Jeszcze rok temu było tak: miękkie lądowanie na podrzeszowskim lotnisku i szorstkie przyjęcie. A wy tu czego?! – zaczepiano wysiadających z samolotu parlamentarzystów Platformy. A i sama objazdówka po uchodzącym za matecznik PiS Podkarpaciu do łatwych nie należała. Nie tylko zresztą tam niechęć i gorzkie słowa mieszały się z pretensją, że opozycja jest podzielona i nic nie robi. Dziś jest inaczej. Kiedy w ubiegłym tygodniu Sławomir Neumann znów lądował w Jasionce, nie spodziewał się aż takiej zmiany nastrojów: były słowa wsparcia, prośby o selfie, a na spotkaniach Klubów Obywatelskich w Przemyślu i Dębicy pełne sale. Coś się zmienia – twierdzą politycy opozycji. I nie chodzi nawet o sondaże, które już kilkakrotnie pokazały, że połączone siły antyPiSu są w stanie pokonać obóz władzy. Ale właśnie o mobilizację ludzi. Na dowód senator Bogdan Klich odczytuje esemesy od znajomych, którzy chcieliby jakoś pomóc w kampanii: tu popularna przed laty aktorka, dziś już dystyngowana dama, deklaruje, że będzie „emisariuszką Koalicji Europejskiej w terenie”, dalej kolega proponuje, że może być „nawet ochroniarzem” przy wyborach, inni ślą pochwały, że udało się zjednoczyć.
Także biznes – jak opowiadają politycy PO – czuje, że zmienia się wiatr, i zaczyna „szukać linków” z opozycją. Opowieści o przedsiębiorcach, którzy swoje interesy powiązali z państwowymi spółkami, ale teraz przekonują – prawie jak głosujący za ustawą o SN Jarosław Gowin – że się nie cieszą, brzmią niekiedy wręcz komicznie, ale potwierdzają tylko to, o czym pisaliśmy wielokrotnie: kapitał w Polsce jest ostrożny na zapas i układa się pod władzę (POLITYKA 2/17).