Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Precz z żydowskim antypolonizmem?

Oświęcim, flagi Polski i Izraela Oświęcim, flagi Polski i Izraela Artur Widak / Forum
Czy sprawę stosunków między oboma narodami, polskim i izraelskim, można postawić na gruncie wspólnej i solidarnej walki z dwoma symetrycznymi zjawiskami: antysemityzmu i antypolonizmu?

Na tle nieszczęsnego kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich bardzo zaktywizowali się rodzimi antysemici, których zapał najbardziej widać w internecie, choć nie tylko. Podobnie w Izraelu w tych dniach daje się słyszeć więcej niż zwykle nieprzyjemnych wypowiedzi o Polsce i Polakach. Warto więc postawić sobie pytanie, czy sprawę stosunków między oboma narodami można postawić na gruncie wspólnej i solidarnej walki z dwoma symetrycznymi zjawiskami: antysemityzmu i antypolonizmu?

Antysemityzm i antypolonizm to nie są zjawiska symetryczne

Polskie władze, podobnie jak większość Polaków, bardzo życzyłyby sobie takiego postawienia sprawy. Niestety, tego życzenia spełnić się nie da. Nie tylko bowiem symetryzm ów jest naiwnie upraszczający, lecz w dodatku postrzegany jest przez Żydów jako zakamuflowany antysemityzm i całkowicie przez nich odrzucany. Przykro mi, lecz mimo że większość Żydów nie lubi Polaków (jeśli już w ogóle o nich myśli), elity żydowskie są jak najdalsze od traktowania tego problemu na równi z polskim antysemityzmem.

Powody takiej postawy są co najmniej dwojakie. Po pierwsze, elity odpowiedzialne za kształtowanie publicznego dyskursu w Izraelu czy w USA są głęboko przekonane o reaktywnym charakterze antypolonizmu, to znaczy uważają go za dość oczywistą reakcję na polski antysemityzm. Po drugie zaś, gdy Polacy mówią o żydowskim antypolonizmie i podkreślają potrzebę symetrycznego traktowania obu idiosynkrazji, to zdaniem Żydów dokonują poważnego nadużycia. Polega ono na zrównywaniu skali obu zjawisk, na pomijaniu reaktywnego charakteru żydowskiej niechęci do Polaków, a ponadto – i to jest chyba najważniejsze – na swoistym szantażu moralnym.

Szantaż ten zasadza się na uwarunkowywaniu przez polskie elity wybywania się własnego antysemityzmu analogicznym wyzbyciem się antypolonizmu przez Żydów. To tak jakby nasze elity chciały powiedzieć Żydom: patrzcie, my już nie jesteśmy antysemitami, lecz pomóżcie nam wyzbyć się jego resztek, pokazując, że nie akceptujecie antypolonizmu wśród swoich. Jakby mówili: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Dla Żydów jest to właśnie szantaż moralny, gdyż widzą w tym stawianie warunków, a także stawianie na jednej płaszczyźnie antysemityzmu i antypolonizmu, tak jakby krzywdy doznane przez Żydów ze strony Polaków mogły być porównywane z krzywdami doznawanymi przez Polaków ze strony Żydów. Stanowisko to jest po stronie żydowskiej tak jednoznaczne, że nawet słowo „antypolonizm” nie jest akceptowanie (tym bardziej że najczęściej słychać je w ustach antysemitów). Podobnie jak polscy antysemici pasjami kochają mówić, że nie są antysemitami i że zarzut antysemityzmu jest przejawem wrogości Żydów do Polaków, również niechętni Polakom Żydzi wzruszają ramionami, gdy wspomina się o jakimś „antypolonizmie”. Mają o tyle rację, że na murach żydowskich miast nie uświadczysz antypolskich napisów, a na murach miast polskich pleni się bezprzykładne żydożerstwo.

Adam Szostkiewicz: Dziesięć wskazówek przeciw antysemityzmowi

Polacy są Żydom całkiem obojętni

Oprócz tych dwóch powodów, dla których symetryzm nie przejdzie, jest chyba jeszcze trzeci, bodajże dla nas, Polaków, najprzykrzejszy, by nie powiedzieć – upokarzający. Rzecz w tym, że o ile Polacy starszego i średniego pokolenia wciąż bardzo gorąco przeżywają „kwestię żydowską”, to ogromnej większości Żydów Polska i Polacy są już całkowicie obojętni. Ta obojętność jest jakimś fantomem dawniejszej mniej czy bardziej żywej niechęci, podobnie jak wśród Polaków bardzo często pozostałością po antysemityzmie jest niemożność skonfrontowania się ze straszliwą prawdą o relacjach polsko-żydowskich w latach wojny, a także wielka „uraźność”, gdy porusza się temat polskiego antysemityzmu. Bardzo trudno przekonać Żydów, że mają problem z antypolonizmem, skoro Polska i Polacy mało ich obchodzą – nawet jeśli rozumieją, skąd wzięła się ta obojętność.

Stereotyp Polaka w Izraelu

Stereotyp Polaka w Izraelu i – szerzej – wśród Żydów na całym świecie jest dość prosty. Polak jest antysemitą, a utwierdza go w tym nieodmiennie Kościół katolicki, który przez dwa tysiące lat nastawiał wiernych przeciwko Żydom – zabójcom Jezusa. Zdaniem Żydów przeciętny Polak wyobraża sobie, że Żydzi to chciwcy, krwiopijcy, zdrajcy i tchórze, w dodatku spiskujący przeciw narodom świata w nieodpartym dążeniu do przejęcia władzy nad nimi. Stereotyp ten z dekady na dekadę staje się wprawdzie coraz bardziej nieaktualny, lecz niestety większość Żydów nie ma okazji się o tym dowiedzieć, gdyż, jak wspomniałem, mało interesują się Polską. Słyszeli historie dziadków o prześladowaniach, jakie spotykały ich w Polsce, widzieli dziwną miłość do Polski tych rodaków, którzy z Polski do Izraela przyjechali – a w końcu machnęli ręką, bo sprzeczności te są zbyt osobliwe, by można je było pojąć.

