…) Biedroń lubi ludzi. Chciałoby się więc wierzyć, że jesienią będzie wiosna!”. Ewa Wanat: „Biedroń nie jest cudotwórcą, po prostu założył ruch, który odwołuje się do wartości nieobecnych w polskiej polityce głównego nurtu.