Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kukiz nie chce koalicji z PiS, tylko umowy ramowej. Czyli czego?

Paweł Kukiz Paweł Kukiz Albert Zawada / Agencja Gazeta
Ta wiadomość byłaby dobra dla opozycji, gdyby nie fakt, że nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości.

W wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Kukiz wykluczył możliwość wejścia w koalicję z PiS po jesiennych wyborach. Ta wiadomość byłaby dobra dla opozycji, gdyby nie to, że nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Czy można siedzieć w parlamencie przez cztery lata i nie zauważyć, że nie ma się partii? Można, jeszcze jak. Paweł Kukiz uparcie prowadzi swoją rozgrywkę, zupełnie ignorując fakt, że posiada stowarzyszenie i klub poselski i zwyczajnie nie jest w stanie robić tego, co pozostali gracze przy stole. Samo niezakładanie partii miało być posunięciem marketingowym – skoro wyborcy partiom nie ufają, to Kukiz na tej nieufności postanowił zbić kapitał. To, trzeba przyznać, zrobił z sukcesem. Mimo że kadencja dobiega końca, jego ugrupowanie cieszy się podobnym poparciem co w 2015 r.

Partyjna czkawka Kukiza

Co w takim razie dokładnie stracił Paweł Kukiz? Najbardziej rzuca się w oczy brak subwencji, czyli roczna strata w wysokości 7 mln zł. Kukizowcy jakoś przędą. Ale gdyby pieniądze się pojawiły, można by je przeznaczyć na konferencje, ekspertyzy czy sondaże – choć tu działacze wykazują dużą zgodność: byłoby to marnotrawstwo środków. Czym innym jest jednak wydawanie ich na bieżącą działalność, a czym innym na kampanię. I tu pojawiają się zgrzyty. Nie brak bowiem w szeregach Kukiz ′15 osób, które uważają, że nie jest za późno na założenie partii, która mogłaby zgarnąć subwencję w przyszłej kadencji. To jednak stałoby w jawnej sprzeczności z ideą ruchu. Więc jeśli ktoś chce zakładać partię, to musi to zrobić na własny rachunek.

Takie rozwiązanie wybrał Marek Jakubiak. Przedsiębiorca zrozumiał, że ogniskuje te same emocje co Paweł Kukiz, a do tego nie musi rezygnować z rozdawanych przez państwo fruktów. I tu docieramy do sedna problemu. Brak partii to także brak dyscypliny partyjnej, której Kukiz ′15 nie stosuje. Posłowie stanowią raczej zbiór wolnych elektronów, przypominający bardziej sejmik szlachecki niż współczesną partię. Powoduje to absolutne rozluźnienie w kwestii lojalności, a tę Kukizowi wypowiedzieli poza Jakubiakiem: Robert Winnicki, Jacek Wilk, Jakub Kulesza i Kornel Morawiecki. Wejście w koalicję z takim ugrupowaniem wiązałoby się ze sporym ryzykiem. Nie dość, że brak mu spoiwa, które zatrzymałoby odpływ członków, to jeszcze nie ma żadnej gwarancji, że w ważnych dla większego koalicjanta głosowaniach Kukiz ′15 zachowa się jak trzeba.

Czytaj także: Co się dzieje na skrajnej prawicy

Czym jest umowa ramowa?

A PiS takich zapewnień potrzebuje. Pojawienie się na scenie politycznej Wiosny Roberta Biedronia nieco zachwiało dotychczasowymi słupkami poparcia dla partii. Aktualne pokazują, że PiS ma szansę wygrać jesienne wybory, ale będzie potrzebować koalicjanta. Jedyną formacją, która nie wyklucza współpracy z PiS, jest Kukiz ′15, którego lider wyklucza z kolei koalicję, a w zamian proponuje „umowę ramową”.

Pomijając fakt, że to zwykłe dzielenie skóry na niedźwiedziu, warto się przyjrzeć temu, czym „umowa ramowa” właściwie miałaby być. W wyobraźni Pawła Kukiza jest to regularne dealowanie w sprawie konkretnych ustaw. Kukiz chciałby wprowadzić sędziów pokoju, demokratycznie wybierać prokuratorów i członków KRS, zmienić ustawę o referendach, no i oczywiście wprowadzić JOW-y. Część tych postulatów stoi w jawnej sprzeczności z programem PiS. Jeśli jednak zgodziłby się na jakieś ustępstwo, wtedy Kukiz ′15 (bez dyscypliny partyjnej) mógłby poprzeć jakiś projekt większego koalicjanta.

Są to warunki, w jakich żadna koalicja nie byłaby w stanie funkcjonować, choćby dlatego, że w Sejmie przeprowadza się bardzo wiele głosowań dotyczących mniejszych spraw niż te wymienione przez Kukiza, w których koalicje także muszę wypracowywać wspólne stanowisko. Dlatego nawet jeśli PiS powie, że zgadza się na to czy inne ustępstwo, to tak naprawdę wejdzie w układ z Kukizem tylko po to, żeby go wchłonąć. Członkowie obu ugrupowań zgadzają się ze sobą nad wyraz często, a transfery na tej linii nie są niczym nowym. W efekcie otrzymalibyśmy znów większościowy rząd PiS, tylko z bardziej egzotycznym składem. A wyborcy Kukiz ′15 przekonaliby się, że zostali nabici w butelkę.

Czytaj także: Niemądre wypowiedzi Kukiza można przypisać milionom Polaków

Reklama
Reklama