Teraz nie chcą już niczego słyszeć. I prawdę mówiąc, trudno dotrzeć do mieszkańców Izraela z wieściami z Polski, skoro Izrael, będący dziś niemalże pępkiem świata, musi interesować się tyloma krajami – począwszy od Iranu, poprzez Egipt, USA i Niemcy, a skończywszy na Etiopii. To przykre, lecz nawet Argentyna i Indie są ważniejsze, bo tam Żydów lubią, wobec czego jeździ się tam chętnie na wakacje. A gdy chodzi o Europę, to dobrym miejscem na pobyt i zabawę jest Berlin, bo przecież Niemcy okazują Żydom szczególne poważanie, a Holokaust nie miał miejsca na terenie tego kraju… Miał miejsce na terenie Polski, więc lepiej unikać przyjeżdżania tutaj w celach turystycznych…. Wszystko to tworzy bardzo przykry splot okoliczności i emocji – trudno mi sobie wyobrazić, aby jakieś działania rządowe mogły tu cokolwiek zmienić. Musi upłynąć jeszcze wiele czasu. Niemniej ten czas właśnie płynie…

Czytaj także: Żyd. Instrukcja obsługi

Fantomowy „antysemityzm bez Żydów”

Patrząc od strony polskiej – sytuacja jest nieco lepsza. Polskie elity wykonały gigantyczną pracę rozliczenia się z polskim antysemityzmem. Jest to doprawdy imponujące. Jednak przed nami wciąż próg, który wydaje się nie do pokonania. Kiedyś trzeba będzie poinformować społeczeństwo, że Polacy nie tylko ratowali Żydów w czasie wojny, lecz znacznie częściej zabijali ich, zdradzali i okradali. Żydzi chcieliby, żebyśmy przyjęli to do wiadomości już dziś. Niestety, wciąż jeszcze nie jesteśmy na to gotowi. Mają do nas o to żal i trudno mieć im to za złe.

Jednak gdy mówię, że z naszej strony sytuacja wygląda lepiej, to wiem, co mówię. Przede wszystkim Polacy, w odróżnieniu od Żydów, interesują się kwestią polsko-żydowskich relacji. A dzięki temu mają coraz więcej okazji, by czegoś się dowiedzieć. Poza tym masowo jeżdżą do Izraela i widzą tam rzeczy zapierające dech w piersiach. Opowieści o przebiegłych i chciwych zabójcach Jezusa znajdują coraz mniej słuchaczy. Z biegiem czasu ów archaiczny antysemityzm staje się coraz bardziej absurdalny, zwłaszcza że w Polsce prawie nie ma już Żydów. Fantomowy „antysemityzm bez Żydów”, przez dziesięciolecia karmiący się lękiem przed Żydami, którzy mogliby wrócić po swoją własność, coraz częściej ustępuje dziś miejsca filosemityzmowi i modzie na żydostwo.

Dla nas, Żydów polskich, jest ona zresztą czymś bezcennym, bo bez tego zainteresowania odrodzenie kulturalne polskich Żydów byłoby po prostu niemożliwe. Zmiana, jaka nastąpiła w ciągu mojego życia w sposobie odnoszenia się Polaków katolików do Żydów, jest naprawdę spektakularna. Gdy byłem dzieckiem, wulgarna nienawiść do Żydów była codziennością, na którą nie zwracało się uwagi. Już w przedszkolu poznałem zwrot „nie bądź Żyd, daj mi…”. Od małego wiedziałem, że „Żydówki mają w poprzek” (choć nie wiedziałem, co), a że „Hitler nie zdążył rozprawić się do końca z Żydami” to prawda ulicy, która dotarła do mnie jeszcze wcześniej niż ta, że „Ruscy wywożą mięso”. Bo mięso jeszcze akurat było. A dziś? Dziś tego wszystkiego prawie już nie ma. I mówcie, co chcecie, ale ja jestem z tego dumny.

Czytaj także: Jak dziś mówić o Żydach

Nadzieja w młodym pokoleniu

Niechęć Polaków do Żydów i niechęć Żydów do Polaków to zjawiska tak różne i nieprzystające do siebie, że dwuznaczna moralnie narracja symetrystyczna nie ma szans się utrzymać i stać zaczątkiem pojednania między oboma narodami. Nadziei upatrywałbym w czym innym. Mianowicie w młodym pokoleniu w Polsce i w Izraelu. Dla młodzieży w Polsce (w tym również dzięki jej ignorancji) „kwestia żydowska” już nie istnieje, dzięki czemu może ona traktować Izrael dokładnie tak, jak życzą sobie obywatele tego państwa, to znaczy jako „normalny kraj”.

Coś podobnego może pojawić się również po stronie żydowskiej. Młodzież żydowska masowo przyjeżdżająca do Polski celem odwiedzenia miejsc Zagłady kątem oka widzi normalny kraj, zupełnie inny, niż sobie wyobrażała (jeśli w ogóle coś sobie wyobrażała). A nic tak nie leczy nas z uprzedzeń jak właśnie ta normalność. Polacy nie gryzą ani Żydzi nie gryzą – to właśnie mało ambitne „przesłanie” będzie fundamentem przyszłej zgody. Zgody, na którą zwłaszcza my, osoby o podwójnej, polskiej i żydowskiej tożsamości, czekamy z utęsknieniem.

Czytaj także: Dzisiejszy antysemityzm ma swoje źródła w najnowszej historii

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną